Data modyfikacji:

Quo Vadis, Diablo?

Patrzymy w kryształową kulę, szukamy diabłów.

Seria Diablo od samego początku wyrosła na legendę, ale trzecia część ma problemy z dorośnięciem do ideału, jakim w oczach wielu były dwie poprzednie. Nawet mimo całkiem solidnego dodatku Reaper of Souls i nieustającej fali ulepszeń mało kto widzi w niej godnego następcę. Po wydaniu na konsolach Diablo III znajduje teraz nowe (kolejne?) życie na Switchu, gdzie, jak się okazuje, pasuje niemal idealnie, i choć chcę poświęcić kilka słów temu fantastycznemu portowi, większość tekstu będzie raczej patrzeniem w przyszłość i na boki, by zastanowić się, co jeszcze z Diablo może się stać.

  • Kup grę Diablo 3 Battle Chest (PC) na Ceneo.pl
  • Na dobry początek jednak: Switch. Platforma Nintendo ma magiczną właściwość dodawania uroku niemal wszystkiemu co się na niej ukaże i trzeba przyznać, w przypadku Diablo III naprawdę zrobiła kawał dobrej roboty. Choć ani w trybie przenośnym ani zadokowanym nie dostaniemy tu gry w 1080p, w żaden sposób nie rzutuje to na przyjemność czerpaną z siekania zastępów potworów. Obraz na handheldzie jest wyraźny i ostry, a nieco kreskówkowy styl graficzny wydaje się wręcz stworzony pod Switcha.

    Gra otrzymała parę drobnych bonusów – możemy między innymi używać symbolu Triforce przy portrecie naszej postaci, a Switch jako jedyna platforma dostanie możliwość grania przez LAN bez łączenia się z siecią – w sam raz na długie podróże lub granie ze znajomymi w knajpie lub na działce. Niestety, gdy na Gamescomie rozmawialiśmy z twórcami Diablo IIII o możliwej implementacji tego samego systemu na innych konsolach i PC, nabrali oni wody w usta i nie chcieli się niczym pochwalić.

    Spójrzmy jednak na konkurencję Diablo i porozmawiajmy o tym, jak wpływa ona na markę o dzielnych pogromcach potworów (i diabołów), bo od czasów, gdy Hack’n’Slash Blizzarda rządził niepodzielnie trochę się zdążyło zmienić.

    TITAN QUEST

    Znany też jako „jakim cudem ta gra wciąż żyje?!” twór THQ przez lata był odrobinę nowszą alternatywą dla Diablo II, a choć wydawca-matka gry upadła, Titan Quest nigdy nie zniknął ze świadomości graczy, a co pewien czas staje się (nawet w miarę atrakcyjnym) dodatkiem do różnych promocji i paczek.

  • Kup grę Titan Quest (PS4) na Ceneo.pl
  • Ta prowadząca nas przez Antyk i wszystkie jego mitologiczne wytwory gra to znak, jak Hack’n’Slashe wyglądały kiedyś i karma dla wszystkich złaknionych nostalgicznych (a czasem wręcz antycznych) rozwiązań. Titan Quest jest stosunkowo prosty, lecz jednocześnie tak rozbudowany, że potrafi dostarczyć dziesiątki godzin zabawy. Reedycja wyprodukowana przez THQ Nordic trochę przystosowała grę do dzisiejszych realiów, ale nie oszukujmy się, jeśli Diablo III jest już stare, to Titan Quest jest na krawędzi rozsypania się w pył.

    PATH OF EXILE

    Tego samego nie można jednak powiedzieć o drugim ważnym (jeśli nie: najważniejszym) konkurencie marki Blizzarda: darmowym Path of Exile od Grinding Gear Games. Podobnie jak wiele innych tytułów, także PoE starało się z początku nie odbiegać od tego, za co gracze kochali Diablo II, ale przez lata od wydania (a mówimy o obecnie pięcioletnim tytule) znalazło swoją własną, oryginalną drogę.

    Grinding Gear Games wstrzeliło się z premierą swojego tytułu idealnie – ponad rok po premierze Diablo III entuzjazm wielu fanów serii zdołał już przygasnąć, szczególnie po problemach takich, jak Dom Aukcyjny czy brak porządnej zawartości końcowej, pozwalającej zająć się czymś konkretnym po przejściu fabuły, która w Hack’n’Slashach nigdy nie jest przecież najważniejsza.

    Kiedy Blizzard naprawił wreszcie problemy ze swoją grą i zaczął na nowo czarować odbiorców, Path of Exile miało już bazę graczy i fanów, z którą mogło pójść w swoją stronę, stale aktualizując i rozbudowując stopniowo coraz mocniej odróżniającą się produkcję. Jako tytuł stworzony przez „hardkorowych” graczy oferowało i oferuje po dziś dzień dużo mroczniejszy i poważniejszy klimat, niż wyraźnie kreskówkowe Diablo.

    GRIM DAWN

    A jeśli już jesteśmy przy ponurości i mroku, obie te rzeczy aż w nadmiarze oferuje Grim Dawn, nieco świeższa i mocno rozbudowana produkcja, która całkiem mocno chwyciła fanów Hack’n’Slashy za serca.

    Nie oferuje ona zbyt wiele od strony fabuły, ale pozostaje ciekawym i przede wszystkim bardzo bogatym w zawartość tytułem, który także próbuje oczarować fanów Diablo II. Grim Dawn ma zaledwie dwa lata, ale już doczekał się rozbudowy o dodatek-DLC i wszystko wskazuje na to, że gra pozostaje żywa i przyciąga fanów. Patrząc, że podobnie jak Path of Exile jest ona produktem mniejszego studia, jest to coś, co warto chwalić.

    CO DALEJ

    Rzeczywistość, w jakiej ląduje Blizzard i Diablo jest więc dość jasno nakreślona. Z jednej strony siła marki wydawcy jak i samej gry powinna bez problemu przyciągnąć do niej fanów nawet, jeśli twórcy zdecydują się wrócić do bardziej ponurych i mrocznych klimatów, z drugiej jednak ciężko dostrzec powód, dla którego mieliby to robić.

  • Kup grę Diablo 3 Battle Chest (PC) na Ceneo.pl
  • Wizerunek Blizzarda przez lata mocno się zmienił – firma stara się jak najbardziej sygnalizować, że tworzy produkty dla szerokiej gamy konsumentów, do tego tak przyjazne użytkownikom, jak to tylko możliwe. To, na czym bazują konkurencyjne Hack’n’Slashe zwyczajnie przestaje być głównym punktem zainteresowania firmy, która oczarowała rzesze graczy (a co ważniejsze, często „niezagospodarowanych”, bo niechętnych pewnym sztywniejszym, smutniejszym klimatom graczek) i robi z tego całkiem przyzwoity biznes.

    Także Diablo III, w swojej finalnej, dopieszczonej i rozbudowanej formie dostępnej dzisiaj jest produktem, którego siła tylko częściowo tkwi w klimacie, a w znacznym stopniu opiera się na fajnych łupach i dużej różnorodności. Jeśli więc faktycznie, jak twierdzą plotki, powstaje właśnie Diablo 4, istnieje duża szansa, że i ono będzie zmierzać w bardziej kreskówkowym, lekkim kierunku… i że odpuści sobie zabawę  w fabularną kampanię, którą w ostatniej części i tak nikt się nie zachwycał.

    CO TO ZA BAJKA

    Nie oszukujmy się – cudem jest, że historia o piekielnych braciach, którzy wyskakują jak… diabełki z pudełka to dość duży cienkusz, który ledwie co starczył na trzy części, które dostaliśmy. A jednak Diablo jest grą właśnie o tym – o tłuczeniu piekielnych zastępów z pieśnią na ustach i tonami sypiących się z bestii łupów. Opowiadanie czegoś poza „o nie, oni się znowu uwolnili” nie jest potrzebne, by uzasadnić rzezanie potworów, a praktycznie nikt nie gra w te produkcje po to, by ekscytować się opowiadaną historią. To tylko pretekst, nic więc nie stoi na przeszkodzie, by go zwyczajnie usunąć. Tworzenie ciekawych lokacji, które będą zmieniać się na tyle, by gracze mogli i chcieli do nich raz za razem wracać powinno zdecydowanie wystarczyć. Polowanie na „legendary” i zestawy przedmiotów raczej na tym nie ucierpi.

    KASA TEŻ SIĘ MUSI ZGADZAĆ

    Diablo jest obecnie najmniej monetyzowaną (choć nie koniecznie najgorzej zarabiającą) marką w ofercie Blizzarda – praktycznie wszystkie inne tytuły, na czele z Overwatchem i Hearthstonem oferują jakieś możliwości monetyzacji i dokupywania dodatkowej zawartości, podczas gdy Diablo III ma poza podstawką do sprzedania jedynie jeden dodatek oraz DLC z Nekromantą, nie jest to więc droga do zbicia milionów.

    Choć otwarcie się na kolejny nowy rynek w postaci Switcha bez wątpienia przyniesie Blizzardowi solidny zastrzyk pieniędzy, nie zmienia to faktu, że zbliżamy się do punktu, gdy marka będzie wymagać pewnego odświeżenia. Wraz z nim mogą przyjść dodatkowe formy płatności i atrakcje do kupienia, co nie powinno dziwić nikogo, kto śledzi polityki dużych wydawców. Szczęśliwie, patrząc na punkt, w jakim znajduje się rynek i nastawienie graczy do mikrotransakcji  raczej nie powinniśmy się spodziewać hazardowych, losowych elementów wciskanych nam przez gardło, a raczej czegoś bardziej wyrafinowanego, jak przepustki sezonowe i regularnie wydawana, choć potencjalnie dodatkowo płatna zawartość

    NIE WSZYSTKO NA RAZ

    Ważną rzeczą pozostaje jednak prosty fakt: wszystkie te rzeczy nie muszą ukazać się na raz, ani nawet w jednej grze. Od pewnego czasu przebąkuje się, że obrabianych jest kilka związanych z marką Diablo projektów, a jedna z plotek mówi, że jeden z nich to gra MMO, potencjalnie nawet następca World of Warcraft. O ile ciężko sobie wyobrazić, co musiałoby takie Diablo-MMO zrobić, by dorównać bogactwu siostrzanego uniwersum Blizzarda, może to być bardzo ciekawy prospekt rozwoju nie rozwiniętego jeszcze w dużym stopniu świata Sanktuarium.

    Do tego spodziewać się można, że dostaniemy klasyczną, izometryczną „Czwórkę”, o której powiedzieliśmy trochę wcześniej, a poza tym… cóż, możemy tylko fantazjować. Bez wątpienia jest tu miejsce na pierwszoosobowego (albo trzecioosobowego) Hack’n’Slasha w stylu Dark Messiah of Might and Magic czy serii w stylu Hexen jako, że nie dostajemy zbyt wiele produktów tego typu, byłaby to bardzo miła niespodzianka. Warto też pamiętać, że Blizzard wciąż nie ma własnego Battle Royale, a fani Diablo zawsze pozytywnie patrzyli na możliwość pojedynków swoich wypasionych, bardzo twardych postaci.

    Możliwości są nieskończone, a ostatnimi czasy mówi się nawet, że gra może doczekać się animacji w stylu tego, co dla Castlevanii zrobił Netflix. Pozostaje więc patrzeć w przyszłość, przyglądać się kolejnym doniesieniom i zgadywać, gdzie właściwie zmierza Diablo tym razem.

    Autor: Artur Cnotalski