Data modyfikacji:

Talisman w kosmosie, czyli recenzja Relica

Relic, bo o nim będzie dzisiejszy tekst, to przykład tego, jak wziąć mechanikę starą jak świat i tchnąć w nią trochę nowego życia. Na ile pomogło to, skądinąd leciwej grze Games Workshop? Przeczytacie o tym poniżej.

Talisman to chyba najbardziej klasyczna planszówka w klimacie fantasy. Nic dziwnego, że pojawił się jej space operowy klon. W dodatku czerpiący garściami z jednego z najbardziej rozpoznawalnych uniwersów gier bitewnych i komputerowych - Warhammer 40.000. Stworzona przez Fantasy Flight Games, na licencji od Games Workshop, gra planszowa rozbudowuje mechanizmy swojej gry-matki. W Relica również zagramy w maksimum cztery osoby, na średnią partię poświęcając około 2 godzin. Gracze znający Talismana nie zostaną zaskoczeni układem planszy, czy koniecznością utrzymywania porządku w kilku taliach kart. Stąd w tym opisie nie będę skupiał się na podstawowych mechanikach gry, a osoby nie znające Talismana odeślę do jego recenzji. Weteranów zaskoczyć może za to kilka nowych rozwiązań, o których poniżej.

Piękno sektora Antian

Grę otrzymujemy w pudełku, które ledwo mieści wszystkie komponenty. Wraz z ogromną planszą do gry otrzymujemy przeszło 200 kart zagrożeń, jakie mogą na nas czychać, kilkadziesiąt sztuk różnego rodzaju rynsztunku bojowego, czarów i wiele, wiele innych. Najważniejszą nowością, jaką otrzymujemy w Relicu są, wykonane z elastycznego plastiku, popiersia naszych bohaterów. Nie lada gratka dla malarzy! Plastik jest lekko "gumowaty", ale detale są dobrze oddane i nie ma obawy o to, że jakiś element się odłamie podczas składowania.

Sama plansza jest prześliczna. Zamiast nieco baśniowego stylu, z jakim mieliśmy do czynienia w Talismanie, tu mamy głębiny kosmosu, tajemnicze planety i tym podobne, a wszystko w charakterystycznej szacie graficznej. Nie są to co prawda dzieła Johna Blanche'a - głównego chyba wizjonera świata Warhammera 40.000, niemniej cieszą oko równie mocno. Zastrzeżenia mogę mieć jednak do czytelności poszczególnych kart i opisów na planszy. Zastosowana czcionka jest zwyczajnie zbyt mała, lecz zapewne wynika to z potrzeby "upakowania" polskiego tekstu w miejsce angielskiego. Samo tłumaczenie jest poprawne, a starzy Warhammerowi wyjadacze z pewnością rozpoznają zwroty używane w fandomie od lat '80.

Nowe, bo kosmiczne

No właśnie. Wspomniałem już kilkakrotnie, że Relic czerpie z Talismana garściami. Cała podstawowa mechanika gry jest identyczna. Gracze rzucają kośćmi, przemieszczają swoje pionki, rozgrywają starcia i wydarzenia, przychodzi kolejka następnej postaci i tak dalej, aż do dotarcia do centrum planszy i pokonania głównego wroga. Tutaj sama talia wydarzeń została podzielona na trzy kolory, a każdy z nich odpowiada innym rodzajom zagrożeń, jakie mogą czyhać na naszych śmiałków. Odpowiednio kolor niebieski to przeciwnicy zwalczani za pomocą siły woli i spotkamy tu głównie Tyranidów, zaś żółty to sprytni Eldarzy, a czerwień odpowiada Orkom i ich zwierzęcej sile.

Dodatkowe, świeże tchnienie w grę wprowadza system scenariuszy, losowany spośród 5 kart na początku każdej partii. Scenariusze decydują o dodatkowych warunkach rozgrywki, wprowadzają specjalne warunki zwycięstwa i mogą przedłużyć nieco żywot podstawowej wersji gry. Będziemy mogli zmierzyć się z jednym z demonicznych książąt, spróbować zawładnąć legendarnym okrętem, czy też stanąć szranki z samym Kairosem.

Kosmiczni marines i nie tylko!

Wśród naszych bohaterów znajdziemy nie tylko wspomnianego Kosmicznego Marine, ale również panią zabójczynię, przypakowanego ogryna, niziołkowatego ratlinga czy inkwizytora Ordo Malleus. Cała ta zbieranina określana jest za pomocą atrybutów, a ich wartości możemy teraz kontrolować za pomocą panelu z czterema tarczami w różnych kolorach. Bardzo wygodna odmiana po poszukiwaniu żetonu z numerkiem w określonym kolorze, na jakim upływały długie minuty podczas gry w Talisman.

Nowością jest również bardziej skomplikowany system zdobywania rozwinięć postaci. Atrybuty przydzielane są teraz według predefiniowanego schematu, określonego na karcie postaci. Prócz tego nasza postać może zyskać dary Mrocznych Bóstw w postaci kart spaczenia - o określonych benefitach i, co gorsza, odpowiednich karach. Ponadto mamy także możliwość wykonywania specjalnych, tajnych misji, które mogą przywodzić na myśl warunki określane w niektórych kartach spotkań znanych z Talismana.

Słowem podsumowania

Podsumowując, Relic jest dość udanym tytułem, rozwijającym nieco mechanikę stareńkiego Talismana. Na pewno trafi w gusta fanów Warhammera 40.000, a ludzie którzy dobrze bawili się przy jego poprzedniku, również i tu nie będą zawiedzeni. Rozczarować się mogą osoby, którym zależało na nowej grze. W gruncie rzeczy Relic jest tylko odgrzewanym kotletem okraszonym świeżą surówką. Pomimo nowych rozwiązań gra wciąż będzie powtarzalna po kilkunastu partiach, a nawet po dodaniu obydwu wydanych dodatków, to nadal Talisman w nowej skórce. To co było bardzo dobre przeszło dwadzieścia lat temu, dziś już raczej nie zachwyca, a w tym przedziale cenowym znajdziemy wiele lepszych tytułów.

Autor: Paweł Samborski