Data publikacji:

Dragon Ball: The Breakers – recenzja. Asymetryczny multiplayer w świecie Smoczych Kul

Nie da się ukryć, że Dragon Ball to doskonały materiał na gry wideo. Na przestrzeni lat debiutowały klasyczne bijatyki, produkcje z otwartym światem, a nawet RPG-i. Studio Dimps Corporation udowodniło jednak, że dzieło Akiry Toriyamy można wykorzystać jeszcze na wiele innych sposobów. Tym razem padło na asymetryczną grę wieloosobową, która zapowiadała się jako powiew świeżości dla tej marki. Tylko, czy twórcy wykorzystali potencjał drzemiący w tym pomyśle? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dalszej części recenzji Dragon Ball: The Breakers.
dragon ball the breakers

Czy warto zagrać w Dragon Ball: The Breakers? Recenzja gry

Dimps Corporation to doświadczone japońskie studio, które w swojej karierze miało już kilkukrotnie do czynienia z marką Dragon Ball. To właśnie ten producent odpowiada za całkiem ciekawy cykl Xenoverse, dwie odsłony klasycznych bijatyk Budokai czy Burst Limit z PlayStation 3 i Xbox 360. Twórcy tym razem zdecydowali, że nie będą powielać dawnych schematów, tylko spróbują z czymś nowym. Dla mnie bomba, ponieważ zawsze doceniam, kiedy deweloperzy chcą się rozwijać i nie odcinają wyłącznie kuponów od swoich poprzednich dzieł. Tutaj jednak ten eksperyment nie do końca wypalił. Zabrakło pomysłu, umiejętności czy może problem wynika z innych powodów?
 Zdecydowanie nie mogę zarzucić firmie Dimps Corporation braku kreatywności. Produkcje multiplayer w stylu Dead by Daylight czy The Evil Dead: The Game mają już dosyć mocno ustandaryzowane zasady i na dobrą sprawę można je traktować jako zupełnie nowy gatunek gier. Dragon Ball: The Breakers nie dosyć, że bardzo dobrze zgrało się z podstawowymi mechanikami asymetrycznych sieciówek, to na dodatek twórcy zadbali o to, żebyśmy od razu wiedzieli, że mamy do czynienia z tytułem bazującym na kultowej mandze i anime. Jeżeli więc uwielbiacie uniwersum Akiry Toriyamy, to z pewnością docenicie masę smaczków, specyficzny humor oraz lekką infantylność, jaką znamy z oryginału.
W Dragon Ball: The Breakers gracze dzielą się na dwie drużyny, które z założenia mają nie mieć równych szans. W grach tego typu nie liczy się sprawiedliwość, tylko umiejętność radzenia sobie w beznadziejnych sytuacjach. Jeden z uczestników zabawy przejmuje kontrolę nad tzw. Raiderem, czyli kosmicznym najeźdźcą chcącym zniszczyć wszelkie istnienie na planecie, na której dokonał inwazji. Do wyboru mamy legendarnych złoczyńców z „Dragon Ball Z”, czyli Freezę, Cella oraz Buu.
Każdy z nich zaczyna starcie od swojej podstawowej formy, a wraz z osiągnięciami na polu bitwy (np. po pokonaniu oponenta) może ewoluować w kolejne stadium. Dzięki temu staje się jeszcze bardziej wytrzymały na obrażenia oraz może atakować potężniejszymi atakami. Ostatnia forma umożliwia nawet wystrzelenie pocisku o mocy bomby atomowej, który dosłownie robi potężną wyrwę w mapie. Granie najeźdźcami jest bardzo przyjemne, ponieważ czuć ogromną moc w tych postaciach, które na pierwszy rzut oka wydają się być nie do pokonania. Idealnie koresponduje to z fabułą z komiksów i serialu animowanego.
Jeśli natomiast oglądaliście „Dragon Ball Z”, to doskonale zdajecie sobie sprawę, że zawsze znalazło się wyjście z tarapatów, nawet jeśli po drodze okraszone to było cierpieniem i trupami. Drużyna przeciwna właściwie jest bezbronna, lecz są to oczywiście tylko pozory. Mimo wszystko Survivors (Ocaleni) na początku rozgrywki nie posiadają żadnych narzędzi, dzięki którym mogliby stawić skuteczny opór. W tym przypadku nie przejmujemy kontroli nad wielkimi wojownikami, tylko wykreowanymi przez siebie zwykłymi ludźmi, bez żadnych super mocy.
Ocaleni mają kilka sposobów na wygranie walki. Pierwszy jest zdecydowanie najmniej spektakularny, lecz towarzyszy mu najwięcej emocji. Siedmiu użytkowników musi jak najszybciej zebrać tzw. Power Keys, dzięki którym będą mogli uruchomić maszynę czasu, umożliwiającą im ucieczkę do innego wymiaru. Jeśli przyjmiemy taki styl rozgrywki, to wtedy musimy korzystać ze znalezionych gadżetów, skradać się po cichu w celu nieujawnienia swojej pozycji oraz uciekać w popłochu przed nadchodzącym zagrożeniem.
Gdyby natomiast godziło to w waszą dumę, to istnieje także możliwość bezpośredniej (wyrównanej!) walki z Raiderem. Konieczne jest tylko zebranie Transpheres, dzięki którym można na chwilę przemienić się w jednego z potężnych obrońców Ziemi, jak Goku czy Piccolo Junior. Wtedy nie tylko możemy okładać przeciwnika mocarnymi ciosami, ale potrafimy też wykonywać błyskawiczne uniki i strzelać w oponenta energetycznymi atakami w stylu Kamehameha. Ostatnim rozwiązaniem na przetrwanie jest odnalezienie tytułowych Smoczych Kul i wezwanie Shenrona, który może spełnić nasze życzenie, np. dając nam większa moc.
Jak sami widzicie, studio Dimps Corporation doskonale oddało klimat Dragon Balla. Niestety pomimo tego, grając w The Breakers, trochę się męczyłem. Głównie ze względu na mało intuicyjne sterowanie, które jest tak dziwne, że nie jestem w stanie zrozumieć decyzji twórców. W grze akcje obserwujemy zza pleców kontrolowanej przez siebie postaci, lecz niestety z jakichś powodów kamera nie jest „przyklejona” do bohatera, tylko luźno wisi w powietrzu. W praktyce oznacza to, że aby postać poszła np. w prawą stronę, musi najpierw dobiec do krawędzi ekranu, a dopiero po tej czynności obraz ulega przesunięciu. Nie tylko wygląda to dziwacznie, ale sprawia, że korzystanie z ataków dystansowych jest niezwykle męczące i nieskuteczne.
W dodatku produkcja wygląda dosyć ubogo i sprawia wrażenie niezwykle przestarzałej. Wydane w 2020 roku Dragon Ball Z: Kakarot prezentuje się o niebo lepiej, a i tam nie mieliśmy do czynienia z jakimś dziełem sztuki. W dodatku testowałem wersję na Nintendo Switch, która ponadto pozbawiona jest wielu efektów graficznych, jak np. cieni postaci. Oczywiście ocena oprawy wizualnej to kwestia indywidualna, więc niewykluczone, że wy odbierzecie ją zupełnie inaczej. Zwłaszcza że w dalszym ciągu jest ona utrzymana w charakterystycznej stylistyce anime.
To, czego jednak nie można zaakceptować, to inwazyjne mikrotransakcje, z pomocą których można zdobyć przedmioty dające przewagę na polu walki. Gdyby Dragon Ball: The Breakers było produkcją dostępną w modelu free to play, to jeszcze byłbym w stanie przełknąć fakt, że gracze z bardziej zasobnym portfelem mają większą szansę na wygraną. Niestety dzieło Dimps Corporation dystrybuowane jest w standardowy sposób, dlatego nie powinno być tu miejsca na pay-to-win. Kosmetyczne DLC – owszem, nie ma problemu, ale nie takie rozwiązanie, jakie przyjęli twórcy.
Dragon Ball: The Breakers ma szansę przypaść do gustu miłośnikom asymetrycznych gier wieloosobowych. Produkcja jest brzydka i ma problemy z gameplayem, jednakże spełnia wszystkie założenia gatunku i dodaje od siebie nawet więcej niż musiała. Twórcom bardzo dobrze udało się wykorzystać markę Smoczych Kul i umiejętnie wpleść ją do mechanizmów rozgrywki. Szkoda tylko, że mikrotransacje mogą zepsuć reputację o tej grze…

Na czym zagrać w Dragon Ball: The Breakers?

Tytuł dostępny jest na komputerach osobistych oraz konsolach poprzedniej generacji, czyli PlayStation 4, Xbox One oraz Nintendo Switch. Na PlayStation 5 i Xbox Series X|S można grać w ramach wstecznej kompatybilności.

Premiera Dragon Ball: The Breakers – kiedy?

Dzieło studia Dimps Corporation zadebiutowało 14 października 2022 roku na wszystkich planowanych platformach. Gra dostępna jest też w wersji pudełkowej, którą znajdziecie na Ceneo.pl.
Grę do testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękuję!

Dragon Ball: The Breakers na PC: minimalne wymagania sprzętowe

  • Procesor: Intel Core i5-7600 3.5 GHz / AMD Ryzen 3 3100 3.6 GHz
  • Pamięć RAM: 8 GB
  • Karta graficzna: 2 GB GeForce GTX 770 / 4 GB Radeon RX 470 lub lepsza
  • Miejsce na dysku: 10 GB
  • System operacyjny: Windows 10 (64-bit)

Dragon Ball: The Breakers na PC: rekomendowane wymagania sprzętowe

  • Procesor: Intel Core i5-8700 3.2 GHz / AMD Ryzen 5 3600 3.6 GHz
  • Pamięć RAM: 8 GB
  • Karta graficzna: 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon RX 570 lub lepsza
  • Miejsca na dysku: 10 GB
  • System operacyjny: Windows 10 (64-bit)
Zdjęcie: Materiały prasowe Dimps Corporation
Łukasz Morawski
Łukasz Morawski

Prawdopodobnie urodził się z padem w ręku i kawałkiem pizzy w ustach. Miłośnik wszystkiego, co związane z kulturą popularną i nowymi technologiami. Od najmłodszych lat gra w gry, ogląda filmy i seriale, czyta książki oraz komiksy. Jedno jest pewne - nie ma czasu na nudę.