Zjednoczony świat.
W 2011 roku Level 5 oczarowało graczy pierwszą odsłoną Ni no Kuni. W Wrath of the White King nie byłoby może nic nadzwyczajnego, gdyby nie oprawa wizualna, przy opracowaniu której pomagało studio Ghibli specjalizujące się w filmach animowanych. Jeśli oglądaliście kiedykolwiek takie dzieła jak "Spirited Away: W krainie bogów" czy "Księżniczka Mononoke", to wiecie, czego mogliście spodziewać się po grze. Producent postanowił po kilku latach przerwy powrócić do tematu, czego efektem jest recenzowany przeze mnie Revenant Kingdom. Niestety, tym razem nie udało się zachęcić do współpracy twórców "Grobowca świetlików", co trochę odbiło się na wizualnych doznaniach gry. Zanim jednak do tego przejdę, zacznijmy od początku.
Ni no Kuni II to bardzo oryginalny produkt, łączący w sobie kilka gatunków. Z jednej strony, mówimy o klasycznym RPG akcji, gdzie w czasie rzeczywistym walczymy z potworami, natomiast z drugiej, mamy do czynienia z grą ekonomiczną polegającą na rozbudowywaniu i zarządzaniu królestwem, a także z mało skomplikowaną strategią, w której dowodzimy czterema niezbyt dużymi oddziałami. Dzięki zróżnicowaniu rozgrywki, ta staje się znacznie ciekawsza i mniej monotonna, ponieważ cały czas jesteśmy zmuszani do podejmowania innych czynności. Aczkolwiek, zdecydowanie przeważa bezpośrednia kontrola nad bohaterem (i dwójką wybranych kompanów), dlatego nie obawiajcie się, że stracicie zbyt dużo czasu na wznoszeniu kolejnych budynków czy przeprowadzaniu badań.
Na nudę co prawda nie możemy narzekać, ale niestety dodatkowe elementy niekoniecznie przypadły mi do gustu. Rozbudowywanie królestwa same w sobie jest ciekawą koncepcją, ale strasznie denerwował mnie system, w którym wszystkie czynności odbywały się zgodnie z naszym czasem. Tzn. żeby kowal nauczył się wykuwania oręża na wyższym poziomie potrzebuje do tego trzydzieści realnych minut. Zdaję sobie sprawę, że jest to o wiele bardziej realistyczne rozwiązanie, ale... kurcze, rozmawiamy o grze, w której postacie przenoszą się pomiędzy wymiarami, królestwami rządzą myszy, a za naszych pomocników robią wyhodowane istotki, higgledies.
Kontrolowanie ludności w moim przypadku wpłynęło mocno na przyjemność z rozgrywki, ponieważ cały czas miałem za uszami, że za chwilę muszę wrócić do zamku, żeby wydać nowe rozporządzenia, zebrać hajs ze skarbca i pobrać przedmioty z magazynu, żeby zrobić miejsce na kolejne produkty. W ten sposób wybijałem się z rytmu, co po kilkunastu godzinach było już męczące. Szkoda, że tak to rozegrano - twórcy robili wszystko, żeby odciągnąć mnie od bardzo ciekawego wątku fabularnego, a to chyba nie było dobrym pomysłem. Rozumiem taki zabieg w MGS V: The Phantom Pain, tyle, że tam mieliśmy do czynienia z beznadziejną opowieścią, czego nie można powiedzieć o Revenant Kingdom.
Historia ma parę dziur fabularnych i momentami jest odrobinę zbyt mocno infantylna, ale w ogólnym rozrachunku oceniłbym ją bardzo wysoko. Przede wszystkim za odważne podejście do podejmowanej tematyki. Z pomocą karykaturalnych postaci i pokręconych pomysłów, studiu Level 5 udało się przekazać graczom wiele wartościowych treści, które robią niezły mętlik w głowie. Produkcja nie tylko porusza problemy wchodzenia w dorosłość, ale także pokazuje do czego mogą doprowadzić konflikty międzyrasowe, jaka odpowiedzialność ciąży na przywódcach narodów i co oznacza miłość w życiu człowieka.
Powiecie, że to błahostki, ale zostały przedstawione w tak umiejętny sposób, że nie można odmówić im uroku. Ważne jest też to, że twórcy nie popadli w ckliwość, zamiast tego, co i rusz rzucając zabawnymi dialogami. Żałuję tylko, że tak mało kwestii zostało zdubbingowanych, co oznacza, ze większość czasu czytamy wypowiedzi bohaterów, zamiast ich słuchać. Byłbym w stanie to zaakceptować, gdyby zdecydowano się na taki zabieg w misjach pobocznych, ale niestety ten problem w dużej mierze dotyczy również głównego wątku.
Producent bez wsparcia Ghibli miał utrudnioną pracę, ponieważ doświadczenie studia miało ogromny wpływ na wygląd "jedynki". Level 5 nadal czerpało z dorobku kultowych twórców filmów animowanych, jednakże efekt ich pracy jest odrobinę nierówny. Wygląd postaci i ich animacja nadal stoi na najwyższym poziomie, natomiast schody zaczynają się, gdy dokładniej eksplorujemy wszystkie lokacje. Większość z nich wygląda olśniewająco, ale zdarzają się również miejscówki, które znacząco odstają od reszty. Pod tym względem, pierwsza część była bardziej dopracowana.
Produkcję testowałem na PlayStation 4 Pro i jestem przeokrutnie zawiedziony działaniem produkcji. Przy ustawieniu rozdzielczości 4K, animacja była mało płynna, a nieustanne skoki wyświetlanych klatek sprawiały, że gra była wręcz niemożliwa. Dopiero zmiana na standardową rozdziałkę zdziałała cuda, ponieważ wtedy obraz nie odstawiał już żadnych cyrków. Liczę na to, że najbliższe aktualizacje naprawią ten problem.
Miejscami trochę ponarzekałem na Ni no Kuni II, ale tak naprawdę nie byłem w stanie oderwać się od gry. Dotarcie do napisów końcowych zajęło mi trochę ponad trzydzieści godzin i nadal odczuwam potrzebę, żeby powrócić do młodego króla Evana i jego wiernego towarzysza z innego wymiaru, Rolanda. Level 5 przygotowało setki zadań, które co prawda wyglądają podobnie, ale ich zaliczanie cały czas sprawia mi radość. Revenant Kingdom jest pozycją obowiązkową dla miłośników jRPG-ów. Grzechem byłoby ominąć tytuł z tak dobrą rozgrywką i wciągającą historią. Produkcję polecam także przywódcom państw, może po przejściu gry zrozumieliby jak należy dbać o dobro swoich poddanych, a nie tylko własne zachcianki.
PLUSY:
+ wciągająca i niegłupia fabuła
+ ciekawe postacie
+ przyjemny slasher
+ ciekawe elementy strategiczne
+ świetny klimat
+ czas gry i liczba zadań
MINUSY:
- znikomy dubbing
- fatalne działanie na PS4 Pro
- zarządzanie królestwem
- nierówna jakość lokacji
Grę do testów dostarczyła firma CENEGA, za co serdecznie dziękujemy!
Autor: Łukasz Morawski