Data modyfikacji:

Wiedźmin: Ronin – recenzja komiksu

Rafał Jaki to utalentowany polski artysta, który przez osiem lat współpracował ze studiem CD Projekt RED jako redaktor komiksów tworzonych na podstawie marek wykreowanych przez tego producenta. Ostatnio zasłynął również jako scenarzysta serialu aminowego „Cyberpunk: Edgerunners”, który spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem wśród subskrybentów Netfliksa. Jako wielki miłośnik komiksów postanowił również napisać historię do jednego z albumów poświęconych Geraltowi. Twórca nie poszedł jednak na łatwiznę, tylko zrezygnował z klimatu oryginału, osadzając akcję swojego dzieła w realiach feudalnej Japonii. Czy taki eksperyment miał szansę na powodzenie? Tego dowiecie się w recenzji „Wiedźmin: Ronin”.
wiedźmin ronin

Czy warto kupić komiks Wiedźmin: Ronin?

Serial „Cyberpunk: Edgerunners” dostarczył mi masę pozytywnych wrażeń, zarówno jeśli chodzi o warstwę wizualną, jak i scenariuszową. Rafał Jaki udowodnił, że jest w stanie przygotować ciekawe historie, które nie muszą w pełni czerpać z pierwowzorów, żeby mieć ręce i nogi. Kiedy dowiedziałem się, że ten twórca przygotował własny komiks, nie mogłem się doczekać, aż go przeczytam. Po lekturze jestem w pełni usatysfakcjonowany, aczkolwiek wydaje mi się, że można byłoby wyciągnąć z tej historii jeszcze więcej. Chodzi mi przede wszystkim o trzon fabularny „Wiedźmin: Ronin”, będący bardzo wiernym przełożeniem motywów z głównego wątku gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”.
Rozumiem taki zabieg (autor pokazał w ten sposób m.in. jak uniwersalna jest fabuła przygotowana poprzednich twórców), jednakże po przeczytaniu sagi Andrzeja Sapkowskiego, obejrzeniu serialu aktorskiego na Netfliksie i zagraniu w grę o Geralcie nie potrzebuję kolejny raz opowieści o tym, jak główny bohater poszukuje swojej córki. Poszczególne wątki w komiksie pokazują, że w wiedźmińskim świecie kryje się o wiele większy potencjał. Zwłaszcza kiedy twórca zdecydował się na przeniesienie akcji do realiów feudalnej Japonii. Muszę przyznać, że akurat ten zabieg był strzałem w dziesiątkę i liczę na to, że jeszcze uświadczymy kolejne dzieła z tej serii w takim settingu.
Rafał Jaki nie musiał w żaden sposób dłubać przy modus operandi wiedźminów. Album został podzielony na kilka rozdziałów, z czego praktycznie każdy poświęcony jest różnej sprawie, w której Geralt musi pomóc lokalnej społeczności, co zazwyczaj sprowadza się do wyruszenia na łowy. Jako że protagonista jest roninem, nie musi działać zgodnie z samurajskim kodeksem, co daje mu znacznie większą swobodę. Dla niego liczy się przede wszystkim to, czy zostanie odpowiednio wynagrodzony. Aczkolwiek autor w ciekawy sposób pokazuje, że łowca potworów musi być przez cały czas czujny, ponieważ groźnie wyglądające maszkary nie zawsze są „tymi złymi”. Świat przedstawiony w „Wiedźmin: Ronin” jest równie mroczny i niejednoznaczny, co w grach studia CD Projekt RED.
Zdecydowanie największym atutem komiksu jest fantastyczne wykorzystanie lokalnego bestiariusza. Twórcy nie tylko świetnie wpletli japońskie legendy i elementy folkloru do opowieści, ale także przygotowali rozbudowane wpisy encyklopedyczne, dzięki którym możemy poznać dodatkowe informacje o takich stworzeniach jak kappa, tatsu czy yuki onna. Album ma więc nie tylko wartość rozrywkową, ale również edukacyjną, co zdecydowanie warto docenić. Czuć, że nad całością naprawdę dosyć mocno główkowano, żeby w komiksie nie było przypadkowości i fałszu. Jeżeli na drodze Geralta staje majestatyczny tengu, to doskonale wiemy, dlaczego akurat na tę istotę zdecydował się Rafał Jaki.
Scenariusz w komiksach odgrywa ogromną rolą, jednakże nie można zapominać, że w tym przypadku mamy do czynienia z medium nastawionym przede wszystkim na warstwę wizualną. Ta w „Wiedźmin: Ronin” na szczęście stoi na bardzo wysokim poziomie. Do projektu zaangażowano japońską ilustratorkę Hatayę, której rysunki idealnie zgrały się z fabułą i wizją Rafała Jakiego. Artystka postawiła na stosunkowo minimalistyczną kreskę, co dodaje historii intymności. Kadry zazwyczaj skupiają się na konkretnych elementach, bardzo często rzucając duże zbliżenie na twarze bohaterów. Haytama zdecydowała się też na mocno „spraną” kolorystykę, operując głównie odcieniami szarości – z drobnymi wyjątkami.
„Wiedźmin: Ronin” to niezwykle przyjemny komiks, który czytało mi się z ogromną przyjemnością. Główny wątek fabularny może nie porywa, ale za to poboczne wątki są napisane w rewelacyjny sposób, oferując konkretny morał, zachęcający do przemyśleń na dany temat. Zatrudnienie Hatayi także było strzałem w dziesiątkę, ponieważ japońska artystka bardzo mocno podkręciła wymowę poszczególnych scen, dodając im głębi swoimi ilustracjami. Podoba mi się również sposób wydania tego albumu – Egmont zdecydował się na mangowy styl, co oznacza, że czytamy go od tylnej okładki do przedniej. Ciekawe urozmaicenie dla osób mających na co dzień styczność wyłącznie z amerykańskim podejściem do komiksów. Jak najbardziej polecam to dzieło Rafała Jakiego i czekam na jego kolejne projekty. Serial animowany w uniwersum „Wiedźmin: Ronin”? To byłoby coś!

Szczegóły komiksu „Wiedźmin: Ronin”

  • Tytuł oryginalny: „The Witcher: Ronin”
  • Wydawca PL: Story House Egmont
  • Data premiery PL: 7 września 2022 r.
  • Scenariusz: Rafał Jaki
  • Rysunki: Hatay
  • Okładka: Jen Bartel
  • Bestiariusz: Matthew Meyer
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 128
  • Wymiary: 15 × 260 × 200 mm
Komiks do recenzji dostarczyła firma Egmont Polska, za co serdecznie dziękuję!
Zdjęcie: Łukasz Morawski
Łukasz Morawski
Łukasz Morawski

Prawdopodobnie urodził się z padem w ręku i kawałkiem pizzy w ustach. Miłośnik wszystkiego, co związane z kulturą popularną i nowymi technologiami. Od najmłodszych lat gra w gry, ogląda filmy i seriale, czyta książki oraz komiksy. Jedno jest pewne - nie ma czasu na nudę.