Data modyfikacji:

„Cyberpunk Edgerunners” to idealna adaptacja Cyberpunka 2077

W długoletniej historii popkultury wielu twórców próbowało przełożyć gry wideo na język filmów lub seriali, lecz zazwyczaj efekty końcowe były mocno rozczarowujące. Oczywiście nie można takich projektów z góry spisywać na straty, ponieważ czasami zdarzają się prawdziwe perełki, jak np. „Arcane” z 2021 roku. Tymczasem do niewielkiego grona udanych adaptacji gier dołączył serial animowany „Cyberpunk: Edgerunners”, bazujący na twórczości polskiego studia CD Projekt RED. Sprawdźcie, dlaczego warto zapoznać się z tym tytułem i jak bardzo czerpie on z oryginału.
cyberpunk edgerunners

„Cyberpunk: Edgerunners” to produkcja, która stoi na własnych nogach…

O ostatniej grze studia CD Projekt RED powiedziano i napisano już wiele dobrego oraz złego, głównie ze względu na problemy techniczne, z jakimi Cyberpunk 2077 borykał się w dniu premiery. Produkcja nie zawodziła jednak pod względem historii przedstawionej w głównym wątku fabularnym oraz misjach pobocznych, które pod tym względem wypadały jeszcze lepiej. Chociażby dzięki temu byłem spokojny o jakość „Cyberpunk: Edgerunners”, ponieważ przy projekcie brali udział scenarzyści odpowiadający również za skrypt do gry. Do tego należy dołożyć fakt, że animację zrealizowało doświadczone studio Trigger, doskonale znane i cenione przez fanów anime.
„Cyberpunk: Edgerunners” zostało stworzone w taki sposób, że doskonale broni się jako oddzielne dzieło, z jakim mogą zapoznać się osoby, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia z produkcją CD Projekt RED. Opowieść o nastoletnim Davidzie jest niezwykle poruszająca i przerażająca jednocześnie. Chłopak już w pierwszym odcinku jest świadkiem ogromnej tragedii, przez co jego życie całkowicie staje na głowie.
Protagonista w przypadkowy sposób dołącza do szajki punków i razem z nimi zaczyna zarabiać w niezbyt moralny sposób. Jednocześnie coraz bardziej pogrąża się w swoim uzależnieniu od wszczepów modyfikujących jego ciało. Twórcy stworzyli iście cyberpunkową opowieść, w której nie brakuje brudu, erotyzmu, przemocy (bardzo dosadnej przemocy…) oraz wielkich idei, zazwyczaj szybko sprowadzonych do parteru.

… lecz może liczyć na mocne wsparcie gry Cyberpunk 2077

Miłośnicy gier wideo są natomiast w jeszcze lepszej pozycji, ponieważ studio Trigger ściśle współpracowało z CD Projekt RED, żeby ich dzieło było wręcz idealnie dopasowane do uniwersum z gry wideo. Całość została jednak zrealizowana w taki sposób, że nie czuć tutaj nachalności oraz szczucia widzów wyłącznie easter eggami. Dzięki wielu nawiązaniom producent uwiarygodnił świat przedstawiony, nadając mu dodatkową głębię. Szczegółowość poszczególnych lokacji i rozkładu mapy jest tak dokładna, że po skończonym seansie można odpalić Cyberpunk 2077 w celu odtworzenia wędrówki Davida.
W „Cyberpunk: Edgerunners” mamy do czynienia z oryginalną historią, której akcja została osadzona na krótko przed wydarzeniami z gry. Główny bohater serialu spotyka (bądź rozmawia z nimi przez komunikator) na swojej drodze kilka postaci, z jakimi zetknęliśmy się w Cyberpunku 2077. Kiedy protagonista dociera do baru Afterlife (idealnie odwzorowanego), znajduje tam Rogue, czyli byłą partnerkę Johnny’ego Silverhanda. W późniejszych epizodach pojawia się nawiązanie do postaci Wakako, natomiast w finale opowieści dużą rolę odgrywa Adam Smasher, który w produkcji CD Projekt RED pełnił rolę ostatniego bossa.
Twórcy anime tak bardzo przywiązywali uwagę do detali, że zadbali również o to, aby w ich serialu dostępne były identyczne bronie, jak w grze. Nie chodzi nawet o konkretne modele pistoletów, ale ich malowanie oraz ozdoby. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście w Cyberpunku 2077 zaczęli korzystać z ulubionej kolorowej spluwy Rebecci. W dziele Triggera dużą rolę w trakcie walk odgrywa też monowire, czyli wysuwana z rąk żyłka (drut?), potrafiąca ciąć oponentów na drobne kawałeczki. Oczywiście nie zabrakło także modliszkowych ostrzy, które kojarzone są z grą CD Projekt RED już od jej pierwszego zwiastuna.
Zespół odpowiedzialny za „Cyberpunk: Edgerunners” bardzo dużo czasu poświęcił również na prezentację wszczepów oraz ich sposobu działania. Raczej was nie zaskoczę, że wszystkie modyfikacje ciała dostępne są też w grze i działają na identycznych zasadach, łącznie z Sandevistanem dającym możliwość szybkiego przemieszczania. W serialu jesteśmy ponadto świadkami wykorzystania innej technologii, jaka ukazała się już wcześniej w Cyberpunk 2077.
Twórcy serialu w taki sam sposób zaprezentowali korzystanie z braindance’ów oraz wchodzenia przez bohaterów w tryb netrunnera, wykorzystując do tego celu wannę z lodem. Tutaj nawet w wielu momentach interfejs został „żywcem” wyjęty z gry, np. kiedy oglądamy nagrania z monitoringu lub gdy jesteśmy świadkami korzystania z komunikatorów.

Cyberpunk, na jakiego warto było czekać

Takich przykładów w dziele studia Trigger mógłbym podać jeszcze więcej, lecz zachęcam was, żebyście sami spróbowali znaleźć odniesienia do Cyberpunka 2077. Jak już wcześniej pisałem, serial „Cyberpunk: Edgerunners” spokojnie wybroniłby się bez tych wszystkich nawiązań do gry, lecz dzięki nim stał się jeszcze atrakcyjniejszy.
Odkrywanie nawiązań i easter eggów (również do innych dzieł popkultury, jak np. „Ghost in the Shell”) w produkcji telewizyjnej zachęca do ponownych seansów, z czym akurat nie mam problemu, bo po prostu dałem się porwać tej historii. Ostatnim argumentem przemawiającym na korzyść anime jest muzyka Akiry Yamaoki (kompozytor odpowiedzialny za ścieżkę dźwiękową do „Silent Hill”) oraz masa świetnych utworów, w tym autorskich piosenek Dawida Podsiadło.
„Cyberpunk: Edgerunners” to nie tylko idealna adaptacja Cyberpunka 2077, ale jedna z lepszych adaptacji gier w ogóle…
Zdjęcie: Materiały prasowe Netflix
Łukasz Morawski
Łukasz Morawski

Prawdopodobnie urodził się z padem w ręku i kawałkiem pizzy w ustach. Miłośnik wszystkiego, co związane z kulturą popularną i nowymi technologiami. Od najmłodszych lat gra w gry, ogląda filmy i seriale, czyta książki oraz komiksy. Jedno jest pewne - nie ma czasu na nudę.