Potężna karta graficzna to marzenie większości graczy. Najwięksi komputerowi entuzjaści z głębokimi kieszeniami w poszukiwaniu dodatkowej mocy decydują się jednak na zakup przynajmniej dwóch takich układów. Czy zyskują coś na takim ruchu? Tłumaczymy, co daje łączenie kart graficznych i jak się do niego zabrać.
Polecamy: Jaka karta graficzna do gier?
Rynek kart graficznych rozwija się niezwykle dynamicznie już od ponad dwóch dekad i napędzany jest w dużej mierze przez fanów elektronicznej rozrywki. Każdego roku informowani jesteśmy o rychłym nadejściu jakiegoś nowego standardu technologicznego, pozwalającego cieszyć się w domach grafiką o jakości, jaką nieco wcześniej można było uzyskać tylko na potężnych superkomputerach oraz stacjach roboczych.
W największym stopniu nowości te pobudzają wyobraźnię niewielkiej grupy zapaleńców i entuzjastów skłonnych wydać każde pieniądze, by móc pochwalić się przed znajomymi jak najbardziej wydajnymi podzespołami. To głównie te osoby decydują się na zakup nie jednej, ale dwóch albo nawet i czterech kart graficznych. Tłumaczmy, na czym polega ten zabieg, co daje i czy w ogóle ma sens.
Najczęściej łączy się dwie karty graficzne, chociaż istnieje możliwość łączenie trzech lub nawet czterech równocześnie. Na jaki wzrost wydajności możemy liczyć po zespoleniu GPU? Laik mógłby spodziewać się, że będzie on stuprocentowy, bowiem korzystamy teoretycznie z dwóch procesorów graficznych jednocześnie. Sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana.
Komputer nie wykorzystuje pełnej mocy obu działających w parze GPU. Druga karta pełni bowiem rolę pomocniczą, wspomagając bliźniaka w przeprowadzaniu operacji obliczeniowych. Osiągnięty przyrost mocy w takiej konfiguracji zależy od wielu czynników i może wynosić od kilkunastu do kilkudziesięciu procent.
W grach sytuacja jest jeszcze zgoła inna. Jeżeli bawimy się z dobrze zoptymalizowanymi produkcjami, otrzymamy wspaniałe efekty. W przypadku, gdy tytuł nie obsługuje dwóch kart graficznych, zaobserwujemy nawet straty w płynności, z jaką wyświetlana jest grafika, w porównaniu do pojedynczego GPU.
Poza gamingiem podwójne GPU przydaje się, gdy korzystamy z kilku monitorów jednocześnie, pracujemy z zaawansowanymi programami graficznymi lub używamy bardzo wysokich rozdzielczości ekranu.
Nie. Zazwyczaj połączymy ze sobą tylko te karty graficzne, które wspierają tego typu operację. Po pierwsze, muszą być one kompatybilne z jedną z dedykowanych technologii dostarczonych przez czołowych producentów układów graficznych, chodzi tu oczywiście o firmy Nvidia oraz AMD. W przypadku kart Nvidia GeForce nosi ona nazwę SLI (Scalable Link Interface), a w przypadku AMD Radeon Crossfire.
Na łączenie kart graficznych przygotowana powinna być ponadto płyta główna. Sprawdzamy, czy ma co najmniej dwa porty PCIe Express oraz odpowiedni certyfikat SLI lub Crossfire. Współczesne GPU są niezwykle masywnymi urządzeniami, wymagają więc odpowiednio dużo wolnego miejsca w obudowie peceta.
Nie zapominajmy również o zapewnieniu wystarczającego poziomu energii układom. Będzie nieodmiennie wiązało się to z zakupem bardzo silnego zasilacza komputerowego wysokiej klasy. Niezwykle ważne jest też skuteczne chłodzenie całego zestawu, konieczna może okazać się więc instalacja dodatkowych lub silniejszych wentylatorów.
Współpracujące z SLI modele GPU posiadają z boku specjalne łącze, do którego podłączamy tzw. mostek, który fizycznie scala kilka układów i pozwala im na dodatkową wymianę informacji. Zaznaczmy, że w przypadku Nvdii karty działające w tandemie muszą być identyczne.
Podobnie jak w przypadku SLI, kartę Radeon z Crossfire łączymy ze sobą za pomocą specjalnego kabla. W najnowszych modelach kart wspierających tę technologię nie jest to już jednak wymagane. Zaletą Crossfire jest również to, że możemy sparować ze sobą dwa różne modele układów graficznych.
Obecnie łączenie kart graficznych ma coraz mniejszy sens i na tę sytuację wpływają głównie drastycznie rosnące ceny tych układów oraz ich mocno ograniczona dostępność w sklepach. Kupno dwóch flagowych lub bardzo dobrych GPU jest przez to czystym szaleństwem dla 99 procent graczy.
Do podobnego wniosku doszły również firmy AMD i Nvidia, które po cichu przestają wspierać i promować technologię łączenia kart. Najnowsze układy Nvidii z serii GeForce 30** kompletnie porzuciły już np. oficjalne wsparcie dla SLI. Do projektantów GPU dołączają także firmy oferujące płyty główne, a także deweloperzy gier, którzy rezygnują z dodatkowej optymalizacji swoich produkcji z myślą o SLI i Crossfire.
Wszystko to znacząco obniżyło atrakcyjność całej operacji, o której, jeżeli nic się nie zmieni, nie będzie pamiętał nikt poza małymi kręgami entuzjastów oraz właścicielami starszych modeli kart.