Fallout to nie wszystko.
Motyw postapokalipsy to wdzięczny temat, w którym twórcy gier, filmów lub książek mogą popuścić wodze fantazji. Na przestrzeni lat powstało wiele produkcji nawiązujących do tej tematyki, lecz większość bazuje na tym samym schemacie, wykorzystując nuklearną zagładę, bądź zrzucając całą winę na groźny wirus zamieniający ludzi w zombie. W poniższym zestawieniu postanowiłem przyjrzeć się znacznie bardziej oryginalnym światom, innym od wizji, jaką zaserwowali nam chociażby twórcy Fallouta czy Left 4 Dead.
Główny zarys świata przedstawionego w Diluvion poznajemy już podczas ciekawie zrealizowanego intra. Dowiadujemy się z niego, że dawno, dawno temu ludzkość doskonale radziła sobie na suchym lądzie, gdzie większość społeczeństwa było szczęśliwa, a rozwój technologiczny szedł w jak najlepszym kierunku. Niestety, istna sielanka nie przypadła do gustu grupce anarchistów, chcących za wszelką cenę uprzykrzyć innym życie. Na Ziemi wybuchła dramatyczna wojna, zmuszająca "tych na górze" do ostrej i tragicznej w skutkach reakcji.
Bogowie postanowili ukarać ludzi za ich grzechy, zsyłając na nich potężną katastrofę, doprowadzającą początkowo do wybicia wszystkich ziemskich zwierząt. Następnie świat zalała fala, wchłaniająca ląd pod wodę. Człowiek to jednak istota dosyć zaradna, dlatego w głębinach oceanów powstały liczne osady, w których egzystują ludzie. Pomiędzy portami odbywa się handel surowcami, w barach przesiadują chlejusy, a podwodni piraci czyhają na nieuzbrojone okręty. Tylko tlenu jest trochę tak jakby zbyt mało... Więcej o grze przeczytacie w recenzji Dawida.
W tym przypadku nie musicie obawiać się spoilerów, gdyż produkcja Flagship Studios jest już trupem. Serwery zamknięto kilka lat temu, odsuwając Hellgate: London w zapomnienie. Sama gra nie była zbyt dobra, ale za to oferowała naprawdę świetnym klimat i ciekawie wykreowany świat. Stare przepowiednie templariuszy głosiły, że w przyszłości na naszą planetę przybędą niebezpieczne demony, chcące przejąć kontrolę nad nowymi terytoriami.
Legendy okazały się być prawdziwe, przez co ludzie faktycznie musieli stanąć do walki z najróżniejszymi monstrami. Wojna z piekielnymi wysłannikami z góry była skazana na porażkę, ponieważ mieszkańcy Ziemi nie byli w żadnym stopniu przygotowani na taką okoliczność. Akcja gry ma miejsce pięć lat po tragicznych wydarzeniach, które pochłonęły miliony istnień. Ocaleni znaleźli schronienie w londyńskich tunelach metra i kanałach, gdzie skrupulatnie przygotowywali plan zemsty. Opancerzeni w zbroje przypominające futurystycznych rycerzy wyruszyli do walki z licznymi przeciwnikami przebywającymi na powierzchni angielskiej stolicy.
Odwieczna wojna pomiędzy Piekłem, a Niebem dobiegła końca. W ramach zawarcia zgody przygotowano siedem pieczęci będących oznaką pokoju. Strzec ich mieli Czterej Jeźdźcy Apokalipsy, najlepsi wojownicy jakich widziały wszystkie dotychczasowe światy. Pewnego razu coś idzie nie po ich myśli, co doprowadza do zniszczeniu sześciu pieczęci. W efekcie, na planecie Ziemia pojawiają się nadnaturalne istoty, w dużej mierze nieprzychylnie nastawione do gatunku ludzkiego.
W taki oto sposób nasza planeta zostaje placem zabaw dla diabelskich pomiotów i anielskich istot, średnio zainteresowanych faktem, że ludzie powoli odchodzą w niepamięć. W pierwszej odsłonie Darksiders przejmujemy kontrolę Wojną, który padł ofiarą spisku, przez co musi teraz za wszelką cenę bronić ostatniej, ocalałej pieczęci. Tylko od niej zależy, czy świat nie ulegnie totalnej zagładzie. Seria wykreowana przez studio Vigil Games prezentuje mroczną wizję przyszłości, gdzie człowiek został sprowadzony do roli mięsna armatniego, będącego jedynie popychadłem w rękach wielkich bóstw.
Produkcja studia PlatiniumGames to wyjątkowo świeży tytuł, dlatego w tym przypadku postaram się wyłącznie nakreślić ogólny koncept świata, bez głębszego wchodzenia w szczegóły. Zapewniam jednak, że przedstawione poniżej fakty są wyłącznie ułamkiem historii, jaką możecie poznać podczas gry. NieR: Automata jest częścią dużego uniwersum, zapoczątkowanego przed laty w produkcji Drakengard, a następnie kontynuowanego chociażby w NieR: Gesalt. W najnowszej odsłonie serii świat uległ natomiast tak dużym transformacjom, że można go spokojnie traktować jako oddzielny byt. Fabuła przenosi nas do lat dziesięciotysięcznych, kiedy to miejsce ma XIV wojna maszynowa.
Wieki temu na Ziemię najechała obca cywilizacja z kosmosu, która do przejęcia planety wykorzystała wielozadaniowe maszyny. Ludzkość nie radziła sobie z przeciwnikiem, dlatego zmuszona została do ucieczki na Księżyc (oczywiście tylko nieliczni), gdzie znalazła azyl w specjalnie wybudowanej bazie. Na miejscu opracowano oddział androidów YoRHa, mający za zadanie eliminację robotów wroga. Zadanie wydaje się być proste w założeniach, ale na Ziemi czeka na wysłanników ludzi wiele niespodzianek, w tym to, że maszyny zaczynają sprawiać wrażenie osób w pełni świadomych swojej egzystencji. Chciałbym napisać w tym momencie znacznie więcej, ale tyle powinno Wam wystarczy. Jedno jest pewne, świat przygotowany na potrzeby NieR: Automata to jedna wielka zagadka, a jej rozwiązanie z pewnością Was zaskoczy. Więcej o grze przeczytacie w recenzji mojego autorstwa.
Tak jak pierwsza odsłona serii przedstawiała, jak doszło do całego zamieszania, tak druga część opowiadała o skutkach apokalipsy wywołanej w kompleksie badawczym Black Mesa, do której swoją drogą przyczynił się również główny bohater. Uniwersum Half-Life'a jest o tyle ciekawe, że wykorzystuje masę pomysłów z innych dzieł, a następnie przerabia je na coś oryginalnego. Dlatego w grze natrafimy na żywe trupy kontrolowane przez istoty przypominające facehuggery z "Obcego", rebeliantów walczących z tajemniczym Kombinatem oraz istoty z innego wymiaru określane mianem Xen.
Do tego dochodzi zagadkowe City 17, w którym przez większość czasu rozgrywana bywa fabuła gry. Prawdopodobnie mamy do czynienia z miastem osadzonym na terenie Europy Wschodniej, o czym świadczyć mogą liczne graffiti napisane cyrylicą, bądź samochody porozstawiane na drogach. W świecie przygotowanym przez Valve ludzkość przestaje mieć coraz większe znaczenie, a pozostałe przy życiu osoby, albo są więzione przez Kombinat albo próbują bezskutecznie walczyć z przeciwnikami wykraczającymi poza ich fantazje. Niestety, nigdy nie odkryjemy, jak dalej potoczyłyby się losy świata Half-Life'a, gdyż już raczej nie ma co liczyć na premierę Episode Three lub pełnoprawnej trzeciej części.
Historia świata Resistance nie była tak bardzo oderwana od rzeczywistości, jak wcześniejsze przykłady, ponieważ akcja serii została osadzona w alternatywnym uniwersum, gdzie II Wojna Światowa trwa nawet w 1951 roku. Miliony lat temu na Ziemi doszło do zawziętego konfliktu pomiędzy rasą Chimera, a inną zapomnianą już cywilizacją. Wynik starć pozostaje nieznany, ale pewne jest, że Chimery musiały ewakuować się na inną planetę. Powróciły w czerwcu 1908 roku wywołując na Syberii potężną eksplozję, którą ludzie określili jako katastrofę tunguską wywołaną meteorytem.
Przez następne lata kosmici zdobywali coraz większe uznanie wśród radzieckiego wojska, aż w końcu wykorzystano ich zdolności bojowe podczas inwazji na Europę w 1949 roku. Gdy do podbicia została wyłącznie Wielka Brytania, z odsieczą ruszyli Amerykanie, wysyłający na Stary Kontynent swoje wojska. W taki oto sposób wielki konflikt trwał w najlepsze, a gracze byli świadkami starć drugowojennych żołnierzy wyposażonych w zwykłe pistolety maszynowe z obcymi uzbrojonymi w karabiny laserowe i inne wydziwne zabawki.
Podobnie jak w przypadku NieR: Automata, planeta Ziemia w dużej mierze jest kontrolowana przez inteligentne maszyny. Tyle, że w produkcji Guerilla Games przejawia się to w kompletnie inny sposób, a sytuacja ludzkości wygląda znacznie lepiej. Nie oznacza to jednak, że nasza rasa nie otrzymała w ostatnich latach mocnych cięgów. Tysiące lat temu doszło do pewnej sytuacji, w wyniku której możemy mówić o upadku naszej cywilizacji. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, zaznaczę tylko, iż nie wszystkie eksperymenty poszły jak należy, a pracowanie nad sztuczną inteligencją zazwyczaj prowadzi do samych złych rzeczy (przynajmniej w popkulturze).
Po wielu latach od tragicznych wydarzeń, człowiek cofnął się właściwie do czasów pierwotnych, pozbawionych elektryczności i technologii. Te nadal na Ziemi występują, ale dla zwykłej, szarej jednostki są raczej niedostępne. Na domiar złego, ludzie nie tylko muszą radzić sobie z własnymi konfliktami, ale jeszcze mieć na uwadze to, że wśród nich żyją diabelnie uzbrojone mechaniczne stworzenia przypominające zwierzęta oraz dinozaury. Guerilla Games w rewelacyjny sposób połączyło dwa tak zbieżne światy, w których główna bohaterka zostaje zmuszona strzelać z łuku do zaawansowanych technologicznie bestii. Więcej o grze przeczytacie w recenzji mojego autorstwa.
Przed wydarzeniami poznanymi w grze, zdecydowanie doszło po wielkiej katastrofy. Jakiej? Tego od początku nie wiadomo, gdyż Everybody's Gone to the Rapture dosyć oszczędnie udostępnia kolejne informacje. Akcja produkcji została umiejscowiona w angielskim miasteczku Yaughton, które na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie cudownego miejsca, idealnego na weekendową wycieczkę z rodziną. Jest w tej mieścinie jednak coś niepokojące - wszyscy mieszkający w niej ludzie kompletnie zniknęli, pozostawiając po sobie wyłącznie tajemnicze obłoki zawierające ich wspomnienia.
Gra pod względem rozgrywki pozostawia wiele do życzenia, ale studio The Chinese Room udało się stworzyć niezwykle niepokojący obraz apokalipsy oraz jej następstw. Fabuła bywa mocno zagmatwana, ale odkrywanie jej kolejnych wątków daje niesamowitą frajdę. Zwłaszcza, że przez cały czas zwiedzamy przepiękne lokacje, co znacząco odbiega od standardowych wizji postapokalipsy, pełnych brutalności i zniszczenia. W Everybody's Gone to the Rapture wszystko wygląda idealnie, ale to oczywiście tylko fasada skrywająca mroczne oblicze tego miejsca.
Autor: Łukasz Morawski