Studio Gearbox Software porzuciło piaszczystą postapokalipsę na rzecz kolorowego fantasy. Czy ta decyzja okazała się być słuszna? O tym przekonacie się z dalszej części recenzji gry Tiny Tina’s Wonderlands.
Polecamy: Najlepsze gry na PlayStation 5
Moja relacja z serią Borderlands jest dosyć dziwna. Kiedy po raz pierwszy zagrałem w pierwszą część, odbiłem się od niej po dwóch godzinach zabawy. Po kilku latach zagrałem w świetną „dwójkę” i zakochałem się do tego stopnia, że od razu nadrobiłem poprzednią odsłonę, a także poboczne The Pre-Sequel. Kiedy jednak doszło do premiery trzeciego epizodu, podszedłem do niego z ogromną werwą – początkowo było super, ale szybko poczułem znużenie takim stylem rozgrywki. Kompletnie więc nie czekałem na premierę Tiny Tina’s Wonderlands i pierwotnie nie planowałem grać w ten tytuł. Ależ bym popełnił błąd!
Jeśli podobnie jak ja poczuliście się zmęczeni postapokaliptycznym klimatem gier studia Gearbox Software, to koniecznie powinniście dać szansę Tiny Tina’s Wonderlands. Pod wieloma względami jest to dokładnie ten sam tytuł, lecz zmiana settingu na fantasy w moim przypadku bardzo zadziałała na korzyść gry. Oczywiście musicie lubić looter shootery, ponieważ w dalszym ciągu mamy do czynienia z widowiskową strzelanką, w której przeciwnicy są gąbkami na pociski, po lokacjach walają się skrzynie z wyposażeniem, a bronie opisane są wieloma statystykami. Jednakże dzięki ciekawemu pomysłowi na stworzenie świata gry, nawet oklepane mechaniki zyskały na świeżości.
W najnowszym dziele amerykańskiego dewelopera wcielamy się w wykreowaną przez siebie postać, która przystępuje do zabawy w papierowego RPG-a, gdzie rola Mistrza Gry przypadła tytułowej nastolatce. Protagonista razem z dwójką towarzyszy musi rozegrać szaloną sesję w Bunkers & Badasses, czyli autorskim systemie nawiązującym do kultowego Dungeons & Dragons. Oczywiście Tina dosyć frywolnie podchodzi do zasad gry, dlatego wielokrotnie wrzuca graczy w wir szalonych wydarzeń i nie ma problemu z nagłą zmianą obowiązujących zasad.
Tutaj nawet uniwersum ma problemy z własną tożsamością, bo z jednej strony produkcja opowiada o klasycznym fantasy, ale z drugiej do dyspozycji graczy oddano broń palną (w Wonderlands znajdziecie nawet karabiny rodem z sci-fi), na mapie drogę blokują kapsle od butelek, a za wodospady robią napoje gazowane wylewające się z puszek. Trzeba przyznać, że pod tym względem tytuł stworzony przez Gearbox Software bardzo mocno wyróżnia się na tle konkurencji i chociażby z tego powodu warto w niego zagrać.
Kolejną istotną zmianą względem Borderlands jest też eksploracja świata. Tutaj zostało podzielone to na dwa sposoby – tradycyjne zwiedzanie stosunkowo dużej otwartej mapy podczas zaliczania misji fabularnych oraz dodano coś na wzór makiety, po której poruszamy się za pomocą figurki swojego bohatera. Na planszy czekają na graczy proste wyzwania, a całość jest okraszona narracją Mistrza Gry. Z mapy można wchodzić do nowych lokacji, aktywować główne zadania, a także brać udział w losowych starciach z oponentami, niczym w grach z serii Final Fantasy. Wtedy jesteśmy przenoszeni na mała arenę, gdzie musimy pokonać wszystkich oponentów, a następnie zebrać cenny loot.
Tiny Tina’s Wonderlands to bardzo fajna strzelanka, która autentyczne potrafi rozśmieszać. Pomysły nastolatki na prowadzenie swojej kampanii RPG są szalone i tak absurdalne, że nie sposób nie mieć banana na twarzy. Do tego dochodzi sprawdzony gameplay, z jakim mieliśmy już wcześniej do czynienia w Borderlandsach. Miłośników bardziej rozbudowanych gier może zaboleć jedynie okrojone drzewko rozwoju postaci, dające znacznie mniej możliwości w kreowaniu swojego herosa – co jest w sumie głupie zważywszy na to, że w końcu możemy stworzyć własnego protagonistę. Mimo to do Wonderlandsów warto podejść jak do dynamicznego looter shootera w szalonym uniwersum, a na pewno będziecie się bardzo dobrze bawić.
Twórcy Wonderlands przygotowali tym razem trochę mniej zawartości, niż w przypadku gier z cyklu Borderlands. Jeżeli skupicie się głównie na zaliczaniu wątku fabularnego, to do napisów końcowych dotrzecie mniej więcej w dwanaście godzin. Oczywiście czeka na was jeszcze sporo pobocznych wyzwań, dlatego polecam je zaliczać, jeśli chcecie spędzić jeszcze więcej zabawy z tym tytułem. Wtedy rozgrywka może wydłużyć się nawet o dobre kilka, jeśli nie kilkanaście, godzin.
Dzieło studia Gearbox Software zostało stworzone z myślą o komputerach osobistych oraz konsolach poprzedniej generacji (PlayStation 4, Xbox One) i platformach PlayStation 5 i Xbox Series X|S. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek gra trafi na Switcha, nawet w wersji Cloud.
Spin-off serii Borderlands trafił do sprzedaży 25 marca 2022 roku na wszystkich planowanych platformach. Produkcja otrzymała kilka wariantów wersji pudełkowej, m.in. standardową, Next-Level lub Chaotic Great. Znajdziecie je na Ceneo.pl.
Grę do testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękuję!
Zdjęcie: Materiały prasowe Gearbox Software