Tym, co jednak urzekło mnie w Songs of Conquest chyba najbardziej, była warstwa wizualna. Pixel Art przejadł mi się trochę w ostatnich latach, ale nie mogłem oderwać oczu od dzieła rąk ekipy Lavapotion. Przy maksymalnym oddaleniu widoku Songs of Conquest do złudzenia przypomina Herosów III. Kiedy jednak przybliżymy kamerę, zmienia się też nieco perspektywa. Widzimy, że poszczególne elementy, pomimo tego, że są płaskie, znajdują się bliżej lub dalej, ogień drży na wietrze, razem z nim poruszają się wierzchołki drzew, z budynków wydobywa się dym, a zwierzęta poruszają się to tu, to tam. Poziom detalu nie tylko cieszy oko, ale robi ogromne wrażenie.