Data modyfikacji:

Test: Transcend ESD400

Zewnętrzne dyski SSD o dużej pojemności jeszcze do niedawna były marzeniem ściętej głowy i fanaberią zamożnych użytkowników.

Ceny jednak spadają i porządny nośnik tego typu coraz częściej nie stanowi już kosmicznego wydatku. Dla tych, którzy nie idą na kompromisy jeśli chodzi o szybkość dostępu do danych oraz ich bezpieczeństwo, swoją ofertę kieruje firma Transcend.

Dostarczony do testów dysk o pojemności 256 GB, oznaczony symbolem ESD400 i pracujący w standardzie USB 3.0, to następca starszego modelu o tej samej pojemności. Atutem nowszego produktu ma być większa szybkość: producent chwali się, że dysk z pamięcią MLC oferuje szybkość odczytu do 410 MB/s i szybkość zapisu do 380 MB/s. Oczywiście jak zawsze kluczowe jest słówko: „do”, ale o tym za chwilę. Nośnik zapewnia również transfer danych na poziomie 5 Gb/s, w przypadku podłączenia do gniazda USB 3.0 i 480 Mb/s, jeśli pracuje podłączony do interfejsu starszej generacji. Według producenta nowy Transcend powinien też zapewnić milion godzin bezawaryjnej pracy. Brzmi co najmniej zadowalająco.

Dysk jak talia kart

Trzeba przyznać, że chiński producent z siedzibą na Tajwanie oferuje nam sprzęt przyzwoitej jakości. Dysk jest dobrze wykonany, wierzch urządzenia pokryto stonowanym kolorystycznie, wzorzystym plastikiem w drobne romby. Elementem, który przypadł nam do gustu, jest maleńkie światełko ukryte pod górną warstwą obudowy. Delikatne, niebieskie podświetlenie nawet w nocy nie razi i nie odwraca uwagi, spełniając jednocześnie swoją rolę, czyli informując o pracy dysku.

Transcend punktuje też za sprawą dołączonego do produktu czarnego, zamszowego pokrowca, który chroni obudowę przed zarysowaniem czy przypadkowym, bezpośrednim działaniem wody.

Być może z punktu widzenia przeciętnego użytkownika nie ma to znaczenia, ale taki detal cieszy, a pokrowiec z pewnością docenią ci, którzy często pracują w ruchu i w różnych warunkach. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do swoich „talerzowych”, starszych braci, dysk SSD nie ciąży wpięty z boku laptopa – jego masa to zaledwie 51 gram, a z dostępnym w zestawie kablem USB 3.0 tylko 28 gram więcej, więc urządzenia się po prostu nie czuje. Tym bardziej, że wymiarami – 92 na 62 mm oraz 10,5 mm grubości – przypomina talię kart. Minusem dla osób preferujących bardziej dyskretny design może być duży, błyszczący napis z nazwą producenta na obudowie. Tu jednak rozwiązaniem jest wspomniany wcześniej pokrowiec. Obok gniazda USB znajdziemy też przycisk umożliwiający łatwe wykonanie kopii zapasowej.

Szybki maluch

Atutem ESD400 ma być szybkość działania przy zachowaniu rozsądnej ceny. Trzeba przyznać, że jeśli przyjąć takie kryterium, Transcend może być doskonałym rozwiązaniem. Owszem, na rynku nie brakuje nośników oferujących większe prędkości zapisu i odczytu, jednak za odpowiednio wyższą cenę. Dysk dobrze radzi sobie z dużymi, kilkugigabajtowymi plikami, takimi jak video zapisane w standardzie 4K czy obrazy płyt. Zbliża się wtedy do wartości deklarowanych przez producenta i ze swoim odczytem do 410 MB/s i zapisem do 380 MB/s pozycjonuje się może i za czołówką, ale stanowczo gdzieś powyżej średniej, spełniając wymagania użytkownika, który chce działać szybciej, nie mając jednocześnie obsesji bycia na absolutnym topie.

Pamiętać jednak trzeba, że magiczna formułka o oferowanej szybkości ze słówkiem „do” oznacza, że dysk osiągnie maksymalną prędkość działania przy spełnieniu idealnych warunków, które w praktyce rzadko zachodzą. Jak każdy dysk, także Transcend znacznie gorzej radzi sobie z dużymi pakietami mniejszych plików. Przy przerzucaniu gigabajtów mp3 prędkość zapisu potrafi spaść do poziomu mało imponujących 50 MB/s. Z kolei przy zapisywaniu licznych zdjęć o wielkości od kilkunastu do kilkudziesięciu megabajtów rzadko kiedy osiągniemy szybkość większą, niż 100 MB/s. Każda przerwa „w potoku” danych oznacza dla dysku spowolnienie, konkurenci w tym przedziale cenowym mają jednak podobne problemy i trudno się spodziewać, by producenci szybko znaleźli na nie remedium.

Trzy lata gwarancji

Transcend na swój produkt oferuje dość standardową, 36-miesięczną gwarancję. Nie jest to mało – konkurencyjne dyski w tym przedziale cenowym otrzymują podobną, a bywa, że i krótszą – ale też nic ponad standard. Na rynku pojawia się coraz więcej urządzeń SSD, które mają gwarancję co najmniej kilkuletnią. Przyzwoitym standardem powoli staje się 5 lat, choć są producenci (Sandisk, Samsung), którzy na swoje nośniki udzielają nawet gwarancji 10-letnich (inna sprawa, że na ograniczonych zasadach). Wciąż jednak należy pamiętać, że często mówimy o urządzeniach dwukrotnie droższych. Trwałość swojego nośnika we wskaźniku MTBF (średni czas między uszkodzeniami) Chińczycy określają na 1 mln godzin i jest to przyzwoita średnia.

Przy oferowanych niekiedy przez Plextora czy OCZ wartościach na poziomie 2,5 mln godzin to może wydawać się niewiele, warto jednak zastanowić się, czy pogoń za wyższymi liczbami ma sens, bowiem większe poczucie bezpieczeństwa danych może okazać się czysto iluzoryczne.

W praktyce MTBF Transcend ESD400 wyliczony na 1 mln godzin pracy oznacza tyle, że przy ciągłym użytkowaniu przez 8 godzin dziennie przez cały rok (codziennie!), trzy dyski na tysiąc mogą zaliczyć jakąś awarię. Wystarczy jednak mieć na uwadze, że będą dni, kiedy dysku nie użyjemy w ogóle lub – mimo podłączenia – w praktyce będzie pracował tylko przez godzinę lub dwie, by wyobrazić sobie, jak bardzo zmienia to statystykę i o ile w efekcie spada ryzyko awarii.

Autor: Tomasz Fenske