Data modyfikacji:

RetrON: StarCraft

Czyli jak "WarCraft w kosmosie" zawojował świat.

Bardzo dobrze pamiętam dzień, w którym kupiłem pierwszego StarCrafta. Miałem wtedy dziesięć lat, rodzice zabrali mnie do sklepu z grami, gdzie w oczy od razu rzuciło mi otwierane z przodu, ciemnogranatowe pudełko (tak, gry były wtedy sprzedawane w dużych kartonowych pudłach) z podobizną dziwnego stwora. Po powrocie do domu tata zainstalował grę na naszym komputerze i tak rozpoczęła się moja wielka przygoda z branżą. Teraz rozumiecie już, dlaczego pierwszy StarCraft zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Zresztą, przypuszczam, że nie tylko w moim.

O opad szczęki prawie dwadzieścia lat temu przyprawiał już sam ekran startowy gry - przepiękne, animowane menu i klimatyczna muzyka wykonana na keyboardach. Jeżeli odpalicie pierwszego StarCrafta dzisiaj, z pewnością wyczujecie w ścieżce dźwiękowej charakterystyczną nutkę końca lat 90-tych. Nie brzmi to jak współczesna muzyka do gier, ale i tak robi robotę! Drugi okrzyk zachwytu wywoływało menu wyboru rasy. Pamiętam, że zgodnie z zaleceniami Blizzarda, przygodę rozpocząłem od kampanii ludzi. Po krótkim wprowadzeniu zostałem rzucony w wir wielkiej wojny pomiędzy trzema potężnymi rasami o dominację w sektorze Koprulu - zaradnych Terran, mistycznych Protossów i krwiożerczych Zergów.

Chociaż misjom kampanii fabularnej daleko do różnorodności, jaką wprowadziła druga część StarCrafta, dzięki doskonale rozpisanej historii, mocno zarysowanym bohaterom i przerywnikom filmowym, które zapierały dech w piersiach, oryginał nawet dzisiaj potrafi wciągnąć bez reszty. Warto wspomnieć też o tym, że dwadzieścia lat temu Blizzard wraz z grami wydawał obszerne instrukcje do gry, które nie tylko uczyły podstaw rozgrywki, ale stanowiły także bogate kompendium wiedzy na temat uniwersum i bohaterów. Nawet po wielu latach imiona, takie jak Jim Raynor, Sarah Kerrigan, Fenix czy Zeratul kołaczą się w mojej głowie, a wraz z nimi historie o heroicznych czynach, poświęceniu, zdradzie i zemście. Dzisiaj Blizzard na tę samą modłę tworzy strony internetowe swoich kolejnych produkcji.

Nie sposób nie wspomnieć też o stronie wizualnej pierwszego StarCrafta, która dwadzieścia lat temu zrobiła na mnie naprawdę piorunujące wrażenie. Kolonialne placówki Terran, usiana pradawnymi ruinami ojczysta planeta Protossów Aiur czy zamieszkały przez Zergów i spowity wiecznym ogniem świat Char to widoki, które chyba najlepiej zapamiętałem. Kiedy w sieci mignie mi gdzieś tytuł gry, do głowy od razu przychodzi mi czwarta misja kampanii Terran, w której Jim Raynor wraz z garstką żołnierzy musi ufortyfikować bazę w opuszczonej kolonii i bronić jej przed kolejnymi falami Zergów przez 30 długich minut. Pamiętam, że wtedy stanowiła ona dla mnie nie lada wyzwanie i musiałem do niej podejść kilkakrotnie zanim udało mi się w końcu doczekałem przybycia pomocy. StarCraft urzekał nie tylko sceneriami, ale także wyglądem modeli, animowanymi portretami i świetnym udźwiękowieniem jednostek - niektóre kwestie pamiętam doskonale nawet dzisiaj. Nie skłamię też jeżeli powiem, że StarCraft, który nie był wtedy zlokalizowany, bardzo mocno przysłużył się mojej nauce języka angielskiego.

Rozgadałem się na temat kampanii fabularnej, a przecież to nie dzięki niej oryginalny StarCraft osiągnął tak wielki sukces. Co więc o nim zadecydowało? Trzy zróżnicowane frakcje, trzymanie się przez twórców formuły "easy to learn, hard to master" oraz nastawione na potyczki sieciowe i przyjazne graczowi środowisko Battle.net. Mało kto ze starszego pokolenia graczy nie organizował w domu LAN Party albo turniejów z przyjaciółmi w osiedlowych kafejkach internetowych. Dodajcie do tego prosty w obsłudze edytor map, a otrzymacie grę, która skazana była na sukces. I tak też się stało - StarCraft był jedną z pierwszych gier e-sportowych, która w Korei urosła nawet do miana sportu narodowego.

Teraz, po prawie dwudziestu latach, StarCraft nadal żyje i ma się dobrze - wielkimi krokami zbliża się premiera odświeżonej wersji hitu. StarCraft Remastered wzbogaci się nie tylko o poprawioną grafikę i dźwięk, ale także różne dodatkowe funkcje, takie jak chociażby nowy system dobierania przeciwników w potyczkach sieciowych, czy tryb obserwatora, który pozwoli na łatwiejsze relacjonowanie rozgrywek. Warto wspomnieć też o tym, że niedawno Blizzard udostępnił za darmo antologię StarCrafta, w skład której wchodzą podstawka i równie dobry dodatek Brood War. 

 

Autor: Dawid Sych