Kontrowersyjna seria w końcu trafiła również na hybrydową konsolę Nintendo. Od tej pory każdy posiadacz Switcha może przeżyć tę nietypową przygodę, w której prezydent Stanów Zjednoczonych własnoręcznie rozprawia się z przybyszami z obcej planety. Bo czemu nie?
Muszę przyznać, że nigdy nie byłem wielkim fanem serii Saints Row. Pierwsza i druga odsłona nie przekonały mnie zbytnio do siebie, ponieważ wyglądały jak tanie podróby cyklu Grand Theft Auto. Po co miałem więc tracić czas na te tytuły, skoro mogłem odpalić dowolną odsłonę GTA? Twórcy chyba wyczuli, że inni gracze wychodzą z podobnego założenia, dlatego cykl w trzeciej części doczekał się gruntownych zmian.
W Saints Row: The Third maksymalnie podkręcono śrubę i zrzucono kagańce niepozwalające serii oddychać pełnią płuc. To wtedy pojawiły się pierwsze absurdalne rozwiązania fabularne i gameplayowe, które zostały wywindowane do granic możliwości przy okazji części czwartej. To właśnie ta odsłona w końcu przywitała się ze Switchem. Do sprzedaży trafiło wydanie Re-Elected, czyli zawierające podstawową wersję gry wraz ze wszystkimi rozszerzeniami oraz samodzielnym dodatkiem Gat out of Hell traktującym o ucieczce z piekła i skopaniu zadka Szatanowi.
W czwartej odsłonie Saints Row planeta Ziemia zostaje zrównana z ziemią, ale jest jeszcze szansa, żeby odwrócić bieg wydarzeń. Przywódca gangu Third Street Saints (będący jednocześnie głową państwa) trafia do symulacji miasta Steelport przygotowanej przez kosmitów. Początkowo musi podporządkowywać się obcym najeźdźcom, lecz szybko hakuje system przy pomocy swoich kompanów. Wtedy udaje mu się wykorzystać wirtualny świat do własnych celów, dzięki czemu otrzymuje różne moce, jak np. szybki bieg, wysokie skakanie, strzelanie kulami ognia, telekinezę itp.
Rozgrywka bywa niesamowicie absurdalna, a misje fabularne prześcigają się w głupocie (w pozytywnym znaczeniu tego słowa). Czasami musimy zasiąść za sterami wielkiego mecha, a innym razem detonujemy rakietę nuklearną w rytm muzyki Aerosmith. Jeżeli szukacie pokręconej historii, pełnej wulgarnych żartów i przerysowanej brutalności, to z miejsca zakochacie się w Saints Row IV.
Wydanie na Nintendo Switch sprawdza się bardzo dobrze – gra działa praktycznie przez cały czas płynnie i nie zalicza większych zgrzytów. Oczywiście cięć musiała doczekać się oprawa wizualna, która prezentuje się nieco gorzej niż w wersji na pozostałe konsole lub PC. Widać to zwłaszcza w trybie stacjonarnym. Jeśli jednak gracie na Switchu jak na handheldzie, to zdecydowanie nie odczujecie braków graficznych. Warto też dodać, że tytuł posiada polskie napisy.
Był to mój pierwszy kontakt z Saints Row IV: Re-Elected i muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Produkcja zadebiutowała pierwotnie w 2013 roku, ale nie zestarzała się na tyle mocno, żeby ją skreślić. Wiele mechanik oraz styl graficzny może nie są najświeższe, ale humorystyczna konwencja skutecznie ukrywa wszelkie niedoskonałości. W tę produkcję gra się dla beki, a nie dla wyłapywania wpadek technicznych czy nieścisłości w historii.
Grę do testów dostarczyła firma Koch Media Poland, za co serdecznie dziękuję!
Przeczytaj także:
Autor: Łukasz Morawski