Data publikacji:

Evil Dead: The Game – recenzja. Groovy!

„Martwe Zło” to kultowa seria horrorów autorstwa Sama Raimiego, który później stworzył kinową trylogię „Spider-Mana” z Tobey'em Maguire'em oraz drugą odsłonę przygód Doktora Strange’a. Pokręcona historia Asha Williamsa stała się przyczynkiem do stworzenia jeszcze bardziej brutalnego i obrzydliwego serialu telewizyjnego oraz kilku gier na starsze konsole. Bohater wykreowany przez Bruce’a Campbella powrócił po kilku latach przerwy, żeby ponownie stawić czoła demonom i innym mrocznym bestiom. Czy warto było wyciągać go z popkulturowej emerytury? O tym przekonacie się z dalszej lektury recenzji Evil Dead: The Game.
Evil Dead The Game

Czy warto zagrać w Evil Dead: The Game? Recenzja gry

Jestem wielkim miłośnikiem campowych horrorów klasy B, a druga odsłona „Martwego Zła” plasuje się w moim prywatnym rankingu niemalże na pierwszym miejscu. Bardzo dużo szacunku mam także dla „Armii Ciemności”, która pod wieloma względami była jeszcze bardziej szalona. Staram się więc być na bieżąco z wszystkimi dziełami powiązanymi z marką wykreowaną przez Sama Raimiego. Dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałem premiery Evil Dead: The Game, choć raczej nie należę do grupy odbiorczej tego dzieła. Nigdy nie przepadałem za asymetrycznymi grami multiplayerowymi i po ograniu produkcji studia BossTeamGames raczej nie zmienię zdania. Mimo wszystko bawiłem się naprawdę nieźle, nawet jeśli było mi dane obcować z prawdziwym średniakiem.
Twórcy gry nie są naiwni i doskonale wiedzieli, jak przekonać graczy do swojego projektu. Początkowo w Evil Dead: The Game miał być dostępny wyłącznie tryb wieloosobowy, lecz w pewnym momencie studio zapowiedziało rozgrywkę dla pojedynczego gracza, co zaowocowało przesunięciem premiery na późniejszy termin. Wtedy też jeszcze bardziej zainteresowałem się tym tytułem, ponieważ zdecydowanie wolę grać samemu. Szkoda tylko, że kampania fabularna nie okazała się zbytnio rozbudowana i w ogólnym rozrachunku można traktować ją jako rozczarowanie. Producent przygotował zaledwie kilka bardzo krótkich misji, w których przejmujemy kontrolę nad różnymi bohaterami. Historii jest tam jak na lekarstwo i tak naprawdę robimy to samo, co w multi, tyle że samemu.
Warto jednak odbębnić ten tryb, żeby lepiej poznać możliwości protagonistów oraz zaznajomić się z układem map, co może dosyć mocno przydać się podczas rozgrywek online. W tym przypadku gracze dzielą się na dwie ekipy – po jednej stronie konfliktu znajduje się czterech użytkowników przejmujących kontrolę nad ocalałymi, zaś po drugiej dostępny jest wolny slot wyłącznie dla jednego gracza. Ten jednak wciela się w wybranego przez siebie demona, którego zadaniem jest powstrzymanie reszty osób przed osiągnięciem ustalonego przez twórców celu. Żeby tego dokonać, musi zdobywać energię potrzebną do przejmowania kontroli nad różnymi demonami bądź innymi przedmiotami.
Muszę przyznać, że granie demonem sprawiło mi sporo frajdy, ponieważ przez większość czasu faktycznie czułem, że jestem tajemniczym boogeymanem (poruszamy się jako duch niewidoczny dla graczy), który rozdaje karty. Ważną mechaniką jest straszenie ocalałych, dzięki czemu można przejąć nad nimi kontrolę, żeby następnie korzystać z ich wyposażenia. Gracze tak naprawdę nigdy nie wiedzą, czy ich kolega z drużyny jest z nimi, czy padł ofiarą złego demona. Jednocześnie te motywy idealnie zgrywają się z filmowym oryginałem.
Granie ludzkimi bohaterami także jest naprawdę fajne, aczkolwiek w tym przypadku zdecydowanie bardziej czuć toporność rozgrywki. Postacie nie poruszają się tak płynnie, jak chociażby w Zombie Army 4, a liczba przeciwników na mapie jest zbyt mała, żeby mówić o ostrej jatce. Możliwe, że grałoby mi się lepiej, gdyby cele misji były bardziej zróżnicowane, a tak naprawdę przez większość czasu sprowadzają się do dotarcia w odpowiednie miejsce i zebranie jakiegoś przedmiotu. Studio zdecydowanie miało większe pole do popisu, ale kompletnie z tego nie skorzystało. Nawet klasy postaci są do siebie zbyt podobne, ponieważ w większości przypadków i tak korzystają z tego samego sprzętu zebranego ze skrzynek porozrzucanych na mapie.
Evil Dead: The Game nie jest grą wybitną, ale to całkiem ciekawa pozycja dla miłośników horrorów i asymetrycznych gier wieloosobowych. Zdecydowanie nie zostałem fanem twórczości studia BossTeamGames, ale nie uważam, że czas, jaki poświęciłem na ten tytuł, był stracony. Produkcja ma fajny klimat i na tyle ciekawą rozgrywkę, żeby przyciągnąć do ekranu na kilka godzin. Twórcy muszą jednak jeszcze popracować nad pewnymi elementami (np. wyeliminować pomniejsze bugi) oraz zadbać o dodatkową zawartość, która zachęciłaby graczy do odpalenia gry – wystarczy bardziej zróżnicować cele misji, a produkcja wiele na tym zyska.

Ile godzin zajmuje ukończenie Evil Dead: The Game?

Jeżeli planujecie grać wyłącznie w trybie single player, to niestety nie nastawiajcie się na zbyt długą rozgrywkę. Oczywiście ostateczny czas zależy od waszych umiejętności, lecz zaliczanie misji nie powinno wam zająć więcej niż trzy i pół godziny. Po tym pozostaje wam zabawa w asymetrycznym trybie online, gdzie czterech graczy staje w szranki przeciwko jednej osobie. W tym przypadku nie ma co patrzeć na czas gry, ponieważ tutaj tak naprawdę chodzi o to, żeby w kółko powtarzać te same mapy, tyle że innymi bohaterami i po innych stronach barykady.

Na czym zagrać w Evil Dead: The Game?

Studio BossTeamGames zdecydowało się dać graczom jak największy wybór, dzięki czemu ich dzieło dostępne jest na wszystkich wiodących platformach. Wirtualne przygody Asha Williamsa odpalicie zarówno na komputerach osobistych, jak i na konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X|S. Twórcy zadbali również o platformy poprzedniej generacji, czyli PlayStation 4, Xbox One, a nawet Nintendo Switch.

Premiera Evil Dead: The Game – kiedy?

Miłośnicy „Martwego Zła” mają powody do świętowania, ponieważ premiera gry odbyła się już 13 maja 2022 roku na wszystkich planowanych platformach. Gra oczywiście jest dostępna w wersji cyfrowej (PC ekskluzywnie na Epic Games Store), lecz w polskich sklepach znajdziecie też wydania pudełkowe dla PlayStation 4 i 5 oraz Xbox One i Series X|S.

Czy Evil Dead: The Game posiada polskie napisy?

Nie, growa wersja Evil Dead pozbawiona jest polskiej wersji językowej. Nie powinno stanowić to jednak problemu, ponieważ fabuła jest tutaj mocno zepchnięta na dalszy plan, więc nawet bez zrozumienia niektórych dialogów, bez problemu poradzicie sobie w walce z przeciwnikami.
Grę do testów dostarczyła firma Honest-PC, za co serdecznie dziękuję!

Evil Dead: The Game na PC: minimalne wymagania sprzętowe

  • Procesor: Intel Core i4-7400 3.0 GHz / AMD Ryzen 5 1400 3.2 GHz
  • Pamięć RAM: 8 GB
  • Karta graficzna: 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 580 lub lepsza
  • Miejsce na dysku: 12 GB
  • System operacyjny: Windows 10 (64-bit)

Evil Dead: The Game na PC: rekomendowane wymagania sprzętowe

  • Procesor: Intel Core i7-7700 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 2600X 3.6 GHz
  • Pamięć RAM: 16 GB
  • Karta graficzna: 8 GB GeForce GTX 1070 Ti / 6 GB Radeon RX 5600 XT lub lepsza
  • Miejsca na dysku: 12 GB
  • System operacyjny: Windows 10 (64-bit)
Zdjęcie: Materiały prasowe BossTeamGames
Łukasz Morawski
Łukasz Morawski

Prawdopodobnie urodził się z padem w ręku i kawałkiem pizzy w ustach. Miłośnik wszystkiego, co związane z kulturą popularną i nowymi technologiami. Od najmłodszych lat gra w gry, ogląda filmy i seriale, czyta książki oraz komiksy. Jedno jest pewne - nie ma czasu na nudę.