Data modyfikacji:

Recenzja: Tomb Raider (2013)

Nie sposób przecenić wkładu, jaki marka Tomb Raider wniosła do rozwoju elektronicznej rozrywki. Na przestrzeni ostatnich lat główna bohaterka stała się także ikoną popkultury.

Nie ma co ukrywać, seksowna pani archeolog spędzała sen z powiek wielu nerdów. Jednak seksapil w połączeniu z komercją jest bronią obosieczną. Stosunkowo szybko po zachłyśnięciu się przez świat konwencją Indiana Jones'a w spódnicy marka zaczęła tracić swój blask i stała się kolejną masówką pokroju dzisiejszego Call of Duty. Studio Crystal Dynamics, które sprawuje obecnie pieczę nad serią, postanowiło coś z tym zrobić.

Popularne resety marek

W ostatnich latach szczególnie popularne stały się resety popularnych marek, które pozwalają serii ponownie stanąć na nogi i usprawnić skostniałą konwencję. Jednym grom wychodzi to lepiej, innym gorzej, jednak i Tomb Raidera musiało to spotkać. Producenci zaczęli pracę od postaw zmieniając w popularnej marce praktycznie wszystko. Biografia Lary została całkowicie zmieniona na potrzeby nowej gry, a nowa odsłona serii, przedstawia jej metamorfozę z przestraszonej, pokornej studentki w najsłynniejszego poszukiwacza przygód. Poznajemy zatem główną bohaterkę zupełnie na nowo i wiecie co? Nic lepszego nie mogło jej spotkać.

Wprowadzenie do fabuły

Młodą, jeszcze nieopierzoną Larę Croft poznajemy w trakcie jej pierwszej akademickiej wyprawy. Wraz z pozostałymi członkami załogi wielkiego frachtowca poszukuje ona zaginionej wyspy położonej niedaleko Japonii, wyspy zapomnianego plemienia Yamatai. Gdy grupa archeologów zbliża się do lokalizacji wskazanej przez starożytne zapiski, potworny sztorm chwyta w swe objęcia statek, a fale wyrzucają ocalałych na brzeg wyżej wspomnianej krainy. Jak się wkrótce okazuje, miejsce to nie jest opuszczone, a zarządza nim pewien mroczny kult.

Mechanika rozgrywki

Lara rozpoczyna desperacką walkę o przetrwanie na niegościnnej ziemi. Na samym początku walki z pomocą przychodzą jej łuk i czekan oraz ogólna sprawność psycho-fizyczna. Z czasem także kilka odmian broni palnej. W przypadku mechaniki rozgrywki twórcy gry mieli nie lada orzech do zgryzienia. Jak pogodzić obraz przerażonej młodej kobiety, desperacko walczącej o przeżycie, z intensywną grą akcji? Początkowo udaje się świetnie: oskryptowane sekwencje zręcznościowe ukazujące prawdziwą walkę nieprzyjazną krainą wyglądają niesamowicie i których nie powstydzili by się twórcy kultowego już Uncharted. Pierwszy zgrzyt przychodzi w momencie, gdy Lara zaczyna oswajać się z zastaną rzeczywistością, która zmusza ją do sięgnięcia za broń. Fragmenty rozgrywki pozwalające nam zdecydować czy chcemy wyminąć naszych przeciwników, sprzątnąć ich po cichu lub z hukiem to bardzo dobre rozwiązanie. Niestety co jakiś czas zostajemy zmuszeni do zmierzenia się z uzasadnianą skryptem chmarą przeciwników, z którymi pani archeolog jest zmuszona poradzić sobie niczym Rambo. Gdzie wtedy podziewa się ta przerażona kilka godzin wcześniej dziewczyna?

Immersja

Na całe szczęście ta radosna i znana w grach niespójność nie psuje tego, co wbrew pozorom jest w tej grze najważniejsze i zarazem najlepsze - klimatu. Beznadziejne wręcz położenie Lary po katastrofie frachtowca zostało ukazane niezwykle sugestywnie, a każdy jej upadek oraz odniesiona rana sprawiają, że zwyczajnie odczuwamy ten fizyczny (i mentalny) ból razem z nią. A twórcy naprawdę postanowili pani archeolog nie oszczędzać, możecie wierzyć mi na słowo. Przyczyna bólu fizycznego jest oczywista, lecz szczególnie ważne jest to, co dzieje się z psychiką Lary podczas jej pierwszej, wyjątkowo koszmarnej przygody. Pierwsze zetknięcia ze zwierzęceniem i fanatyzmem kryjącym się w ludzkiej naturze na każdym kroku każe protagonistce weryfikować wpojone ideały wyniesione z dobrego domu. My natomiast, za sprawą wyśmienitej reżyserii, przeżywamy to razem z nią i desperacko staramy się dostosować. Szczęśliwie, pomimo okazjonalnych sekwencji a la Rambo, obserwacja przemiany młodej pani archeolog wcale na tym nie traci.

Grafika

Nie sposób przejść obojętnie obok oprawy wizualnej nowego Tomb Raidera. Mówiąc krótko, wygląda on po prostu pięknie, zarówno od strony technologicznej, jak i artystycznej. Wystarczy spojrzeć chociażby na zrzuty ekranu dołączone do niniejszej recenzji. Nieprzyjazna wyspa Yamatai, którą przyjdzie nam eksplorować podczas naszej wędrówki jest piękna w swej surowości, a powstałe na jej terenie starożytne zabudowania oraz fortyfikacje rozbitków robią niesamowite wrażenie za sprawą swojej złożoności. Otoczenie w Tomb Raider nie jest jedynie obowiązkowym elementem tła, a przepięknym popisem kierownictwa artystycznego, nad którym niejednokrotnie przyjdzie nam zawiesić oko. Natomiast doskonała animacja samego modelu Lary oraz tego, jak wyraża ona swoje emocje jest wisienką na tym przepysznym wizualnym torcie. Szkoda tylko że tych znakomicie wykonanych elementów nie dopełnia odpowiednio muzyka. Ścieżka dźwiękowa do najnowszej części Tomb Raider nie wyróżnia się na tle całości, a jedynie przyzwoicie spełnia swoją rolę.

Podsumowanie

To gra, której po prostu nie można przegapić i która pokazuje, że wciąż jest na rynku miejsce dla dobrze znanych już marek. Wszystko zależy od wykonania. Trapi mnie tylko jedna kwestia - twórcy gry, decydując się na reset marki, pokazali młodą Larę od zupełnie innej, bardziej ludzkiej strony. Czy w części drugiej powróci już bardziej ikoniczna bohaterka czy jednak twórcy będą starali się utrwalić jej nowy wizerunek? Bez względu na to, jaką decyzję podejmą, jestem przekonany, że po raz kolejny zrobią to doskonale.

Autor: Adam Szymański