Data modyfikacji:

Gry, a wojna w Wietnamie, czyli wirtualny obraz tego konfliktu

Tekst w rytmie rocka i o zapachu napalmu o poranku.

Ci, którzy śledzą moją działalność na portalu, zdążyli pewnie zauważyć, że mam lekkiego bzika na punkcie militariów i konfliktów zbrojnych. Dotychczas popełniłem chociażby artykuł o obliczach drugiej wojny, które pomijane są w grach czy też streściłem historię serii Brothers in Arms. Do tej pory w moich tekstach sporo było o największym konflikcie świata, więc (tymczasowo) odpuszczam ten temat.

Ten tekst poświęcony będzie innej wojnie, której historia jest wyjątkowo intrygująca, a która odcisnęła sporę piętno w popkulturze. Przenosimy się więc do przełomu lat 60 i 70 ubiegłego wieku, wprost na Półwysep Indochiński. To tam, a konkretniej w Wietnamie, miał miejsce jeden z istotniejszych konfliktów z czasów zimnej wojny. Właśnie w tym niewielkim państwie, Stany Zjednoczone poniosły bodajże najbardziej dotkliwą porażkę w swojej historii. I to właśnie tamtym wydarzeniom całkowicie będzie poświęcony ten tekst.

Oczywiście, nie macie tutaj do czynienia z rozprawką historyczną, bo taki artykuł nie miałby racji bytu na tym portalu. Postanowiłem się natomiast bardziej przyjrzeć produkcjom, które temat wojny w Wietnamie poruszają. Tytułów, co prawda, nie ma zbyt wiele. Udało mi się zaobserwować, że każda z takich produkcji kładzie nacisk na różne elementy składowe, które pozwalają zbudować całkiem wiarygodny obraz tego konkretnego frontu.

 

SPECYFIKA WALKI (VIETCONG)

Jeszcze przed rozpoczęciem działań zbrojnych w Wietnamie, jego teren w 44 procentach pokrywały rozmaite lasy. Lwia część starć toczyła się więc na terenach pełnych drzew i gęstej roślinności, do czego dopasowany został sposób prowadzenia walki przez żołnierzy Armii Północnego Wietnamu oraz Viet Congu. Komuniści korzystali więc z metod partyzanckich, wykorzystując dżunglę do zasadzania różnego rodzaju zasadzek oraz pułapek. Znacząco komplikowało to stan rzeczy dla Amerykanów, którzy musieli przedzierać się przez tereny fundujące ciągłe niebezpieczeństwa oraz wyjątkowo słabą widoczność. Tak – wietnamska dżungla była wyjątkowo niełaskawa dla armii Wujka Sama.

W taki sposób konflikt przedstawia zresztą Vietcong, z 2003 roku. Shooter ten opiera swoje powolne tempo właśnie o ten aspekt wojny. W naszym oddziale obecny jest między innymi przewodnik, który w ślimaczym tempie przeprowadza nasz oddział przez lasy Wietnamu, zwracając też uwagę na – chociażby - możliwość wystąpienia pułapek. Powolnie budowane jest też napięcie, które sięga zenitu w momencie, gdy padają pierwsze strzały. Tym bardziej, że wrogowie skrzętnie korzystają z kamuflażu, zapewnionego przez bogatą florę. Vietcong zdecydowanie pozwala sobie uzmysłowić jak koszmarnym polem walki dla amerykanów była azjatycka dżungla.

Trzeba też tutaj napomknąć o, tak zwanych, szczurzych tunelach. Wietnamczycy z północy zbudowali ogromną ilość podziemnych labiryntów, które znacznie ułatwiały przerzucanie jednostek lub wykonywanie ataków z zaskoczenia. Główny bohater Vietcongu ma również okazję przejść się po takich tunelach, w jednym z najciekawszych etapów całej produkcji. Można poczuć się jak członek oddziałów „Szczurów Tunelowych” – amerykanie tworzyli takie jednostki, przystosowane do działania właśnie w tych klaustrofobicznych, wietnamskich korytarzach.

 

AKTY BESTIALSTWA (SHELLSHOCK NAM ‘67)

Wojna w Wietnamie to także konflikt, który na kartach historii rysuje się jako jeden z bardziej kontrowersyjnych. Obydwie strony darzyły się wyjątkową nienawiścią, co przekładało się na wiele zdarzeń, które niewiele miały wspólnego z rozporządzeniami konwencji genewskiej. Zarówno z jednej i z drugiej strony, żołnierze trafiający do niewoli musieli liczyć się z tym, że – delikatnie mówiąc - lekko mieć nie będą. Egzekucje i tortury w Wietnamie były zwyczajnie na porządku dziennym. Najgorzej jednak miała oczywiście ludność cywilna. Często dochodziło do sytuacji, w których jedną wioskę potrafili splądrować zarówno Amerykanie jak i Wietnamczycy. I w obydwu przypadkach argumentowane było to „współpracą z wrogiem”.

O ten temat bardzo mocno zahaczyła produkcja Guerilla Games z 2004 roku, czyli Shellshock Nam ‘67. Sam tytuł nawiązuje do zespołu stresu pourazowego, którego ofiarami bardzo często padają właśnie żołnierze, w skutek traumatycznych przeżyć na wojnie. I zdecydowanie nie ma w tej kwestii przypadku – dzieło holendrów bardzo mocno skupia się na brutalnym przedstawieniu wojny Wietnamskiej.

Na ekranie dosłownie latają kończyny, a sama rozgrywka przeplatana jest przerywnikami filmowymi, w których raz na własne oczy oglądamy jak żołnierz Viet Congu szlachtuje maczetą naszego dowódcę, by jeszcze chwilę później zobaczyć jednego z naszych kompanów, dokonującego brutalnej egzekucji na poddającym się oficerze NVA (czyli, Armii Północnego Wietnamu). Są też sceny tortur, są sceny egzekucji na ludności cywilnej… W niektórych momentach staje się to co prawda mocno groteskowe, ale nie można odmówić Guerilla Games, że starało się przedstawić tę brudną stronę tego konfliktu.

Trzeba też wspomnieć o tym, że nawet przerywniki między misjami, w których można było przejść się po obozie amerykanów, również stroniły od grzeczności. Naszego żołnierza mogliśmy naszprycować narkotykami, aby poprawić jego skuteczność w walce, a istniała też możliwość skorzystania z usług oferowanych przez okoliczny burdel. Nie było to zresztą przerysowane – weterani z Wietnamu często przywozili ze sobą do kraju uzależnienie od dragów oraz choroby weneryczne.

 

STARCIA NA WIĘKSZĄ SKALĘ (RISING STORM 2: VIETNAM/BATTLEFIELD: VIETNAM)

Wojna w Wietnamie to oczywiście też starcia na większą skalę. Jest więc kilka bitew, które warte są wzmianki. Chociażby bitwa o wzgórze 937, które ochrzczone zostało mianem „Hamburger Hill”, ze względu na to, że amerykanie zostali podczas ówczesnego, frontalnego ataku przerzuci, niczym właśnie kanapka z wołowiną. Albo bitwa o miasto Hue, która była bezpośrednim następstwem północno-wietnamskiej Ofensywy Tet, a która po dziś dzień rysuje się jako jedno z najdłuższych i najbardziej krwawych starć tamtego konfliktu.

Gracze również mają okazje wziąć udział w tych oraz kilku innych popularniejszych bitwach wojny wietnamskiej. Wszystko za sprawą dwóch produkcji, czyli Rising Storm 2: Vietnam oraz Battlefield: Vietnam. Pierwszy z tytułów, jest kolejnym dziełem twórców Red Orchestry i podobnie jak tamta produkcja, kładzie ona ogromny nacisk na realizm oraz odpowiednie odgrywanie ról na polu bitwy. Druga produkcja natomiast, przynależy do serii której przedstawiać nie trzeba i oferuje dokładnie taką samą formę rozgrywki, jak praktycznie każda odsłona. Jest więc duża skala, dosyć przaśne starcia oraz możliwość używania rozmaitych pojazdów z tamtej epoki.

Są jednak dwie rzeczy, które łączą obydwie gry. Po pierwsze, każda z nich daje możliwość wzięcia udziału w starciach liczących do 64 graczy. Po drugie – i Rising Storm 2, i Battlefield: Vietnam, dają niepowtarzalną okazję, aby zasiąść za sterami legendarnego Hueya, w rytmie przygrywającego rocka z tamtejszej epoki. Jest to niezapomniane przeżycie, szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę jak mocno UH-1 odbił swój znak w popkulturze. Bardziej z wojną w Wietnamie kojarzy się chyba wyłącznie amerykańska kurtka model M65.

 

WETERANI WOJNY W WIETNAMIE (MAFIA 3)

O weteranach wojny w Wietnamie powstało naprawdę dużo stereotypów. W rozmaitych mediach przedstawiani byli jako złamani ludzie, od których odwróciło się społeczeństwo. U sporej ilości weteranów diagnozowano również obecność wspomnianego już w tym tekście zespołu stresu pourazowego. Koszmary wojny miały też prowadzić do narkomanii, a nawet działalności kryminalnej. Na stan dzisiejszy obecna jest jednak spora ilość głosów, że takie problemy dotknęły ostatecznie tylko mały procent tych, którzy powrócili z Wietnamu, przez co takie postrzeganie weteranów obrosło mianem mitu.

Na potrzeby tego tekstu pogrzebałem jednak trochę w Internecie i udało mi się dotrzeć do artykułu na portalu Daily Beast zatytułowanego „Od PTSD do więzienia”. Według podanych tam statystyk, po zakończeniu wojny w Wietnamie znacząco wzrósł odsetek więźniów, którzy mieli historię służby na usługach Wujka Sama. Szczyt osiągnięty został w 1985 roku, kiedy na pięciu więźniów przypadał jeden osobnik z historią służby wojskowej w kartotece. Co więcej – w 1988 roku ponad połowa weteranów wojny w Wietnamie, których dosięgły skutki zespołu stresu pourazowego, miała udokumentowane przypadki aresztowań. Mało tego – jedna trzecia tej połówki w nieprzyjemnych stosunkach z policją znajdowała się kilkukrotnie.

Przykładem takiego bohatera w grach jest więc Lincoln Clay, główny bohater trzeciej odsłony Mafii. Poznajemy go w momencie, w którym powraca ze służby w Wietnamie i w skutek nieprzyjemnego ciągu wydarzeń, wypowiada wojnę włoskiej mafii operującej na terenie fikcyjnego miasta New Bordeaux. W trakcie zabawy nie jest jasno powiedziane, czy Lincoln padł ofiarą PTSD, jednak w jego działaniach widać piętno wietnamskiej dżungli. Sam przyznaje, że jego metody oparte są na taktykach jednostek specjalnych z Wietnamu, w których służył. Jestem więc w stanie machnąć się na tezę, że New Bordeuax jest dla protagonisty Mafii 3 jego prywatnym Wietnamem i kontynuacją zdarzeń, w których brał czynny udział, będąc przyodzianym w amerykański mundur.

Clay działa brutalnie i precyzyjnie, niejednokrotnie korzystając z możliwości cichego podejścia przeciwnika. Widać też, że ze swojej służby sporo nauczył się na temat wojny psychologicznej, która odegrała sporą rolę w Wietnamie, a z której elementów korzysta protagonista podczas swojej prywatnej krucjaty. Myślę więc, że określenie Lincolna Clay jako osoby, którą wciąż nawiedzają obrazy z czasów jego służby, nie będzie zbytnim nadużyciem.

 

MUZYKA WIETNAMU (PRAKTYCZNIE WSZYSTKIE TYTUŁY O TEJ TEMATYCE)

W kontekście wojny w Wietnamie, ciężko nie wspomnieć o muzyce z tamtych czasów. Przełom lat 60 i 70 to wysyp takich wspaniałych artystów jak The Doors, The Rolling Stones, Creedance Clearwater Revival, Jimi Hendrix czy Jefferson Airplane. Dominującym gatunkiem był rock, w którego tekstach niejednokrotnie przewijała się tematyka Wietnamu. W tamtych czasach powstało naprawdę wiele protest songów, krytykujących zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w ten nieszczęsny konflikt.

O to, aby najnowsze hity docierały do żołnierzy stacjonujących na Półwyspie Indochińskim, dbały rozmaite stacje radiowe, powstałe na terenie Wietnamu. Opowiadał o tym chociażby film „Good Morning, Vietnam”, w którym Robin Williams wciela się w prezentera wojskowej rozgłośni American Forces Network. Rock z tamtej epoki zwyczajnie kojarzony jest od razu z wojną w Wietnamie i gry również o tym nie zapominają.

W Vietcongu, jednym z głównych motywów muzycznych jest cover „Hey Joe” w wykonaniu Deep Purlple. Shellshock Nam ’67, podczas chwil oddechu w amerykańskim obozie, raczy nas utworami takich artystów jak Juicy Lucy, Roy Orbison czy The Troggs. W menusach Rising Storm 2 i Battlefielda: Vietnam przygrywają kawałki kolejno Creedence Clearwater Revival oraz Jefferson Airplane. A Mafia 3 to już generalnie jedna wielka kopalnia numerów z tamtej epoki, gdzie podczas jazdy samochodem posłuchać można chociażby Elvisa Presleya, The Rolling Stones, The Beach Boys czy Johnny’ego Casha.

 

Autor: Tomasz Mendyka