Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia.
Siedem długich lat musieliśmy czekać, aby móc w końcu powrócić na pustkowia Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Kiedy w czerwcu Bethesda oficjalnie zapowiedziała czwartą część kultowej serii, serca fanów od razu zabiły szybciej.
Oczekiwania wobec Fallout 4 rosły w miarę udostępniania przez twórców kolejnych materiałów związanych z grą. Teraz, kiedy nareszcie trafiła w nasze ręce, możemy na własne oczy przekonać się, czy warto było czekać i ostrzyć sobie apetyt.
Dwieście lat później
Historia opowiedziana w Fallout 4 rozpoczyna się 23 października 2077, czyli w dniu, w którym świat dobiegł końca. Na własne oczy oglądamy atomową zagładę, a chwilę później trafiamy do Krypty oznaczonej numerem 111, gdzie zostajemy zahibernowani na ponad 200 lat.
W trakcie snu nieznani osobnicy włamują się do schronu i porywają nasze dziecko. Po przebudzeniu od razu wyruszamy na poszukiwania. Zanim dopniemy celu, przemierzymy postapokaliptyczny Boston i jego okolice, napotkamy sprzymierzeńców i narobimy sobie wrogów.
Fabuła od razu budzi skojarzenia z Fallout 3, gdzie zadaniem gracza było odnalezienie ojca. Po pewnym czasie spędzonym z najnowszą odsłoną serii okazuje się jednak, że było to tylko pierwsze wrażenie, a historia opowiedziana przez twórców idzie własnym torem.
I tym razem to nie w głównej linii fabularnej, ale w wykreowanym świecie oraz zadaniach pobocznych, które potrafią nieraz zaskoczyć, tkwi największa siła gry. Często można złapać się na tym, że przemierzamy pustkowia bez konkretnego celu i łapiemy się różnych zajęć.
Zadania poboczne cechuje spora różnorodność, przez co zwyczajnie chce się ich podejmować. Wyjątek stanowią misje dla sprzymierzonych frakcji, które są do bólu proste i powtarzalne, co sprawia, że bardzo szybko się nudzą i nie zachęcają do zabawy.
Narodziny bohatera
Pierwsza poważna zmiana względem wielkich poprzedników rzuca się w oczy już na początku gry i dotyczy rozwoju postaci. Nadal opiera się on na systemie SPECIAL (akronim pochodzący od nazw głównych atrybutów), który na potrzeby gry został odpowiednio zmodyfikowany.
W skrócie wygląda to tak, że atrybuty, umiejętności i profity wrzucone zostały do jednego worka, a następnie wymieszane. Każdy awans na kolejny poziom doświadczenia wiąże się z koniecznością dokonania przez gracza trudnego wyboru, który będzie miał znaczące konsekwencje.
Nowy system jest zdecydowanie bardziej przyjazny dla osób, które do tej pory nie miały styczności z serią, dla zagorzałych fanów, którzy uwielbiali buszowanie w statystykach, może okazać się jednak zbyt uproszczony. To czy się spodoba zależy wyłącznie od siły przyzwyczajeń i gustów.
Mowa jest srebrem...
Interakcje z postaciami niezależnymi to w Fallout 4 chleb powszedni. Niestety, dialogi wypadają bardzo nierówno, trafiają się i lepsze, i gorsze, wszystkie jednak ustępują temu, co pokazał Wiedźmin 3: Dziki Gon. Brak im autentyczności, przez co niekiedy wydają się wymuszone.
Na domiar złego zostały do bólu uproszczone. Każda konwersacja oferuje maksymalnie cztery opcje dialogowe, które odpowiadają... czterem przyciskom na kontrolerze. Właściciele konsol może i docenią to rozwiązanie, ale hardkorowi fani komputerowych gier role-playing już niekoniecznie.
Na szczęście, w kwestii charyzmy nic się nie zmieniło. Im wyższa wartość atrybutu, tym większa szansa na to, że w trakcie rozmowy pojawią się dodatkowe opcje dialogowe, które mogą mieć znaczący wpływ na przebieg wydarzeń.
Skoro już o relacjach z innymi postaciami mowa, nie można nie wspomnieć o tym, że w Fallout 4 zabrakło miejsca na system reputacji, który odgrywał tak istotną rolę w poprzednich odsłonach serii. Szkoda, ponieważ bardzo wzbogacał rozgrywkę.
... a karabin złotem
W Fallout 4 powraca inspirowany pierwszymi częściami serii system V.A.T.S., który sprawia, że czas wyraźnie zwalnia, dzięki czemu możemy oddać strzał w konkretną część ciała. Ilość działań ograniczona jest punktami akcji.
Niestety, nie można tyle dobrego powiedzieć o walce wręcz, która wydaje się nieco zbyt toporna. Co więcej, w trybie V.A.T.S. nie można wybrać konkretnej części ciała, co uniemożliwia chociażby okaleczenie przeciwnika, które może ułatwić starcie.
I tak już widowiskowe walki dodatkowo urozmaicają trafienia krytyczne, nierzadko kończące się efektownymi egzekucjami. Aby móc je wykonać, należy wypełnić znajdujący się u dołu ekranu pasek, co zależy od celności naszej postaci i jej szczęścia.
Ramię w ramię
Przemierzając świat gry napotkamy wiele postaci, które zechcą wspomóc nas w misji. Potencjalni towarzysze różnią się między sobą charakterami. Dlaczego jest to takie ważne? Ponieważ każda reaguje inaczej na działania gracza i podejmowane przez niego decyzje.
Poza tym mają inne statystyki. Jest to o tyle istotne, że odpowiednio dobrany kompan może być bardzo pomocny w trakcie gry. Oczywiście, o ile dysponuje umiejętnościami, których sami zdecydowaliśmy się w toku gry nie rozwijać.
Świat wielkich możliwości
Grając w Fallout 4 naprawdę ciężko o nudę. Kiedy znudzimy się już problemami wielkiego świata, możemy zająć się przeczesywaniem opuszczonych domów, budowaniem osad i rozwijaniem kontaktów handlowych, czy ulepszaniem posiadanego ekwipunku.
Niektórzy mogą poczuć się zawiedzeni tym, że nie do każdego budynku da się wejść. Nadal jednak miejsc, które możemy odwiedzić, jest naprawdę sporo. Najważniejsze zaznaczone są na mapie, a po ich odkryciu otwiera się opcja szybkiej podróży.
Osobny akapit wypada poświęcić pancerzowi wspomaganemu, który zdobywamy już na samym początku gry. Twórcom można by zarzucić, że wprowadzili go zdecydowanie za wcześnie psując przyjemność ze zdobywania coraz lepszych zabawek. Ale czy rzeczywiście tak jest?
Power Armor można modyfikować przez całą grę dostosowując go do naszych osobistych preferencji. Aby nie było za łatwo, cały czas musimy mieć baczenie na ogniwa zasilające. Brak mocy wyraźnie ogranicza jego możliwości. W efekcie korzystamy z niego w wyjątkowych okolicznościach.
Kolekcjonerów amatorów na pewno ucieszy fakt, że w grze nie zabrakło wszelkiej maści "znajdziek", jedne wpływają na nasze statystyki, podczas gdy inne mogą posłużyć do zmiany wyglądu. Ba! natrafić można nawet na proste gry na Pip-Boy'a. Warto zatem zajrzeć w każdy kąt.
Śmieci to podstawa
Twórcom należą się brawa za nowy system rzemiosła, który stanowi jeden z najbardziej rozbudowanych i najciekawszych elementów gry. Własnoręcznie możemy zbudować tutaj praktycznie wszystko, od uzbrojenia po domy i całe osady. Brzmi ciekawie? Poczekajcie na resztę.
Podstawą filozofii kryjącej się za rzemiosłem jest to, że w świecie Fallout 4 nie ma śmieci. Wszystkie zebrane przedmioty składają się z różnych komponentów, które można odzyskać i spożytkować na nowe kreacje. Możliwości jest tak wiele, że jedyną granicą wydaje się być nasza wyobraźnia.
Największa zaleta systemu rzemiosła tkwi w tym, że mimo ogromnej swobody jaką daje, w żaden sposób się nam nie narzuca. Jeżeli nie chcemy, nie musimy prawie w ogóle z niego korzystać. Na pewno jednak znajdzie się garstka graczy, którzy stworzą, dzięki niemu prawdziwe cuda.
Postapokaliptyczne piękno
Strona wizualna zdecydowanie nie należy do głównych zalet najnowszej odsłony serii. Nawet na najwyższych ustawieniach, oprawa graficzna nie robi wielkiego wrażenia. Nie oznacza to jednak wcale, że jest brzydka. Wręcz przeciwnie! Na dodatek jest bardzo klimatyczna.
Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się zatrzymać na chwilę, aby podziwiać zniszczone i opuszczone miasta, czy głuchą dzicz. Wszędzie natrafić można też na relikty dawnych czasów, takie jak na przykład rozbity samolot, które naprawdę robią piorunujące wrażenie.
Ścieżka dźwiękowa doskonale pasuje do atmosfery gry i buduje jej niepowtarzalny klimat. Nie skłamię jeżeli powiem, że stanowi jeden z największych atutów Fallout 4. Fani i tak będą narzekać, że za muzykę nie odpowiada Mark Morgan. Cóż... nie da dogodzić się każdemu.
Błędy, błędy, błędy
Na razie Fallout 4 rysuje się jako gra prawie idealna, ale niestety, idealną nie jest. Rozgrywce towarzyszą liczne błędy. Część można twórcom wybaczyć, ponieważ przy tak dużych projektach, normą jest to, że niektóre elementy nie współgrają ze sobą i łata się je jeszcze długo po premierze.
Problem w tym, że poważnych błędów jest równie wiele. Przenikające się piksele i kulejąca sztuczna inteligencja to dwa najmniejsze problemy, z którymi trzeba borykać się w trakcie zabawy. Niektóre błędy utrudniają albo wręcz uniemożliwiają rozgrywkę.
Werdykt
Fallout 4 może pochwalić się ogromnym otwartym światem, który nieprędko się znudzi. Oprawa graficzna - chociaż nie najpiękniejsza - oczarowuje, podobnie zresztą jak ścieżka dźwiękowa. Największą zaletą jest jednak niepowtarzalny klimat.
Szkoda tylko, że psują go błędy widoczne w każdym aspekcie rozgrywki, od oprawy graficznej, przez sztuczną inteligencję, po mechanikę gry. Fani "jedynki' i "dwójki" mogą narzekać też na brak wielu elementów, które wyraźnie wzbogacały rozgrywkę.
Grę do testów dostarczyła nam Cenega, za co serdecznie dziękujemy!