Data modyfikacji:

Sherlock Holmes: The Devil's Daughter - recenzja

Kryminaliści mają przechlapane, ponieważ Holmes wrócił do gry.

Wirtualne przygody najlepszego detektywa świata śledzę już od 2004 roku, kiedy to odbyła się premiera gry Sherlock Holmes i tajemnica srebrnego kolczyka. Od tamtego czasu seria przechodziła kilka transformacji i nie inaczej jest w przypadku najnowszej produkcji. Studio Frogwares zdaje sobie sprawę, że obecnie powolne przygodówki point click coraz mniej interesują graczy, dlatego ich najnowsze dzieło oferuje znacznie więcej dynamicznej akcji. Tylko czy to wyszło produkcji na dobre?

Nowy, lepszy (?) Sherlock Holmes

Producent po wielu latach prac nad marką Sherlock Holmes postanowił odrobinę ją przemodelować. Na warsztat jako pierwsi poszli główni bohaterowie, czyli tytułowy śledczy oraz jego wierny kompan dr John Watson (nie wiadomo dlaczego, tym razem mocno odsunięty na dalszy plan). W The Devil's Daughter odmłodzono wygląd postaci, którym teraz bliżej do wizji Guy'a Ritchiego, aniżeli kreacji aktora Petera Cushinga z filmu "Pies Baskerville'ów" (1959). Jako wielbiciel marki średnio jestem tym faktem pocieszony, ponieważ przez tyle lat zdążyłem przyzwyczaić się do dawnych modeli obu panów. Rozumiem jednak, że modyfikacja wizerunku uwiarygodniła wyczyny jakich dokonuje Holmes podczas przeprowadzania śledztw.

The Devil's Daughter to kolejna odsłona, gdzie zamiast jednego wątku fabularnego, otrzymujemy aż kilka powiązanych ze sobą historii. W przeciwieństwie do Zbrodni i Kary, w tym przypadku pomiędzy rozwiązywanymi sprawami przewijana bywa główna historia, spajająca fabułę w całość. Opowieść oparta została tym razem na córce Sherlocka oraz tajemniczej sąsiadce wynajmującej wolny pokój na 221B Baker Street. Główny bohater nie opiekuje się swoją pociechą w należyty sposób, co doprowadza zarówno do wielu zabawnych, jak i przykrych sytuacji. Gdy dodamy do tego tajemnicę związaną z pochodzeniem Katelyn, sytuacja detektywa nie wygląda zbyt kolorowo.

XIX-wieczny James Bond

Pomiędzy rodzinnymi problemami, bierzemy udział w czterech zróżnicowanych sprawach, przerzucających nas po kilku dzielnicach wiktoriańskiego Londynu. Pierwsze śledztwo jest zdecydowanie najspokojniejsze, ale z czasem historia zaczyna nabierać rumieńców. Przed Sherlockiem stawiane są coraz to trudniejsze wyzwania, a wydarzenia prezentowane na ekranie nabierają dramatyzmu i stają się coraz bardziej pogmatwane. Po raz kolejny, najważniejsze elementy gry to zbieranie poszlak, prowadzenie rozmów z podejrzanymi i dopasowywanie neuronów w głowie Sherlocka w taki sposób, aby ustalić sprawcę danego zamieszania. Główny bohater zmienił natomiast odrobinę metody działania, co jest powiązane bezpośrednio z dynamiczną akcją, o której wspominałem we wstępie.

Twórcy gry postanowili, że Holmesowi należy się trochę więcej ruchu. Dzięki temu detektyw zmuszony będzie do uciekania przed szaleńcem mierzącym do niego ze strzelby, przeskakiwania pomiędzy platformami z wykorzystaniem wiszących z sufitu łańcuchów lub brania udziału w starciach z przeciwnikami w jednej z londyńskich melin. Tego typu aktywności bywa w grze całkiem sporo i o dziwo są dosyć nieźle zróżnicowane. Frogwares zdecydowanie zadbało o różnorodność rozgrywki, sprawiając, że historię Holmesa śledzimy z większą uwagą i ekscytacją. Niestety, producent nie posiada dużego budżetu, co jest mocno widoczne podczas wcześniej wymienionych fragmentów. Animacje postaci kuleją, a na wierzch wychodzą wszystkie graficzne niedoróbki.

Pokraczne akrobacje

Produkcja nie może pochwalić się piękną oprawą graficzną. Co prawda, niektóre lokacje wyglądają naprawdę dobrze, ale mimo to, większości z nich brakuje szlifu, który sprawiłby, że przebywanie w nich byłoby jeszcze przyjemniejsze. Podobnie wygląda sprawa z prezencją i zachowaniem ludzi występujących w grze. Mimika twarzy oraz zakres ruchów są mocno ograniczone, przez co wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że rozmawiam z robotami, niźli prawdziwymi osobami z krwi i kości. Dodatkowo, gra momentami potrafi dosyć mocno tracić płynność, co zdecydowanie jest wynikiem złej optymalizacji (testowałem wersję na PlayStation 4). Należy też być przygotowanym na piekielnie długie ekrany wczytywania w trakcie przemieszczania się do nowych lokacji. Na szczęście, w tym czasie możemy przejrzeć posiadane dowody, co delikatnie uprzyjemnia mozolną przeprawę dorożką.

W poprzednich odsłonach serii uwielbiałem mocny angielski akcent protaginisty oraz jego kompana. Jako, że sylwetki bohaterów uległy odmłodzeniu, to samo spotkało ich głosy, które nie brzmią już tak dobrze. Poza tym, aktorzy dubbingujący niektóre z postaci pobocznych również nie sprostały zadaniu. Momentami jest zbyt sztucznie i teatralnie, co słychać szczególnie w wypowiedziach Katelyn. Z powodu źle dobranej aktorki odpowiadającej za dubbing, bohaterka bywała niezwykle irytująca i nie wzbudziła u mnie ani grama sympatii.

Sprawa zamknięta

Sherlock Holmes: The Devil's Daughter bardzo dobrze radzi sobie pod względem fabularnym. Wykreowane przez producenta historie wciągają, a śledztwa mają sens i układają się w logiczną całość. W trakcie przygody natrafimy ponadto na masę minigier oraz zagadek logicznych, dodatkowo podkręcających atmosferę tytułu. Niefortunnie, gra mocno traci, gdy poświęcimy uwagę oprawie technicznej, potrzebującej porządnego liftingu. Mimo to, przy najnowszych przygodach najlepszego detektywa na świecie bawiłem się naprawdę przednio i jeśli Wy także lubicie tego typu klimaty, to zdecydowanie powinniście wyruszyć do sklepu po swój egzemplarz.

Grę do testów dostarczyła firma APN Promise, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Łukasz Morawski