Historia jest sztampowa do bólu i tak naprawdę stanowi wyłącznie pretekst do tego, żeby wymierzyć komuś kopniaka w twarz. Może to nieprofesjonalne, ale przyznam szczerze, że dosyć szybko przestałem śledzić dialogi, skipując je jak najszybciej (a zdarza mi się to… praktycznie nigdy), żeby nie odrywać się zbytnio od dania głównego, czyli walki z oponentami. Już od pierwszych minut wiedziałem, że będzie to produkcja, z jaką bardzo mocno się zaprzyjaźnię. Momentami czułem, jakbym ponownie spędzał czas przy grze Jackie Chan Stuntmaster z 2000 roku, którą namiętnie ogrywałem na mojej wysłużonej konsoli PlayStation One.