Data modyfikacji:

Thea: The Awakening - recenzja

Słowiańska mitologia doczekała się kolejnego, godnego przedstawiciela.

Trzecia odsłona Wiedźmina pokazała światu jaka siła drzemie w słowiańskiej mitologii oraz w jej kulturze. Kolejne polskie studio postanowiło poruszyć tę tematykę, tyle, że w znacznie innej formie. MuHa Games zdecydowało się na rozbudowaną produkcję, łączącą kilka gatunków gier. Thea: The Awakening pierwotnie zadebiutowała na Steamie w ramach programu Early Access. Po pozytywnym przyjęciu i dobrych ocenach użytkowników, w końcu mamy okazję przetestować pełną wersję.

Rogal z masłem

Recenzowany tytuł jest przedstawicielem gatunku 4X, zbudowanego z takich elementów jak: eksploracja, ekspansja, eksploatacja oraz eksterminacja. Pierwsze zetknięcie z grą przywodzi na myśl serię Cywilizacja. Tutaj również do dyspozycji mamy własną osadę, a mapa podzielona została na liczne heksagonalne pola. Poruszamy się po niej w sposób turowy, a całość jest generowana proceduralnie - zarówno świat, jak i występujący w nim przeciwnicy. Duch produkcji typu roguelike bywa w tym przypadku mocno wyczuwalny.

Osadę, z której pochodzą główni bohaterowie, należy rozbudowywać oraz zwiększać jej poziom bezpieczeństwa. Żeby mieć możliwość usprawnienia "bazy", trzeba wysłać wojaków w niebezpieczną i pełną niespodzianek podróż. W tym momencie zaczynamy zauważać licznie rozwiązania charakterystyczne dla RPG-ów. Każda ze sterowanych przez nas postaci posiada własne statystyki oraz przedmioty. Wraz z toczonymi bitwami ich poziom doświadczenia ulega powiększeniu, a liczne fanty możemy znaleźć na mapie lub zrobić sobie samemu jeśli posiadamy odpowiednie surowce.

Dużą rolę w produkcji odgrywa survival. Bohaterowie nie tylko zagrożeni są przez wszędobylskie kościotrupy, wilki, czy inne słowiańskie maszkary, ale także przez własne słabości. Żeby przetrwać ciężką wyprawę, trzeba zadbać m.in. o wyżywienie wszystkich kompanów.

Swaróg czuwa

Kiedy już będziemy zmuszeni stoczyć pojedynek, akcja przenosi nas na ekran z kilkoma rozłożonymi kartami. Thea: The Awakening staje się wtedy klasyczną "karcianką", gdzie turowo wojujemy z wrogimi jednostkami. Bohaterowie wchodzący w skład talii podzieleni są na osoby odpowiedzialne za atak oraz na ludzi, których głównym zadaniem będzie utrzymanie reszty przy życiu.

W trakcie starcia skupiamy się głównie na dwóch parametrach prezentujących siłę oraz poziom obrony postaci. Oprócz tego, część z herosów posiada umiejętności specjalne, takie jak leczenie, czy powstrzymywanie wrogów od zadania ciosu. Choć system walki jest stosunkowo prosty, to jednak z początku możemy mieć problem z pokonaniem oponentów.

Każdy ruch powinien być dokładnie przemyślany, a karty rozłożone w taki sposób żeby zebrać jak najmniej strat. Utrata postaci bywa wyjątkowo bolesna, dlatego lepiej dbać o silnych wojowników. W przeciwnym razie dalsza rozgrywka może być wielce utrudniona. Jeśli natomiast starcia nie sprawiają nam frajdy, albo nie możemy poradzić sobie osobiście z wrogiem, istnieje opcja skorzystania z auto-walki. Wtedy system na podstawie dostępnych statystyk ustala, która strona zasługuje na zwycięstwo.

System z kartami wykorzystywany jest również podczas innych ważnych momentów. Z talii skorzystamy także podczas pertraktowania z napotkanymi NPC-ami lub gdy naszej wiosce grozi zniszczenie z przyczyn naturalnych (np. pożar). Wtedy statystyki kart są odpowiednio modyfikowane, jednak sposób rozgrywki pozostaje praktycznie niezmieniony.

Angielscy Słowianie

W produkcji nie mamy jasno nakreślonego wątku fabularnego. Historia budowana jest w sposób nielinearny i to gracz ma pełną kontrolę nad tym, jakim torem pójdą różne wątki. Wiąże się to z kilkoma zakończeniami, które nie zawsze muszą oznaczać happy end. Zdecydowanym plusem są licznie nawiązywanie do "słowiańskości". Imiona bohaterów przywodzą uśmiech na ustach, a liczne teksty, jakie będziemy zmuszeni czytać, mają swój unikatowy klimat. Niestety, tytuł trafił do sprzedaży wyłącznie w języku angielski. Wielka szkoda, w tym przypadku rodzima lokalizacja byłaby jak najbardziej wskazana.

Oprawa wizualna wygląda solidnie, ale nie ma co liczyć na jakiekolwiek fajerwerki. Jest raczej skromnie i bez żadnych dodatkowych udziwnień. MuHa Games stworzyła spójny wizualnie świat, a każdy jej element idealnie się ze sobą zgrywa. Gorzej wypada warstwa dźwiękowa. Ścieżka muzyczna nie grzeszy rozbudowaniem, przez co musimy słuchać nieustannie tych samych kawałków. Na szczęście, wykonane są bardzo dobrze, dzięki czemu - na upartego -można do nich przywyknąć.

Zabójca czasu

Thea: The Awakening to profesjonalnie przygotowany tytuł, który jedynie z wyglądu prezentuje się niepozornie. Początki z grą bywają trudne, ponieważ ogrom rozwiązań i możliwości jest wręcz przytłaczający. Jeśli już przyswoimy zasady (warto korzystać z samouczka), będziemy czerpać radość z produkcji przez długie miesiące. Ciężko będzie znaleźć współcześnie inną grę tego typu, reprezentującą tak wysoki poziom.

Grę do testów dostarczyła firma IMGN.PRO, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Łukasz Morawski