Japońskie studio Capcom robi wszystko, żebyśmy nie zapomnieli o marce Resident Evil. Rok w rok otrzymujemy premiery nowych odsłon lub remastery/remake’i starszych części. W takim szaleństwie jest jednak metoda, bo w tym przypadku od nadmiaru głowa nie boli – głównie dlatego, że producent cały czas ma masę pomysłów na to, jak rozwijać swój ukochany cykl. Najlepszym na to dowodem jest Village, które wprowadza powiew świeżości, jednocześnie co chwilę odnosząc się do rozwiązań z poprzednich części cyklu.
Czytaj również: Najważniejsze premiery gier 2021
Z pewnością każdy z was zna przykłady świetnych marek, które z biegiem lat były zarzynane przez ich twórców. Zazwyczaj wynikało to z faktu, że każda kolejna odsłona wyglądała podobnie, przez co nawet świetny gameplay oryginału po kilku latach potrafił się znudzić.
Tego natomiast nie można powiedzieć o serii Resident Evil – ta, choć zaliczyła kilka słabszych epizodów, nadal jest w fantastycznej formie i wszystko wskazuje na to, że w kolejnych latach będzie jeszcze lepiej. Przepaść jakościowa pomiędzy Village, a poprzednią częścią jest bardzo duża, a przecież „siódemka” także była fantastycznym tytułem.
RE VII: Biohazard miało jednak ten problem, że wydawało się grą trochę zbyt skromną, co mogło wynikać z faktu tworzenia jej w dużej mierze z myślą o technologii VR. Tym razem twórcy zrezygnowali z wsparcia dla gogli wirtualnej rzeczywistości, co zaowocowało znacznie lepszym, bardziej dynamicznym gameplayem.
Producent pokusił się również o większą swobodę działania – mapa jest naprawdę duża i zachęca graczy do eksploracji. Oprócz zaliczania głównego wątku fabularnego, można poświęcić chwilę czasu na szukanie bonusowych skarbów lub walczeniu z opcjonalnymi bossami. Jedno jest pewne – zawartości mamy tutaj pod dostatkiem.
Mam jednak wrażenie, że delikatnie ucierpiał na tym klimat grozy, ponieważ jest tu znacznie więcej strzelania, niż etapów stricte horrorowych. Aczkolwiek fani pokazowej gry PT z pewnością zakochają się w wątku poświęconym domostwu rodziny Benevento. Przyznam, że miałem ciarki na plecach, gdy padałem ofiarą majaków upiornej lalki. Szkoda, że takich momentów nie było więcej.
Zdecydowanie na plus należy zaliczyć również to, że Capcom ponownie robi sobie przerwę od klasycznych zombiaków, znanych z pierwszych odsłon cyklu. Tym razem trafiamy do wioski, w której spotkamy najróżniejsze istoty, które wyglądem i zachowaniem przypominają wilkołaki oraz wampiry. Początkowo miałem obawy co do tego pomysłu, ale twórcy ograli go naprawdę z głową i bardzo umiejętnie powiązali nowe motywy z całą serią.
Jestem autentycznie zauroczony tym, co było mi dane zobaczyć w horrorze PC Resident Evil Village. Spodziewałem się powtórki z rozrywki po RE VII: Biohazard, a otrzymałem kompletnie inny tytuł, który na każdym kroku zaskakiwał mnie ciekawymi rozwiązaniami. Twórcy nawet na chwilę nie dali mi powodów do znudzenia. Bardzo mocno polecam tę grę – tak dobre horrory trzeba doceniać!
Poniżej znajdziecie kilka wskazówek dotyczących rozgrywki oraz innych rzeczy związanych z grą.
Gra bywa bardzo wymagająca, ale tylko wtedy, kiedy będziecie grać na wyższych poziomach trudności. Jeżeli interesuje was przede wszystkim fabuła, to koniecznie wybierzcie zabawę na Easy. Wtedy walki z przeciwnikami nie będą stanowić dla was problemu, tak samo jak zdobywanie surowców. Oczywiście ucierpi na tym trochę klimat survival horroru, ale przynajmniej nie będziecie się frustrować, że po raz kolejny widzicie ekran ładowania.
W tej odsłonie zrezygnowano ze skrzyni na przedmioty, dlatego jesteście zmuszeni do wykupywania dodatkowego miejsca na ekwipunek. Zalecam robić to od razu, żeby móc nosić ze sobą nowe bronie. Nie przywiązujcie się jednak do zbyt mocno do swojego sprzętu, ponieważ z czasem znajdziecie lepszy. Stare pistolety czy strzelby warto sprzedawać u Duke’a, a zarobione pieniądze przeznaczać na ulepszanie nowych pukawek.
Nie krępujcie się również ze sprzedawaniem cennych przedmiotów, jakie znajdziecie porozrzucane na mapie lub które wypadną z zabitych przeciwników bądź bossów. Wszystkie rzeczy opisane mianem Valuable są bezużyteczne dla gameplayu, dlatego idźcie do Duke’a i zaróbcie na nich pieniądze. Zostawcie jedynie przedmioty z kategorii Combinable, które wymagają odnalezienia dodatkowych elementów do złożenia – dopiero wtedy się ich pozbądźcie.
Capcom, po latach przerwy, przywrócił tryb Mercenaries, w którym na czas i z ograniczonym wyposażeniem musimy zabijać wrogów w wyznaczonych lokacjach. Ta forma zabawa nie jest dostępna od początku, tylko trzeba uzyskać do niej dostęp, a żeby to zrobić musicie najpierw ukończyć główny wątek fabularny Village.
Kiedy to zrobicie, w menu głównym otwórzcie zakładkę Extra Content Shop, a następnie wykupcie Mercenaries za 100 Challenge Point. Punkty te otrzymujecie za wykonywanie różnych wyzwań w grze – po zakończeniu gry powinniście mieć ich kilkadziesiąt tysięcy, dzięki czemu bez problemu aktywujecie nowy tryb.
Dotarcie do finału opowieści zajęło mi trochę ponad dziewięć godzin – tak przynajmniej pokazywał licznik wyświetlony po napisach końcowych. Gra nie zliczała jednak czasu spędzanego na innych aktywnościach, jak np. cutscenki, dlatego realnie przy grze spędziłem ok. 12 godzin.
Ósma odsłona Resident Evil jest grą multiplatformową, która tak naprawdę pomija wyłącznie Nintendo Switch. Oznacza to, że w produkcję Capcomu zagracie zarówno na komputerach osobistych, jak i konsolach PlayStation 4, Xbox One, PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S.
Produkcja trafiła do sprzedaży tego samego dnia na wszystkich planowanych platformach. Miłośnicy serii Resident Evil mogą poznać historię Ethana Wintersa już od 7 maja 2021 roku.
W przeciwieństwie do poprzednie części, tym razem twórcy nie przygotowali polskiej wersji językowej, ani w formie dubbingu ani napisów. Konieczne jest więc granie w oryginalnej, angielskiej ścieżce dźwiękowej.
Grę do testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękuję!
Autor: Łukasz Morawski