Data modyfikacji:

Master of Orion: Conquer the Stars - recenzja

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

W czasach dynamicznych strzelanek i ekscytujących gier akcji, produkcje takie jak nowy Master of Orion z założenia powinny odnieść druzgocącą porażkę. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie i najnowsza gra NGD Studios (kierowanego przez Wargaming) trafi do jak najszerszego grona odbiorców, ponieważ zdecydowanie na to zasługuje. Od razu zaznaczam, że nie jest to pozycja przeznaczona wyłącznie dla maniaków gatunku 4X, tylko produkt bardziej przystępny, przy którym będą mogli bawić się również gracze dotychczas nie próbujący swoich sił w strategiach turowych.

Starsi czytelnicy z pewnością pamiętają serię Master of Orion. Trzy poprzednie odsłony są absolutnymi klasykami, i nawet dzisiaj przyjemnie spędzimy przy nich wolną chwilę. Zwłaszcza przy "dwójce", będącej zdecydowanie najlepszą częścią cyklu. Conquer the Stars wykorzystuje wiele rozwiązań z poprzedniczek, odpowiednio je modyfikując i dostosowując do współczesnych trendów. Mimo wszystko, to nadal produkcja nastawiona na długie posiedzenia, podczas których rozwijamy sterowaną przez nas rasę, podbijamy inne planety oraz walczymy lub nawiązujemy sojusze z innymi cywilizacjami.

MULTIKULTURALIZM PEŁNĄ GĘBĄ

Przed przystąpieniem do rozgrywki, musimy zdecydować, komu chcemy przewodzić. Do wyboru mamy dziesięć różnorodnych ras, charakteryzujących się odmiennym stosunkiem do takich tematów jak wojna, polityka czy ekonomia. Wybierając konkretną nację, z góry zakładamy jak mniej więcej będzie przebiegała dalsza gra. Dla przykładu, korzystając z usług Ludzi, duży nacisk położymy na dyplomację. Natomiast, gdy wybierzemy Psilonów, znacznie łatwiej będzie nam osiągnąć wysoki poziom technologiczny. Osobiście najczęściej grałem Alkarianami, ptakopodobnymi istotami, które są nie tylko inteligentne, ale także nie mają problemów z wyruszeniem na wojnę. Jeśli żadna z dostępnych ras nie jest dla Was odpowiednia, dzięki specjalnym opcjom istnieje możliwość stworzenia własnej nacji. Za pomocą kilku suwaków ustalamy poszczególne statystyki, pasujące do prywatnych upodobań.

Master of Orion: Conquer the Stars nie oferuje klasycznego trybu fabularnego. Zamiast tego, sami decydujemy z iloma rasami chcemy konkurować, jak dużo ma być planet na mapie oraz jaki rodzaj galaktyki preferujemy. Dokonane wybory mają ogromny wpływ na późniejszą rozgrywkę i znacząco wpływają na jej poziom trudności. Dzięki kombinowaniu w opcjach, w łatwy sposób dostosujemy grę do swoich umiejętności. Właśnie w tym miejscu rozchodzą się drogi niedzielnych graczy i prawdziwych hardcore'owców.  I to w tej produkcji bywa naprawdę piękne, że dzięki takim rozwiązaniom jest ona przystępna dla każdej grupy odbiorców.

INTERSTELLAR JAK SIĘ PATRZY

Kiedy już wylądujemy w przestrzeni kosmicznej, pierwsze co musimy zrobić to zadbać o pierwotną planetę. Żeby móc ją rozbudować, musimy wypuścić z bazy statki kosmiczne, które zdobędą odpowiednie surowce i wyeliminują pobliskie zagrożenie. Pojazdami sterujemy w sposób turowy po wyznaczonych przez twórców trasach. Oznacza to, że nie możemy w każdym momencie lecieć w dowolnym kierunku, tylko cały czas jesteśmy ograniczeni wielką pajęczyną dróg. Na szczęście występuje sporo rozgałęzień, pozwalających na korzystanie ze skrótów. Nie zmienia to faktu, że dotarcie w odległy kraniec galaktyki często trwa zdecydowanie zbyt długo.

W trakcie eksploracji kosmosu natrafimy na wiele niespodzianek i niejednokrotnie będziemy musieli decydować czy chcemy ryzykować zdrowiem swoich ludzi, w zamian za odkrycie nowych sekretów. Galaktyki wypełnione są po brzegi planetami, anomaliami, czarnymi dziurami oraz innymi elementami występującymi w przestrzeni kosmicznej. Warto zwracać uwagę, gdzie chce się lecieć, ponieważ w każdym momencie istnieje szansa, że trafimy na agresywnych piratów, fruwające potwory czy inne rasy, niekoniecznie chcące z nami pertraktować.

ZESTAW MŁODEGO STRATEGA

Jeżeli przyjdzie nam stanąć w szranki z przeciwnikiem, to mamy do wyboru trzy rozwiązania - wspomaganie dowodzenia, pełną kontrolę oraz widza. Pierwszą opcję przeznaczono głównie dla osób chcących wziąć udział w efektownych starciach, ale nieszczególnie radzących sobie w grach strategicznych. Wybierając drugi wariant, jesteśmy całkowicie zdani na swoje umiejętności, przez co tryb ten polecałbym wyłącznie zapaleńcom. Ostatnie rozwiązanie bywa natomiast idealne dla graczy wolących oddać przebieg bitwy w ręce sztucznej inteligencji. Sam kilkukrotnie z niego korzystałem, żeby móc obejrzeć z bliska pojedynki, które wyglądają niezwykle efektownie.

Walka rozgrywa się w czasie rzeczywistym, ale mimo to występuje w niej sporo elementów taktycznych. W dowolnym momencie korzystamy z aktywnej pauzy, żeby w tym czasie ustawić formację floty, ustalić jej trasę oraz wybrać metodę ataku. Kombinacji mamy całkiem sporo, ale nie są zbyt trudne w opanowaniu. Osoby o trzeźwiejszych umysłach mogą jednak dzięki nim wykreować całkiem zgrabne walki. Mimo wszystko, według mnie bitwy są trochę zbyt chaotyczne, głównie ze względu na denerwującą pracę kamery, nad którą nie zawsze jest łatwo zapanować.

PIMP MY PLANET

Wróćmy z dalekich wojaży i poświęćmy chwilę uwagi bardziej przyziemnym sprawom - planetom i ich zarządzaniu. Dbając o kolonię bierzemy pod uwagę takie rzeczy jak poziom populacji oraz jego morale, bezpieczeństwo lokalnej społeczności, a także skalę zanieczyszczeń środowiska. Gdy wszystkie wymienione elementy zostaną utrzymane na wysokim poziomie, nie musimy grać w strachu, że na planecie wybuchną strajki, albo stanie się ona nieprzydatna do życia ze względu na skażenie powietrza. Żeby bazy radziły sobie jak najlepiej, musimy realizować tzw. "Priorytety Kolonii" podzielone na trzy kategorie: Badania, Żywność i Produkcja.

Pierwszy z priorytetów pozwala sterowanej przez nas rasie na opracowanie nowych technologii oraz pojazdów, potrzebnych do ekspansji kosmosu. Realizując badania, opracowujemy wyłącznie projekty, które następnie oddajemy w ręce konstruktorów. Wtedy wchodzi do akcji dział produkcji, nastawiony na wdrażanie w życie wcześniej opracowanych schematów. Warto pamiętać żeby na jak najwyższym poziomie utrzymać status żywności, w przeciwnym rasie społeczeństwo zacznie przymierać głodem, co może zwiastować rychłą drogę ku zagładzie. Wraz z biegiem gry będziemy podbijać kolejne planety, przez co sprawa odrobinę się skomplikuje. Należy jednak pamiętać o wszystkich koloniach i każdej poświęcać mniej więcej tyle samo uwagi.

RAJ DLA USZU

Oprawa wizualna jest w miarę okazała, a co najważniejsze, świetnie dostosowuje się do realiów gry. Praktycznie niczego poważniejszego nie mogę zarzucić grafice, ponieważ każdy jej element został wykonany z odpowiednim pietyzmem. Mile zaskoczyła mnie porządna optymalizacja, dzięki czemu nawet na gorszym sprzęcie  możemy zagrać na wyższych detalach i z lepszą rozdzielczością. Na ogromnego plusa zasługuje ponadto ogromna różnorodność występujących w grze elementów. Każda z ras posiada unikatowe jednostki, a występujące w galaktyce planety różnią się wyglądem i klimatem.

Prawdziwym mistrzostwem świata jest natomiast warstwa dźwiękowa. Co prawda, soundtrack nie zaskakuje niczym specjalnym, ale wykorzystane w grze utwory potrafią zbudować odpowiednią atmosferę - na szczególną uwagę zasługuje melodia z menu głównego. Prawdziwa jazda bez trzymanki zaczyna się, gdy zauważymy kto odpowiada za podkładanie głosów przedstawicielom wszystkich ras. W obsadzie dubbingowej wystąpiły takie postacie jak Mark Hamill, Robert Englund, Troy Baker czy Nolan North. Słuchanie ich głosów bywa prawdziwą przyjemnością, zwłaszcza dla osób zainteresowanych tematyką science-fiction. Wargaming naprawdę zaszalało podczas zbierania obsady.

MISJA WYKONANA

Master of Orion: Conquer the Stars to udany przedstawiciel gatunku 4X, skrojony w taki sposób, żeby dawać radość mniej i bardziej doświadczonym graczom. Gameplay jest złożony, ale nie przytłacza użytkownika milionami tabelek oraz statystyk. Dodatkowo, sami jesteśmy w stanie dostosowywać rozgrywkę do własnych upodobań, a duża liczba opcji sprawi, że zanim przetestujemy je wszystkie minie wiele godzin. Zwłaszcza, gdy zdecydujemy się na podbijanie galaktyk z innymi graczami w trybie multiplayer.

Grę do testów dostarczyła firma Wargaming, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Łukasz Morawski