Odyseja 10 000 BC.
Przyznam szczerze, że nie lubię serii Far Cry. Powiem więcej, jestem na nią wręcz uczulony. Ciekawość zawodowa nie pozwoliła mi jednak przejść obojętnie obok najnowszej części. I wiecie co? Przeżyłem pozytywne rozczarowanie. Jeżeli jesteście ciekawi dlaczego, czytajcie dalej.
10 000 BC
Far Cry Primal przenosi nas do epoki kamienia łupanego. Jako jedyny pozostały przy życiu członek wyprawy łowieckiej próbujemy zawładnąć fikcyjną krainą Oros. Zadanie nie jest łatwe, ponieważ chętnych jest znacznie więcej - na naszej drodze spotkamy między innymi bezlitosnych kanibali, czy plemię, które lubuje się w paleniu obcych żywcem. Jakby tego było mało, ludzie dopiero zaczęli wspinaczkę na szczyt łańcucha pokarmowego - światem nadal rządzą olbrzymie mamuty, tygrysy szablozębne i inne krwiożercze bestie, które za nic mają człowieka.
Tak w skrócie przedstawia się fabuła Far Cry Primal. Jeżeli spodziewaliście się historii wielkiej miłości z kosmitami w tle, to muszę zawieść Wasze nadzieje. Tutaj chodzi wyłącznie o przetrwanie i dominację. Bohaterowie nie mają żadnych ukrytych motywów, kierują nimi najbardziej pierwotne z ludzkich emocji i instynktów. Szczątkowa fabuła, o dziwo, doskonale wpisuje się w tematykę gry. Niektórym może wydać się to nudne, ale mnie ten klimat od razu przypadł do gustu.
Walcz lub giń
Niebezpieczeństwo czyha na nas każdym kroku, nie jesteśmy jednak bezbronni. Oprócz włóczni, krzemiennych noży, maczugi oraz łuku i strzał, w nasze ręce oddano również nieco bardziej fantazyjne uzbrojenie w postaci bomb zapalających, czy pszczelich. Pomocą służą nam także oswojone zwierzęta - sowa może oznaczać wrogów i atakować ich z powietrza, a niedźwiedź, czy tygrys szablozębny wspierać nas podczas potyczek i polowań.
Kluczem do przetrwania jest rozwijanie umiejętności z zakresu zbieractwa łowiectwa, walki itd., które poznajemy awansując na kolejne poziomy doświadczenia, jak również przyjmując do plemienia różnych specjalistów, czy rozbudowując wioskę. Postęp uzależniony jest od posiadanych zasobów. Mimo że rzemiosło wygląda tutaj tak samo, jak w innych grach, nie stanowi jedynie ciekawego dodatku, ale integralną część opowieści.
Rozgrywka, jak zwykle, opiera się na eksploracji. Niszcząc obozowiska i wioski wrogich plemion, odblokowujemy punkty szybkiej podróży i stopniowo przejmujemy kontrolę nad Oros. Jak na klasyczną "piaskownicę" przystało cała kraina usiana jest różnorodnymi zadaniami dodatkowymi, takimi jak potyczki z innymi grupami ludzkimi, czy uwalnianie i eskortowanie współplemieńców. Największą frajdę sprawiają jednak polowania na szczególnie niebezpieczne zwierzęta.
Genialna sekwencja początkowa pokazująca polowanie na mamuty to dopiero początek. Zwierzę trzeba najpierw wytropić, później osaczyć i w końcu zabić. Niektóre dzikie stworzenie można oswoić, zyskując tym samym potężnego sprzymierzeńca. Inne zadania nie są tak emocjonujące, ale doskonale wpisuję się w atmosferę gry. Zwykle ograniczają się do eliminowania wrogów i pozyskiwania zasobów, dzięki którym plemię rośnie w siłę. Niestety, szybko robią się powtarzalne.
Jako że akcja rozgrywa się jeszcze przed wynalezieniem koła, zmuszeni jesteśmy do przemierzania Oros pieszo lub na grzbiecie zwierzęcego towarzysza. Spora liczba punktów szybkiej podróży sprawia, że podróżowanie nie jest uciążliwe. Szkoda tylko, że twórcy nie zdecydowali się na udostępnienie nam dłubanek, które pozwalałyby na szybką przeprawę przez rzeki, czy jeziora. Jest to tym bardziej bolesne, że łodzie można tu i ówdzie znaleźć.
Raj utracony
Strona wizualna Far Cry Primal stoi na bardzo wysokim poziomie. Oros urzeka dziewiczymi krajobrazami, jak również bogactwem flory i fauny. Kraina dzieli się na kilka regionów, które różnią się wyglądem i klimatem, co nie pozostaje bez wpływu na rozgrywkę. Wyprawa na mroźną północ wymaga posiadania cieplejszych ubrań i regularnego dostępu do ognisk.
Równie dobrze wypada oprawa dźwiękowa, poczynając od odgłosów otoczenia, szczególnie w nocy, a na prymitywnym języku używanym przez członków naszego plemienia kończąc. Ten ostatni element zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ Ubisoft zaprosił do współpracy lingwistów, którzy odpowiednio uprościli zrekonstruowany język praindoeuropejski.
Nowa jakość
Spoglądając na Far Cry Primal chłodnym okiem, większość zobaczy kolejną odsłonę serii, tyle tylko, że osadzoną w zupełnie nowych realiach. Moim zdaniem jest to zbytnie uproszczenie. Realia tak naprawdę zmieniają całkowicie postrzeganie gry. Pozyskiwanie zasobów i rzemiosło, walka o terytorium oraz uproszczona do bólu fabuła nie są tutaj sztucznymi elementami urozmaicającymi na siłę rozgrywkę, ale jej nieodłączną częścią, która buduje niepowtarzalna atmosferę.
Największą siłę Far Cry Primal stanowi wiarygodność. Widać, że twórcy dążyli do jak największego autentyzmu, nie popadając jednak w realizm. Sprawia to, że poziom immersji jest wręcz niesamowity, za co należą im się gromkie brawa. Tu i ówdzie twórców poniosła fantazja, pojawiają się też liczne niespójności i zwyczajne błędy. Zwykle jednak wszystko mieści się w granicach rozsądku. Pamiętać należy również o tym, że celem przyświecającym studiu Ubisoft Montreal nie było stworzenie symulatora jaskiniowca.
Jako odwieczny wróg serii Far Cry i sandboksów w ogóle, z czystym sumieniem mogę polecić najnowszą odsłonę, każdemu komu nie przeszkadzają nietypowe realia i szczątkowa fabuła. Primal ma szansę zapewnić Wam przednią rozrywkę na długie godziny.
Grę do testów dostarczyła firma Ubisoft, za co serdecznie dziękujemy!
Autor: Dawid Sych