Data publikacji:

The Last Oricru – recenzja. Gdyby Elex było soulslikiem

Dzieło czeskiego producenta GoldKnights reklamowane jest jako połączenie rozwiązań z soulslike’ów z narracją wyciągniętą wprost z cyklu Gothic od niemieckiego Piranha Bytes. Czy faktycznie tak jest i czy w ogóle takie połączenie miało szansę na odniesienie sukcesu? Tego dowiecie się z dalszej części recenzji gry The Last Oricru.
the last oricru

Czy warto zagrać w The Last Oricru? Recenzja gry

Kompletnie nie interesowałem się The Last Oricru przed premierą i teraz wiem, czemu. Produkcja niezależnego studia GoldKnights niestety rozczarowała mnie praktycznie pod każdym względem. Nie dlatego, że jest bardzo złą grą, tylko najzwyczajniej w świecie czuć, że twórcy nie wykorzystali odpowiednio potencjału, jaki drzemał w ich dziele. Zdaję sobie sprawę, że nad tym projektem pracowała niewielka ekipa, jednakże nie ma to żadnego znaczenia. Twórcy po prostu muszą mierzyć siły na zamiary, a nie porywać się z motyką na słońce, bo… może się uda. No, tym razem się nie udało, ale też nie ma wielkiej tragedii.
Jako wielki fan serii Gothic (a nawet słabego Eleksa), zdążyłem się uodpornić na toporność w grach wideo. Jednakże jestem w stanie grać w takie produkcje wyłącznie pod jednym warunkiem – muszą zachęcić mnie klimatem albo jakimś ciekawym, oryginalnym rozwiązaniem. To chociażby udaje się firmie Spiders, która także produkuje dosyć koślawe gry z segmentu AA, a i tak bardzo dobrze na tym wychodzi. Zarówno przy GreedFall, jak i tegorocznym Steelrising bawiłem się naprawdę dobrze, pomimo ubogiej warstwy technicznej. W The Last Oricru zabrakło mi tej iskry, która sprawiłaby, że dzieło czeskiego dewelopera przyciągałoby mnie do ekranu.
Domyślam się, że na papierze gra wyglądała naprawdę dobrze. Głównie dlatego, że twórcy zdecydowali się na połączenie dosyć klasycznego RPG-a z soulslikiem w stylu twórczości japońskiego studia FromSoftware. Taka mieszanka oczywiście miała rację bytu, jednakże producent nie był w stanie stworzyć ciekawego systemu walki, który przecież jest obowiązkowym elementem gier pokroju Dark Souls czy Elden Ring. Starcia w The Last Oricru są stosunkowo proste (tego akurat nie traktuję jako wady, bo można zwiększyć poziom trudności) oraz niesamowicie drewniane.
Gra miewa ogromne problemy z hitboksami, przez co nie każde trafienia zostają odczytane przez system, tak jak powinny. W dodatku postacie poruszają się bez żadnej gracji, a w atakach nie czuć siły. Efekt psuje też fatalny interfejs z potężnym i brzydkim paskiem zdrowia na środku ekranu, kiedy walczymy z bossami. A skoro jesteśmy przy podobieństwach do soulsów, to nie zabrakło oczywiście punktów odrodzeń w stylu ognisk z Dark Souls, gdzie możemy ulepszyć statystyki bohatera za zdobyte punkty doświadczenia. Oczywiście nie muszę dodawać, że przy zgonie tracimy naszego expa i możemy go odzyskać, kiedy powrócimy do miejsca, gdzie nasza postać wyzionęła ducha.
Gameplay jest mało spektakularny, tak samo jak oprawa wizualna. Gdyby nie wysoka rozdzielczość, to o The Last Oricru spokojnie można byłoby powiedzieć, że jest to gra z końcówki PlayStation 3 i Xbox 360. Widać to zarówno na modelach postaci (ach, te zarosty…), jak i projektach lokacji. Co prawda niektóre miejscówki potrafią cieszyć oko, jednakże nawet ładne tła zostają zaburzone przez coś brzydkiego. Brzydkie na pewno są też błędy techniczne, których jest tutaj od zatrzęsienia, począwszy od znikających tekstur, poprzez zacinania się postaci na obiektach, a na szalejącej kamerze kończąc. Część z tych rzeczy jest do poprawienia i trzymam kciuki, żeby studio GoldKnights nie porzuciło zbyt szybko swojego dzieła, tylko najpierw postarało się je odpowiednio załatać.
Żeby ten tekst nie został odebrany jako rant, zaznaczę, że niektóre rzeczy w The Last Oricru są naprawdę warte docenienia. Przede wszystkim podoba mi się, że jest to kolejny RPG po Outward czy Dolmen, który można w całości ukończyć w trybie kooperacji. Co prawda nie umniejszy to toporności rozgrywki, ale jak wiadomo – wspólne granie ze znajomymi zawsze ma wartość dodaną. Przyjemniej się też wtedy zwiedza interesujący świat i śledzi fabułę, która jest zdecydowanie najmocniejszym elementem tej produkcji. Może nie ze względu na jakiś wybitny scenariusz, ale dlatego, że daje graczowi ogromną swobodę w kreowaniu historii.
W The Last Oricru trafiamy do ciekawego uniwersum, łączącego w sobie elementy fantasy z science fiction, niczym we wcześniej już przytoczonym Eleksie od Piranha Bytes. Tutaj twórcy zabrali nas na planetę Wardenia, gdzie trafiamy w sam środek konfliktu pomiędzy mnichami z rasy Naboru a ich królową oraz jej armią. Do walki dołączają również humanoidalne szczury, które przez lata pełniły rolę niewolników. Gracz z kolei przejmuje kontrolę nad człowiekiem o imieniu Silver, który zostaje wybudzony z kapsuły kriogenicznej. Już od samego początku możemy decydować, z kim chcemy trzymać sztamę, co nie tylko wpływa na przebieg opowieści, ale także przekłada się na gameplay, ponieważ stając po stronie gryzoni, możemy np. uniknąć walk w strefach kontrolowanych przez szczurzych rebeliantów.
Bardzo żałuję, że twórcy The Last Oricru nie zdecydowali się na stworzenie bardziej skromnej produkcji, która traktowałaby walkę wyłącznie jako dodatek. Elementy soulslike’owe tylko przeszkadzały mi w chłonięciu historii. Jeśli więc cenicie sobie w grach swobodę działania, to zdecydowanie powinniście sprawdzić ten tytuł, ponieważ tutaj autentycznie wasze decyzje mają na cokolwiek wpływ. Musicie jednak być przygotowani na to, że jest to produkcja daleka od ideału pod względem technicznym.

Na czym zagrać w The Last Oricru?

Studio GoldKnights zdecydowało, że ich produkcja zrezygnuje z konsol poprzedniej generacji, co oznacza, że w The Last Oricru zagramy wyłącznie na komputerach osobistych oraz PlayStation 5 i Xbox Series X|S.

Premiera The Last Oricru – kiedy?

Gra czeskiego dewelopera zadebiutowała 13 października 2022 roku na wszystkich planowanych platformach. The Last Oricru na ten moment dostępne jest wyłącznie w wersji cyfrowej i nie wiadomo, czy kiedykolwiek doczeka się pudełkowego wydania.

Czy The Last Oricru posiada polską wersję językową?

Tak, produkcja posiada spolszczenie, ale wyłącznie w formie napisów. Twórcy zdecydowali, że dubbing pozostanie w oryginalnej, angielskiej wersji językowej. Polonizacja w przypadku tego tytułu jest bardzo istotna ze względu na liczne dialogi pomiędzy bohaterami.

Ile godzin zajmuje ukończenie The Last Oricru?

Do finału opowieści można dotrzeć w około dwadzieścia godzin, choć zależy to w dużej mierze od wybranego poziomu trudności. Dzieło GoldKnights oferuje sporo ścieżek fabularnych, dlatego gra zachęca do ponownego przechodzenia.
Grę do testów dostarczyła firma Plaion Polska, za co serdecznie dziękuję!

The Last Oricru na PC: minimalne wymagania sprzętowe

  • Procesor: Intel Core i5-7400 3.0 GHz / AMD FX-8320E 3.2 GHz
  • Pamięć RAM: 8 GB
  • Karta graficzna: 4 GB GeForce GTX 960 / Radeon RX 560 lub lepsza
  • Miejsce na dysku: 25 GB
  • System operacyjny: Windows 10 (64-bit)

The Last Oricru na PC: rekomendowane wymagania sprzętowe

  • Procesor: Intel Core i3-10100F 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 Pro 3350G 3.6 GHz
  • Pamięć RAM: 12 GB
  • Karta graficzna: 6 GB GeForce RTX 2060 / 8 GB Radeon RX 5700 lub lepsza
  • Miejsca na dysku: 25 GB
  • System operacyjny: Windows 10 (64-bit)
Zdjęcie: Materiały prasowe GoldKnights
Łukasz Morawski
Łukasz Morawski

Prawdopodobnie urodził się z padem w ręku i kawałkiem pizzy w ustach. Miłośnik wszystkiego, co związane z kulturą popularną i nowymi technologiami. Od najmłodszych lat gra w gry, ogląda filmy i seriale, czyta książki oraz komiksy. Jedno jest pewne - nie ma czasu na nudę.