Data modyfikacji:

Podróż w głąb dziecięcych koszmarów. Recenzja Little Nightmares

Znak jakości od Freddy'ego Kruegera.

Na początku bieżącego miesiąca Cenega przygotowała zamknięty pokaz Little Nightmares, podczas którego dziennikarze mogli ograć jeden z rozdziałów występujących w pełnej wersji gry. Już wtedy czułem, że mam do czynienia z niezwykle interesującym tytułem, mającym ogromny potencjał na wejście do czołówki najlepszych atmosferycznych przygodówek ostatnich lat. Czy tak się stało? Już spieszę z odpowiedzą.

ŚMIERĆ MI NIE STRASZNA

Zgodnie z obietnicami twórców, wszystkie błędy, jakie były zauważalne podczas testów, zostały wyeliminowane. Wcześniej największy problem dotyczył diabelnie długich ekranów ładowania, potrafiących kompletnie wybijać z rytmu gry. Rozgrywka momentami bywa wymagająca, co jednocześnie przekłada się na liczne zgony. Na szczęście, obecnie poziomy wczytywane są natychmiastowo, dlatego po utracie życia nie warto nawet sięgać po smartfona, żeby sprawdzić status znajomych w mediach społecznościowych.

Pod względem technicznym, gra stoi na niesłychanie wysokim poziomie. Właściwie w żadnym momencie nie uświadczyłem nawet najmniejszego błędu, zaburzającego rytm opowieść. Jedyne problemy może niekiedy sprawiać ustawienie kamery oraz możliwość poruszania się przez bohaterkę w głąb lokacji. Przez to, momentami ciężko jest określić, czy wykonany przez nas skok zakończymy powodzeniem czy porażką. Twórcy gry pracowali kiedyś nad portem LittleBigPlanet na konsolę PlayStation Vita, dlatego jeśli kiedykolwiek graliście w jakąś odsłonę tej serii, to wiecie z jakim modelem sterowania będziecie mieć styczność w dziele Tarsier Studios.

JA NIC NIE WIEM

Fabuła Little Nightmares to jedna wielka zagadka. W trakcie gry nie dowiadujemy się praktycznie niczego odnośnie uniwersum oraz protagonistki, a podstawowe informacje wyciągamy wyłącznie z okładki. To dzięki niej wiemy, że mała dziewczynka, nad którą przejmujemy kontrolę nosi imię Six, a za miejsce akcji służy kopulasty statek łączący w sobie więzienie z miejscami przeznaczonymi na rozrywkę. Jak główna bohaterka trafiła do tego miejsca i dlaczego jest wielkości skrzata? Tego dowiecie się już w trakcie przechodzenia gry... albo i nie.

Ta tajemniczość produkcji buduje rewelacyjny klimat, od początku do końca trzymający gracza w garści. Nie tylko odpychający wygląd pomieszczeń wywołuje ciarki na plecach, ale także postacie napotykane podczas ucieczki. Na naszej drodze staje między innymi ślepy jegomość z niewyobrażalnie długimi rękoma, agresywni kucharze oraz dzika horda wygłodniałych tłuściochów. Wszystkie elementy gry tworzą jedną spójną całość i ani przez chwilę nie czułem, że jakiś fragment nie pasuje do układanki. Tarsier Studios przygotowało własną wizję koszmaru, do którego lepiej byłoby nigdy nie trafić.

CHCIAŁOBY SIĘ WIĘCEJ

Szkoda tylko, że cała zabawa trwa tak boleśnie krótko. Nie spieszyłem się zbytnio z zaliczaniem kolejnych zagadek logicznych, a i tak doszedłem do finału opowieści w niecałe cztery godziny. Historia została podzielona na pięć rozdziałów, ale spokojnie można byłoby dorzucić dodatkowe wątki. Może wtedy przygody Six byłyby bardziej zrozumiałe, chociaż akurat w tym przypadku tajemniczość opowieści działa na jej korzyść. W trakcie przeprawy przez coraz to bardziej pokręcone pomieszczenia natrafiamy nie tylko na niezbyt skomplikowane łamigłówki, ale również na etapy zręcznościowe, polegające w dużej mierze na uciekaniu przed przeciwnikiem. To właśnie w tych momentach gra bywa najbardziej przerażająca i wywołuje u gracza najwięcej emocji. Producentowi dzięki krótkiemu czasowi rozgrywki, udało się zadbać o różnorodność "zadań", dlatego do samego końca jesteśmy zaskakiwani kolejnymi rozwiązaniami i pomysłami.

Little Nightmares to rewelacyjny tytuł, którego największym problemem jest szybkie dotarcie do napisów końcowych. Rozgrywka bywa tak wciągająca, że chciałoby się dużo, dużo więcej. Mimo to, z pewnością drugi raz podejdę do przygody małej Six, żeby przytulić wszystkie skrzaty lub zniszczyć poustawiane tu i ówdzie małe figurki. Możliwe, że wtedy otrzymam alternatywne zakończenie, będące trochę bardziej optymistyczne od tego, jakie dane było mi obejrzeć. Ta gra wciąga i nawet sporadyczne problemy z kamerą nie przeszkadzały mi w chłonięciu jej niesamowitego klimatu. Mroczne Limbo otrzymało właśnie godnego konkurenta.

Grę do testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Łukasz Morawski