Data modyfikacji:

Rustler - średniowieczne GTA po polsku

Warszawskie studio Jutsu Games, czyli twórcy 112 Operator i 911 Operator, przygotowali tym razem grę w zupełnie innym klimacie. Rustler, bo tak brzmi jej nazwa, to inspirowana pierwszymi odsłonami serii Grand Theft Auto zręcznościówka, której akcja toczy się w średniowieczu. Całość okraszono dużą dawką humoru i popkulturowych nawiązań. Czy tytuł zasługuje na uwagę? Rustler niedawno wystartował w programie wczesnego dostępu, więc mieliśmy okazję przekonać się na własnej skórze.

Czytaj również: Najlepsze gry przygodowe
rustler

Parodia średniowiecza

Protagonistą Rustlera jest rzezimieszek o imieniu Guy, który razem ze swoim przyjacielem Buddy’m, próbują zbić fortunę w średniowiecznym świecie rządzonym przez szlachetnie urodzonych i duchownych. Nie raz i nie dwa przyjdzie im podjąć się jakiegoś kuriozalnego zadania, które ma przybliżyć ich do upragnionego celu.

Czasami będzie to pomoc księdzu w kradzieży wina czy zabicia dla grabarza paru ludzi, bo interes się nie kręcił. Myślałem, że pęknę ze śmiechu, kiedy pomiędzy jednym, a drugim przestępstwem, matka głównego bohatera zaciągnęła go do pługa, żeby w końcu zrobił coś produktywnego.

Wyjątkowości poszczególnym zadaniom dodaje to, że twórcy garściami czerpali z różnych dzieł popkultury: filmów (np. Monty Python i Święty Graal), muzyki (np. Queen) czy innych gier (np. Call of Duty). Na pierwszy rzut oka Rustler wygląda na spełnienie marzeń amatorów szeroko pojętej beki. 

Niestety, wkrada się tutaj pewien zgrzyt, który dotyczy dialogów. Są one mieszaniną nieudolnie archaizowanego języka i mowy podwórkowej, po brzegi wypełnionej bluzgami. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta bylejakość była zamierzonym zabiegiem „artystycznym”, co nie zmienia faktu, że bardzo mi przeszkadzała. Zwłaszcza w zestawieniu ze smaczkami, o których pisałem powyżej.

Grand Theft…Horse?

Słowa te zaczerpnięte są prosto ze strony kampanii crowdfundingowej gry w platformie Kickstarter i przywołałem je tutaj, ponieważ doskonale opisują to czym w istocie jest Rustler. Zanim jednak stworzycie sobie mylne wyobrażenie, uprzedzam, że inspiracją dla Jutsu Games były pierwsze dwie części serii GTA. Tym, którzy ich nie pamiętają lub nie znają, podpowiem, że były to gry zręcznościowe z widokiem z góry. 

Jako że mamy do czynienia z parodią, wiele elementów przeniesiono jeden do jednego, a niektóre siłą zostały wepchnięte w średniowieczne ramy. Nie powinno was więc zdziwić, jeżeli w trakcie zabawy natraficie na znaki drogowe, parkingi dla koni czy zebry na ulicach. Nie ukrywam, że nie podobało mi się to na początku przygody, ale z czasem przestało mi zupełnie przeszkadzać. Po prostu nie nastawiajcie się na Kingdom Come: Deliverance z lotu ptaka.

Jeżeli chodzi o oprawę audiowizualną, to stoi ona na przyzwoitym poziomie, ale nie zachwyca. Grafika jest całkiem miła dla oka, ale niekiedy mało czytelna. Widać to było zwłaszcza podczas pościgów, kiedy wielokrotnie zdarzało mi się blokować na różnych elementach krajobrazu. Ścieżka dźwiękowa to z kolei mieszanka rapu i archaizowanej muzyki instrumentalnej. Jeżeli mam być szczery, to liczyłem na bardziej oryginalną mieszankę tych dwóch elementów. A tak, mamy do czynienia z muzyką, która po prostu nie przeszkadza w rozgrywce.

Niestety, mam wrażenie, że twórcy w swojej inspiracji oryginalnymi odsłonami serii Grand Theft Auto poszli o krok za daleko. W latach 90-tych gry rządziły się trochę innymi prawami niż dzisiaj i nie można o tym zapominać. Do szewskiej pasji doprowadzały mnie brak checkpointów w misjach (chociażby po dotarciu do zadania) i niejasne wskazówki dotyczące celów do wykonania. Niejednokrotnie zdarzyło mi się zawalić zadanie, bo kogoś przypadkiem zabiłem lub zbytnio się oddaliłem. W połączeniu z brakiem punktów kontrolnych jest to naprawdę wybuchowa mieszanka. Rozumiem, że chodziło o odtworzenie oryginalnego doświadczenia z gry, ale wszystko ma swoje granice.

Do ciekawszych elementów Rustlera należą szeroki wachlarz średniowiecznej broni oraz wierzchowce. Walczyć możemy m.in. przy pomocy miecza i tarczy, topora, włóczni, kuszy czy… końskiego łajna. Każdą bronią walczy się trochę inaczej, dzięki czemu potyczki nie są monotonne. Konie z kolei występują w różnych odmianach. Na średniowiecznych ulicach i łąkach natrafimy m.in.  na uzbrojone wierzchowce bojowe i zwinne konie wyścigowe. Pozwala to na dobranie zwierzęcia, które najlepiej sprawdzi się w danym zadaniu.

Kraść konie czy nie kraść?

Rustler dość wiernie oddaje doświadczenie jakie towarzyszyło zabawie przy pierwszym i drugim Grand Theft Auto. Chociaż we wczesnym dostępie jest jeszcze sporo ostrych krawędzi do oszlifowania, już teraz widać, że to wart uwagi i ciekawy tytuł. Mam tylko nadzieję, że twórcy popracują trochę nad dialogami i odpuszczą odrobinę w kwestii jak najwierniejszego odtworzenia leciwych mechanik  GTA 1 i GTA 2.

Grę do testów dostarczyła firma PR Outreach, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Dawid Sych