Grę rozpoczynasz na brzegu morza. W kieszeni masz tylko kawałek szmaty i racę. Rozglądasz się wokół i zastanawiasz się jaki będzie Twój pierwszy quest... Ani pierwszy ani żaden inny quest jednak na Ciebie nie czeka. Jedyne zadanie jakie stawia przed Tobą gra DayZ to przeżyć. Całą resztę zadań i rozrywek będziesz musiał zorganizować sobie samemu i to jest za razem wada jak i zaleta tej gry.
Przyznam, że początki nie były proste. Moją pierwszą postać pamiętam bardzo dokładnie, ponieważ byłem bardzo zmotywowany by przeżyć jak najdłużej. Zacząłem grę nieopodal jakiejś stodoły, którą szybko pobiegłem sprawdzić w poszukiwaniu przydatnych przedmiotów. Wychowany na typowych strzelankach typu Quake, Half-Life czy Call of Duty nie zaprzątałem sobie głowy schodzeniem po schodach z wyższego piętra i tutaj doznałem swojego pierwszego zderzenia z rzeczywistością. Było na tyle silne, że złamało mojej postaci nogę.
Mogłem się jedynie czołgać. Szybko nauczyłem się, że w DayZ jesteś związany ze swoją postacią na dobre i na złe, do samego końca. Nie ma możliwości „respawn'u” dopóki nie zginiesz (w obecnych wersjach gry można popełnić samobójstwo, warunkiem jednak jest posiadanie naładowanej broni). Zagubiony, nie znający jeszcze ani realiów, ani mechaniki gry, spędziłem około 30 minut czołgając się po tej ogromnej krainie (która liczy sobie około 220 kilometrów kwadratowych!) aż w końcu jakiś dobroduszny zombie zlitował się nade mną i pomógł mi dokonać żywota.
Za drugim razem było już o wiele lepiej – umarłem z głodu w przeciągu godziny.
Za trzecim, pobiłem kolejny rekord: nakarmiony i niepołamany umarłem z wyziębienia. Później było już tylko lepiej – pierwsi napotkani gracze przywitali się grzecznie, a następnie wpakowali mi kulkę w łeb. Kolejni postąpili podobnie.
Podsumowując, mój pierwszy tydzień był pasmem coraz to bardziej wyszukanych sposobów na to, jak nie przeżyć końca świata. Dopiero z czasem nauczyłem się gdzie znaleźć można konserwy, gdzie szukać studni z wodą, gdzie znajdować broń i amunicję (a wiedzieć trzeba, że znajduje się je oddzielnie) i jak uchodzić z życiem przed zombie i graczami-bandytami.
Wiele godzin gry później, mogę powiedzieć jedno – przeżycie w Czernorusi (bo tak nazywa się fikcyjna post-sowiecka kraina, gdzie toczy się akcja gry) nadal nie jest łatwe, ale już tak tanio skóry nie sprzedaję. Jeśli ty także chcesz przeżyć, musisz nauczyć się kilku rzeczy.
Lekcja pierwsza: naucz się zdobywać pożywienie, wodę, dobre ubranie i broń. Ponieważ jest to nadal faza Alpha, z każdą nową wersją gry wprowadzane są nowe przedmioty, nowe rodzaje broni, nowe możliwości tworzenia własnych przedmiotów, ale też nowe zagrożenia i utrudnienia (np. zwiększona ilość zombie, możliwość zatrucia zepsutym pokarmem czy infekcji ran itp.). Z początku taka mnogość może oszałamiać, ale z czasem nauczysz się, że z długiego kija i liny (a nawet bebechów upolowanej zwierzyny!) można zrobić łuk, a z piór i zaostrzonych patyków - strzały.
Nauczysz się też wielu innych przydatnych tricków, np. że bandażowanie ran niezdezynfekowanymi bandażami może prowadzić do infekcji, a jedzenie ludzkiego mięsa (tak! w DayZ jest kanibalizm!) prowadzi najczęściej do choroby Kuru, czyli „śmiejącej się śmierci”, przez którą Twoja postać bez ostrzeżenia wybucha przerażająco smutnym śmiechem (w środku nocy na słuchawkach wstrzymanie akcji serca murowane!)
Lekcja numer dwa: nigdy nie ufaj w pełni innym graczom. Nic nie blokuje ich przed zabiciem Twojej postaci, a wręcz przeciwnie- mają dużo do zyskania, ponieważ gdy zginiesz w DayZ, to zostawiasz po sobie cały ekwipunek, jaki udało Ci się zebrać. Cały! Nową grę zaczniesz ze znajomą już flarą i kawałkiem szmaty. Warto tutaj powiedzieć trochę więcej o interakcji z innymi graczami, ponieważ na niej opiera się cała magia (bądź okropność) tej gry.
Gracze, pozostawieni sami sobie, muszą korzystać z własnej wyobraźni i pomysłowości, by wycisnąć z DayZ ostatnie soki. Niestety, większość z nich zadowala się najprostszą rozrywką, czyli rozbojem i polowaniem na innych graczy. Z jednej strony jest to ten aspekt gry, który odbiera wielu nowym osobom chęć grania w DayZ, ale z drugiej, jest to, moim zdaniem, bardzo realistycznie oddana sytuacja, której można by się spodziewać, gdyby świat, jaki znamy, upadł.
Lekcja numer trzy: „Don't get attached to your gear”/”Nie przywiązuj się do swojego sprzętu”. Nie rób tego. Nie tylko dlatego, że prędzej czy później i tak go stracisz (w fazie Alpha, poza śmiercią, stratę całego ekwipunku może spowodować także update gry), ale także dlatego, że zbytnie skupienie się na zachowaniu swojej broni i całej reszty spowoduje, że zaczniesz unikać jakiejkolwiek interakcji z innymi, bez czego DayZ nie ma sensu.
Im dłużej grasz w DayZ, tym bardziej dochodzisz do przekonania, że przeżycie w tej survivalowej grze nie jest głównym celem. Ważniejsze od przeżycia jest by żyć - odważnie i pełną piersią. Nie bój się schować broni i spróbować nawiązania kontaktu z napotkaną postacią. Nie bój się ruszyć na polowanie na bandytów, którzy zabijają Bambi (tym terminem określa się nowo zaczynających graczy). Nie bój się szturmu na wojskowe lotnisko, nawet jeśli słychać z niego strzały. Na końcu każdego takiego wyzwania czeka Cię wielka nagroda w postaci niezapomnianych wrażeń (... no albo śmierć ;o)
Moje najlepsze chwile w DayZ spędziłem właśnie na tego typu „misjach”.
Podczas jednej wyprawy zostałem nagle osaczony przez trzy postacie uzbrojone po zęby. Po krótkiej wymianie grzeczności odebrali mi broń, skuli kajdankami i kazali iść za sobą. Zaprowadzili mnie do wiaty, gdzie ustawiony był improwizowany ołtarz zrobiony z beczek i ognisk. Ich przywódca, który przedstawił się jako Mr. Apple powiedział, że należą do kultu czcicieli jabłek i jeśli chcę przeżyć to będę musiał zbierać je dla nich w pobliskim sadzie. Nie było wyboru, zabrałem się do pracy. Na szczęście niedługo po tym zjawili się inni, których moi oprawcy próbowali pochwycić, co dało mi szansę na ucieczkę. W ciągu około godziny po ucieczce zaś, miałem szczęście zebrać dość sporą grupę ocalałych (wszyscy byli sobie obcy), którzy zgodzili się pomóc mi rozprawić się z tym szalonym kultem. Niestety, nim wróciliśmy do wiaty, w której byłem przetrzymywany, moi niedoszli oprawcy zdążyli się już przemieścić.
Innym razem, grając na zamkniętym serwerze RPG (gdzie każdy gracz musi odgrywać wymyśloną przez siebie, konkretną postać), szukając grupy zwanej Karawaną, trafiłem na kilku podróżników, którzy postanowili się do mnie przyłączyć. Jeden z nich co jakiś czas śmiał się niekontrolowanie (Kuru!!), więc doszedłem do wniosku, że grzecznie się pożegnam i ruszę w swoją drogę. Nim się jednak spostrzegłem, jeden z nich zamknął na zamek wszystkie drzwi budynku, w którym rozmawialiśmy. Zdążyłem jedynie schować się na półpiętrze tak, że oddzielały nas schody. Jeden z nich miał dubeltówkę, drugi zaś pistolet maszynowy MP5. Ja byłem uzbrojony jedynie w pistolet z 7 nabojami. Z tego co mówili wynikało jasno, że chcą mnie obrabować, na szczęście robili to tak nieporadnie, że udało mi się zastrzelić tego z dubeltówką. W odpowiedzi schody, za którymi się schowałem, zasypał grad ołowiu z MP5. Zostało mi pięć naboi. Wiedziałem, że ten drugi bandyta opróżnił niemal cały swój magazynek, więc postanowiłem zaryzykować. Zbiegłem ile sił ze schodów okrążając go i zużywając swoje ostatnie naboje. Zareagował wpakowując kolejne strzały w ściany i sufit. Konfrontacja zakończyła się na tym, że obaj padliśmy nieprzytomni. Na szczęście ocknąłem się pierwszy, krwawiąc niemiłosiernie. Obaj bandyci leżeli martwi. Całe wydarzenie byłoby świetną historią z dobrym zakończeniem, gdyby nie fakt, że w trakcie wymiany ognia wszystkie bandaże i szmaty uległy zniszczeniu i nie byłem w stanie zatamować krwawienia, a wszystkie drzwi były nadal zamknięte. W DayZ nie ma taryfy ulgowej, nawet dla pogromcy bandytów.
DayZ zaistniało po raz pierwszy jako mod do gry Arma II, który wyszedł w 2012 roku. Cieszył się on tak dużym zainteresowaniem, że już rok później rozpoczęły się prace nad DayZ Standalone, czyli samodzielną wersją tego symulatora życia po apokalipsie zombie. Obecnie (marzec 2016) nadal trwają prace nad wersją Alpha, choć - zgodnie z zapowiedziami developerów - jeszcze w pierwszej połowie tego roku powinniśmy ujrzeć wersję Beta.
Podsumowując: twórców DayZ Standalone czeka jeszcze wiele pracy nad rozwojem gry. W tym czasie nadal będzie można ponarzekać na nierealistyczną fizykę, zbyt łatwe do pokonania zombie i różne bugi. Równolegle jednak będzie można cieszyć się z rozrastającej się skali możliwości symulujących świat postapokaliptyczny, jak na przykład polowanie na realistycznie zachowujące się zwierzęta, konieczność nawiązywania kontaktu z innymi graczami wymuszona wzmożoną aktywnością zombie w najciekawszych miejscach na mapie, możliwość tworzenia i bronienia trwałych obozowisk, czy też olbrzymią gamą różnego rodzaju ekwipunku potrzebnego do uchronienia się przed rosnącą gamą zagrożeń.
Gdy DayZ będzie gotowe, jest szansa, że będzie to jedna z najlepszych platform, gdzie będziesz mógł spełnić wszystkie swoje marzenia przeniesienia się w świat takich telewizyjnych hitów jak The Walking Dead, World War Z czy 28 Dni Później.
Autor: Jasiek Łuszczki