Dwanaście miesięcy później zadajemy sobie pytanie: czy warto wydać kilka tysięcy złotych na kartę obsługującą w pełni ray tracing?
Po pierwszych zapowiedziach i niezbyt dobrej wydajności gier, które reklamowały RTX po jego ogłoszeniu (patrzymy na ciebie, Shadow of the Tomb Raider), niewiele studiów zdecydowało się dodać lepsze oświetlenie i cienie do swoich gier.
Jednak nawet ci, którzy już zdecydowali się na korzystanie z ray tracingu, potrafią zawieść – Wolfenstein: Youngblood, wydany w lipcu miał być jednym ze sztandarowych produktów z ray tracingiem, a w dniu premiery Bethesda i machineGames nie były w stanie dostarczyć działającego modelu nowego oświetlenia.
Jedyną grą, która w pełni dostarczyła to, co obiecała, wydaje się być Metro Exodus, a trochę ciężko zachęcać kogokolwiek do zakupu RTX 2070 czy 2080 dla jednej gry.Nieco mniejsze Hardsuit Labs zaimplementuje ray tracing do swojego Vampire: The Masquerade Bloodlines 2. To dalej garstka tytułów, jednak nieco większa i dająca większe nadzieje na przyszłość.
Miejsca bez światła stają się znacznie ciemniejsze, lampy potrafią błyszczeć znacznie mocniej, a „kanciaste” cienie, do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić, po prostu znikają.
I nie jest to jeden drobny problem, nad którym szybko przejdziemy do porządku dziennego – to niemal zmiana paradygmatu, a przystosowanie się do wynikających z zastosowania technologii różnic może wymagać trochę czasu. W tej chwili powiedzenie „ray tracing mi się nie podoba” nie jest ani złe, ani niezrozumiałe – to technologia, do której zdecydowanie nie jesteśmy przystosowani.
Faktem jest, że osiągnęliśmy punkt w jakości grafiki, gdzie owszem, możemy zrobić jeszcze trochę bardziej realistyczne twarze, czy trochę lepsze włosy, czy faktury ubrań, ale różnice będą dla wielu osób zwyczajnie niezauważalne.
Zamiast dodawać bardziej realistyczną mimikę, twórcy będą prześcigać się w pokazywaniu nam pięknie wyglądających, „opalanych” neonami scen, skąpanych w naturalnym świetle pomieszczeń, czy tego, jak wiele jesteśmy w stanie zobaczyć w odbiciu w tafli wody czy lustra. To zupełnie nowy front, na którym można robić cuda.
Jeżeli jednak spojrzymy na nieco starsze tytuły – między innymi pokazanego właśnie Minecrafta z RTX czy zmodyfikowanego wcześniej przez Nvidię Quake’a 2 widzimy, że mamy do czynienia z rewolucją.
W przypadku ray tracingu jest o tyle lepiej, że w odróżnieniu od Ryse czy The Order 1886, gry, które korzystają z tej technologii nie są tylko demami tego, jak działa nowy bajer, ale faktycznie działającymi, kompletnymi produktami – jest ich zwyczajnie mało.
Prędzej czy później ray tracing będzie standardem, teraz jednak są powody zarówno by rzucać się na niego, jak i by czekać.