Co prawda, nie widzieliśmy jeszcze gameplayu, ale już teraz wiemy, czego mniej więcej możemy się po nim spodziewać. O dziwo twórcy nie zdecydowali się na stworzenie podobnej gry do The Division – w tym przypadku będziemy mieli do czynienia z pierwszoosobowym ustawieniem kamery. Z jednej strony taka zmiana stylu gry może budzić pewne obawy, ale z drugiej pokazuje, że twórcy cały czas chcą się rozwijać. Pierwszym dziełem Massive Entertainment była strategia czasu rzeczywistego Ground Control, a mimo to wydane kilkanaście lat później The Division nie okazało się porażką.
Avatar: Frontiers of Pandora nie będzie jednak standardowym shooterem. Na oficjalnej stronie gry widnieje informacja, że mamy mieć do czynienia z „przygodową grą akcji”, co oznacza, że mogą pojawić się jakieś etapy platformowe i zręcznościowe. Jest to jak najbardziej prawdopodobne, zważywszy na to, jak specyficzny układ terenu występuje na planecie Pandora. Ponadto pojawi się możliwość latania na tamtejszych wierzchowcach, jakie pojawiły się już wcześniej w filmie z 2009 roku.
Producent już teraz potwierdził, że fabuła nie będzie bezpośrednio powiązana z kinowym dziełem Jamesa Camerona. Historia Froniters of Pandora ma skupić się na losach nieznanego dotychczas członka plemienia Na’vi, który wyruszy w niebezpieczną podróż na Zachodnie Rubieże, czyli teren, o jakim nie wiadomo zbyt wiele. Studio zapewnia, że po drodze natrafimy na licznych NPC-ów i różne gatunki zwierząt. Postacie poboczne mają w naturalny sposób reagować na otoczenie – inaczej będą się zachowywać w słoneczny dzień, a inaczej podczas deszczu. Twórcom zależy na tym, żeby świat ich gry był jak najbardziej immersyjny.