Data modyfikacji:

MEGA TEST: Batmobil, Mad Max i Monster Truck, czyli jaką deskorolkę elektryczną wybrać

Można powiedzieć, że w końcu nadeszła wiosna. Czas kiedy masz ochotę zacząć biegać, jeździć na rowerze, rolkach lub podejmować inne aktywności fizyczne. Niektórzy chcą poczuć wiatr we włosach, dosiadając stalowego rumaka lub chociaż stalowego kucyka jak np. Vespa. A co jeśli połączyć zamiłowanie do technologii, prędkości i chęci fizycznego wyżycia się na powietrzu? Odpowiedzią mogą być deskorolki elektryczne.

Jakiś czas temu pomyślałem, że fajnie byłoby dojeżdżać do pracy na elektrycznym pojeździe. Zimą jeżdżę na snowboardzie, więc chcąc realizować podobne hobby latem, wybrałem właśnie deskorolkę elektryczną. Wydatek na taki sprzęt jest spory. Nie dziwię się więc reakcji mojej żony, kiedy przy kolacji nasz siedmioletni syn nagle rzucił: „Mmm dobra kanapka… A ja będę na quadzie jeździł a tata sobie chce kupić deskę za 2 i pół tysiąca”. No ale są różne możliwości finansowania, więc…

Mam ok. 7 km tras rowerowych w drodze do biura. Co prawda połowa z nich to kostka brukowa zatem wybór sprzętu mam utrudniony. Podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami z testów, jakie udało mi się zrealizować. Dla wyjaśnienia – jestem laikiem – nie jeździłem wcześniej ani na longboardzie ani nawet na „fiszce”. Dlatego tekst dotyczy raczej moich odczuć, co do jazdy i używania danej deski niż jej ściśle technicznej specyfikacji. Nie za bardzo ma dla mnie znaczenie czy deska będzie osiągała prędkość 42 km/h, czy 35, albo czy moc silnika to 350W czy 700W. Oczywiście to są jakieś wyznaczniki, ale amatorowi i tak niewiele powiedzą.

Oceniam więc deski według następujących kryteriów:

• Łatwość nauki jazdy

• Jazda na różnych nawierzchniach

• FUN (ogólna frajda). Czynnik, który trudno określić, ale jak jedziesz i cieszysz się jak mały Kazio po dużym piwie, to właśnie jest to.

PRZEJDŹMY DO TESTÓW 3 DESKOROLEK ELEKTRYCZNYCH!

KOOWHEEL ONYX G3 

Pierwszą deską, jaką miałem przyjemność sprawdzić dzięki Cleverboard.pl był longboard Koowheel Onyx. Bajerancka czerń, smukły kształt, zastosowane nowoczesne technologie sprawiły, że kojarzy mi się właśnie z pojazdem Batmana. Testowałem ją w drodze do pracy i na torze rolkowym. Jazda rzeczywiście daje uczucie płynięcia albo nawet unoszenia się nad drogą. Początkowo nie wierzyłem w takie reklamowe hasła producenta ale uwierzcie mi – to prawda. Oczywiście pod warunkiem, że nie jedziesz po kostce brukowej. Wtedy zęby prawie gubią plomby, kostki i kolana nawalają od drgań a śrubki w kołach potrafią się odkręcić. Jak wjeżdżasz ponownie na równą nawierzchnię to jakbyś zakładał czarną zbroję, maskę i pelerynę. „Joker, nadchodzę!”.

Łatwość nauki jazdy

Onyxa pierwszy raz uruchomiłem w domu i, jak każdy odpowiedzialny rodzic dbający o bezpieczeństwo swoich dzieci, posadziłem na nią syna. Tak, posadziłem, bo pozwoliłem mu trochę się przyzwyczaić. Mam kilka metrów podłogi w salonie bez przeszkód. Mogliśmy tam poćwiczyć ruszanie, hamowanie przed meblami w kuchni, jazdę na wstecznym, hamowanie przed drzwiami balkonowymi, odganianie psa spod kół w czasie jazdy na brzuchu i inne podstawowe ćwiczenia dla początkującego ridera.

Syn nie spadł i zaraz chciał testować na stojąco. Potem ja zdecydowałem się pokazać jak powinno się jeździć na longboardzie elektrycznym w domu. Nie dane mi było pokazać, jak szybko się wstaje po upadku. Ale to dobrze.

Przy pierwszych startach odczuwalne są szarpnięcia, dopóki nie nabierzesz wprawy. Dlatego dobrze przyjąć postawę pochyloną nieco do przodu (trochę bardziej jak Małysz w telemarku niż jak Batman). Łatwość nauki podstaw jazdy oceniam na 5/5.

Jazda na różnych nawierzchniach

Następnego dnia pojechałem na desce do pracy i potwierdziło się, że opanowanie jazdy i podstawowych manewrów na Koowheel Onyx jest banalnie proste. Bardzo szybko nabierasz wprawy i wiesz kiedy uruchomić hamulec, aby nie wjechać na czerwonym świetle na jezdnię.

Do kontrolowania prędkości wykorzystywany jest smukły niewielki pilot. Jego zasięg jest dość spory – mogłem nawet sterować, kiedy syn jechał na desce, a ja stałem w odległości kilku – kilkunastu metrów. Innowacją względem poprzedniej edycji Koowheel jest sposób włączania trybu zaawansowanego. W podstawowym ustawieniu prędkość maksymalna to 25 km/h. Jeśli poczujesz się pewniej i chcesz sprawdzić czy wiatr nie zrywa Ci skóry z twarzy od nadmiernej prędkości, wystarczy pięciokrotnie wcisnąć przycisk startu na kontrolerze.

Z Koowheel jest jak z autem sportowym. Nie powinieneś ryzykować wjazdu na kostkę brukową z powodu wyżej opisanych problemów z drganiami. Na miękkiej nawierzchni jak ścieżka leśna lub trawnik też nie pojedziesz ponieważ koła utkną w bezruchu. To po prostu sprzęt do jazdy po gładkiej drodze i tyle. Jest płynnie, stabilnie z ruszaniem i hamowaniem, nie ma problemów z krawędziowaniem jak na snowboardzie. Profil skrętu jest dość szeroki, ale wystarczający do manewrowania między innymi uczestnikami ruchu. Miałem nie rozpisywać się o ładowaniu, więc wspomnę tylko, że wystarczy ok. 2-3 godzin aby Koowheel Onyx był gotów do jazdy. Ocena z powodu problemów z jazdą na kostce i asfalcie „budżetowej” jakości spada niestety do 3/5.

FUN

Koowheel Onyx to świetny longboard także dla początkujących. Jest również stylowy i zwraca uwagę, więc jeśli odczuwasz potrzebę błyszczenia na drodze niczym Angela na Krupówkach, to jest to dobry wybór. W czasie jazdy gęba się śmieje zatem i pod względem fun’u zaspokaja potrzeby. Do jazdy o zmierzchu lub w nocy warto zamontować sobie światła. W sprzedaży są dedykowane na przód białe i na tył czerwone. Ładuje je się poprzez USB, a uruchamia przez naciśnięcie reflektora. Wykorzystane technologie i sama budowa sprawiają wrażenie bardzo nowoczesnego i solidnego sprzętu. W tym ogólnym czynniku oceniam deskę na 5/5 pod warunkiem, że korzystasz z niej na równych nawierzchniach.

Na co szczególnie zwrócić uwagę:

  • Silniki zamontowane są w kołach – dzięki temu jest mniej elektroniki upakowane pod deską, co zapewnia smukły kształt i zmniejsza ryzyko uszkodzeń mechanicznych serca longboardu. Po zużyciu można wymienić ogumienie bez konieczności wymiany całych kół z silnikami – mniejszy koszt.
  • System odzyskiwania energii – Koowheel w czasie hamowania lub jazdy w dół doładowuje baterię, co wydłuża czas jej działania. Masz więc pod stopami technologię jak w autach hybrydowych. Dlatego ważna uwaga: jeśli zaczynasz jazdę po pełnym naładowaniu, to unikaj na początku jazdy z górki ponieważ może dojść do przeładowania i uszkodzenia akumulatora lub nawet całej elektroniki.
  • Sprawdź dokręcenie śrub na kołach z silnikiem – możliwe, że w moim egzemplarzu odkręciły się po jeździe na kostce brukowej, a może po prostu fabrycznie nie są dobrze dokręcone i warto to poprawić. W zestawie jest „wielozadaniowy” klucz, który to ułatwi.
  • Nie opieraj deski na drodze czubkiem jak na zdjęciach reklamowych producenta – łatwo zedrzeć kolor. W sprzedaży są jednak nakładki gumowe, które temu zapobiegają.
  • Silikonowa nakładka zawleczki od akumulatora lubi się gubić więc można ją równie dobrze zdjąć.
  • W pudełku poza longboardem jest ładowarka, kontroler z kabelkiem do ładowania przez usb, klucz o kilku końcówkach, zapasowe koła (!), kabel do ładowania baterii po jej wymontowaniu z deski (lub do ładowania zapasowej) i oczywiście instrukcja. Ja jeszcze posiadałem wspomniane światła, które można dokupić osobno za niewiele ponad 100 zł.
  • Koowheel Onyx G3 jest dostępny w cenie 2299 zł na Ceneo.pl

    AIRWHEEL M3

    Kiedy otworzyłem pudełko z testowym egzemplarzem Airwheel M3, który przesłał do nas dystrybutor Airwheel Poland od razu przyszło mi do głowy skojarzenie z Mad Maxem i pojazdami, będącymi zlepkiem różnych części pozornie niepasujących do siebie. Pojazdami, które bez trudu pokonują nierówności oraz piaszczyste tereny roztaczając wokół zapach benzyny, blask płomieni i aurę szaleństwa.

    Ten longboard taki właśnie jest. Koła wydają się być domontowane z zupełnie innego pojazdu, elektronika i bateria są zapakowane w plastikową kanciastą obudowę pod deską. Całość jest jakaś ni to pokraczna ni to bajerancko opływowa. Ale to wszystko są zalety! Wygląda bardzo oryginalnie a właściwości jezdne są dobre.

    Łatwość nauki jazdy

    Rozpoczynając zabawę z Airwheel M3 trzeba uważać. Nawet na ustawieniu początkującego trybu jazdy start łatwo kończy się ucieczką deski spod nóg i twardym lądowaniem. Dodatkowo problematyczne może być minimalne opóźnienie w reakcji silnika na działanie pilota. Po pewnym czasie już wiadomo jak się pochylić i przygotować do startu. Ogień z dopalacza wtedy już nie jest takim zaskoczeniem.

    Hamowanie to kolejna bolączka tego pojazdu. Może zaawansowany użytkownik nie będzie miał problemu – ja jednak zatrzymywanie się przed przejściem dla pieszych musiałem dużo wcześniej planować i zeskakiwać aby nie skończyć na chodniku. Dzięki świetnemu mocowaniu traków łatwo opanowuje się natomiast skręcanie i jazdę slalomem. To sprawia dużo frajdy z jazdy za co ogromny plus dla producenta. Dla laika nauka jazdy na Airwheel nie przychodzi tak łatwo jak na innych testowanych pojazdach.  Pilot jest wygodny i dobrze leży w dłoni („that’s what she said” ;-)) Dość łatwo nim się operuje. Dlatego moja ocena to 3/5.

    Jazda na różnych nawierzchniach

    Kolejnym dużym plusem jest manewrowanie. Jest na tyle miękko, że można dość dobrze „krawędziować”, zachowując płynną jazdę, a w razie potrzeby szybko wyminąć przeszkodę. Dodatkowo jest tu możliwe wykonywanie prostych trików z obrotami tak jak na zwykłej desce.

    Miałem nadzieję, że ten typ deskorolki sprawdzi się lepiej niż Koowheel na brukowych ścieżkach rowerowych. Niestety wibracje były bardzo podobne. Ten czynnik niestety dyskwalifikuje także Airwheel M3 jako środek transportu w mojej drodze do pracy. Miałem jednak wrażenie, że mocna konstrukcja nie pozwala na rozkręcanie się elementów pojazdu. W tym elemencie testu moja ocena to 4/5.

    FUN

    Airwheel M3 posiada także możliwość odblokowania trybu zaawansowanego. Przełącznik jest ukryty pod pokrywą baterii. Z jednej strony to mniej wygodne rozwiązanie, ale z drugiej zabezpiecza przed przypadkowym włączeniem trybu „Rage”. Airwheel M3 jest ciekawy ze względu na swoją nietypową budowę. Waga nieznacznie większa, niż Koowheel Onyx, ale nadal pozwala na szybką ucieczkę do tramwaju w razie deszczu. Większe koła niż standardowo montowane w longboardach lub deskach cruiser pozwalają na pokonywanie niewielkich nierówności.

    Ciekawy bajer to aplikacja Airwheel, która pozwala śledzić prędkość, trasę, stan baterii oraz dystans. Ale co ważniejsze – umożliwia dostęp do ustawień mocy silnika w skali od 1 do 11. Działa to niezależnie od  włącznika fizycznego na pilocie. Muszę tu wspomnieć, że podczas jedynego incydentu na nierównym progu, kiedy to deska wywróciła się i wyłączyła, apka straciła także połączenie i historię trasy. Nie odnalazłem dostępu do jej zapisu.

    Zasięg jest w normie a czas baterii krótki (tylko 2 godziny!). Dojechałem do pracy wyczerpując ok 50% baterii. Poziom hałasu jest dość wysoki na brukowej drodze, ale nie tak bardzo jak w Koowheel Onyx. Podsumowując – użytkowanie Airwheel M3 daje sporo przyjemności, jeśli już opanujesz start i hamowanie oraz nie musisz jeździć po nierównej kostce brukowej. Jest to także dobry produkt dla gadżeciarzy. Jeśli umiesz jeździć na tradycyjnej desce to uda Ci się wycisnąć z Airwheel M3 więcej niż amatorowi. FUN oceniam na 4/5.

    Na co szczególnie zwrócić uwagę:

  • Koniecznie uważaj na gwałtowny start i hamowanie.
  • Reakcja deski na działanie pilota ma pewne opóźnienie.
  • Zainstaluj aplikację, aby mieć dostęp do dodatkowych opcji (jak np. regulacja prędkości maksymalnej). Na kostce brukowej długo nie wytrzymasz.
  • Bateria ładuje się bardzo szybko.
  • Napęd na jedno koło. Wczasie jazdy to nie jest problem i nie należy się go obawiać ale jak chcesz podjechać pustą deską np. do siebie, to będzie skręcać.
  • Ile kosztuje Airwheel M3 możesz sprawdzić na Ceneo.pl. W chwili pisania tekstu było to 2290 zł. 

    TESLABOARDS EXTREME

    Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest prowadzić potężnego Grave Diggera albo Bigfoota? Siedzieć za kierownicą powyżej dachów innych aut i wielkimi kołami móc pokonać każdą przeszkodę. Kolejną deskorolką, którą udało mi się przetestować, choć trudno ją nazwać tylko deskorolką, była Teslaboards Extreme. To prawdziwy potwór – Monster Truck wśród deskorolek. Sprzęt udostępnił nam do testów producent – firma Teslaboards.

    Łatwość nauki jazdy

    Nauka jazdy początkowo była utrudniona z powodu przerywanego zasięgu pilota. A co za tym idzie, przerywanej, nierównej jazdy deski. Okazało się, że pilot jest prawie rozładowany i musi znajdować się nisko w zasięgu odbiornika pod deską. Po naładowaniu jednak jazda szła znacznie łatwiej. Start był łagodny, chyba że intencjonalnie wciskałem spust gwałtownie. To samo z hamowaniem.

    Wyjechałem na polną ścieżkę pełną nierówności. O dziwo, było tak dobrze, że nawet mój syn zdecydował się sprawdzić i po raz pierwszy samodzielnie sterował prędkością na pilocie (do tej pory nie dostawał pilotów do rąk – wolałem, jak się wywraca przez moje sterowanie). Trzeba zaznaczyć, że Teslaboards podobnie jak pozostałe testowane deskorolki, nie jest przeznaczona dla dzieci. Poza kwestią bezpieczeństwa jazdy przy prędkościach do 40 km/h, aby kierować, balansując deską, wymagana jest odpowiednia waga (najlepiej min. 40 kg). Można jednak powiedzieć, że nauka jazdy na tej elektrycznej deskorolce jest dziecinnie prosta. Nauka jazdy (po naładowaniu pilota) to ocena 5/5.

    Jazda na różnych nawierzchniach

    Teslaboards jako jedyna z testowanych desek nie miała najmniejszego problemu z nierównościami na mojej drodze dom – praca. Wręcz przeciwnie. Kiedy pokonałem kostkę, która wcześniej była dla organizmu jak shaker dla kostek lodu, ze zdziwieniem pomyślałem „To już?”. Potężne koła i sprężynowe zawieszenie łykają bez najmniejszego problemu każdą nierówność, niski krawężnik, zjazd na trawę czy dziurę czekającą na wiosenne remonty dróg. Miałem wrażenie katując Teslaboards, jakby deska chciała krzyczeć „No dawaj, leszczu, tylko na to cię stać?”.

    Na równej asfaltowej ścieżce rowerowej leci się jak na snowboardzie albo jak Marty McFly na latającej desce z drugiego „Powrotu do przyszłości”. Na kostce brukowej odczuwalne są minimalne wibracje. Po wjechaniu na ścieżki leśne i polne już wiesz, że jedziesz na „terenówce”. Jest miękko i łatwo się skręca. Zawieszenie jest tak dobre, że miałem największe poczucie bezpieczeństwa i pewności jazdy spośród  testowanych modeli. Ocena to oczywiście 5/5.

    FUN

    Ten element najtrudniej ocenić. Jeździ się świetnie, jednak przydatność w miejskich dojazdach do pracy (co było głównym celem tego testu) niestety jest mała. Jeśli planujesz tylko jazdę w parkach i po bezdrożach, to jest to najlepszy i jedynie słuszny wybór. W czasie jazdy patrzysz na otoczenie z góry niczym zza kierownicy SUVa lub Monstera w wersji cabrio. I masz wrażenie, że wszędzie możesz wjechać. W większości przypadków jest to prawda. Także pilot ma ciekawą funkcję – nie chodzi tylko o latarkę, którą widać na powyższym zdjęciu a z której nie będziesz cały czas przecież korzystał. Jest to prędkościomierz w postaci diod święcących przy odpowiednim zakresie prędkości (5, 10, 15, 20, 25, 30, 35 km na godzinę).

    Praktycznie wszyscy, którzy widzieli pierwszy raz Teslaboards Extreme nie byli jej obojętni. Niektóre okrzyki (wypowiedzi spokojnym tonem nie było):

    – Wow!

    – Co TO jest?

    – Mogę stanąć na TYM?

    – TO samo jeździ?

    – Ile TO wyciąga?

    Tak więc emocji ten sprzęt dostarcza, niczym prawdziwy Monster Truck zarówno prowadzącej osobie jak i widzom. Czyli jest SUPER. Z jednej strony chciałbym posiadać właśnie tę deskę, ale wiedząc, że do pracy nią nie pojeżdżę bo znowu utknę w drzwiach obrotowych, muszę szukać dalej. Najlepiej byłoby mieć do jazdy w terenie Teslaboards a do pracy równą nawierzchnię i albo Koowheel Onyx albo np. Airwheel M3. Budżet nie jest jednak z gumy i przydałoby się uniwersalne jeździdło. Moja ocena w tej kategorii to 4/5.

    Na co szczególnie zwrócić uwagę:

  • Krótki zasięg pilota – wg producenta to kwestie bezpieczeństwa. W praktyce nie podjedziesz deską do siebie po tym jak z niej zeskoczysz. Ale z drugiej strony daleko nie pojedzie ponieważ bez zasięgu będzie zwalniać.
  • Teslaboards Extreme to bardzo duża deskorolka. Zdjęcia nie oddają jej gabarytów. Do bagażnika przeciętnej osobówki o mniejszej ładowności niż Passerati raczej jej nie załadujesz. Zapomnij o ucieczce do tramwaju w razie deszczu.
  • Teslaboards to także ciężki pojazd – inne testowane deskorolki ważyły od ok. 8 kg do 12 kg. Tutaj najlżejsza wersja to  22,7 kg a najmocniejsza z akumulatorem 20 Ah to już 26,7 kg. Czyli znowu zapomnij o wzięciu pod pachę i wmaszerowaniu luzackim krokiem do swojego biura.
  • Gabaryty i waga wg mnie w terenie stabilizują jazdę.
  • To potężny pojazd ale jak wjedziesz w auto to nie zrobisz z niego miazgi jak w Monstar Jam. Pamiętaj o bezpieczeństwie.
  • Sklep dystrybutora posiada w ofercie praktycznie każdą część – decki do wymiany, elementy obudowy, silnik, nawet pojedyncze śrubki. To robi wrażenie.
  • Cena Teslaboards Extreme waha się zależnie od wersji zastosowanego akumulatora od 2999 zł do 4399 zł. Na potrzeby amatora w zupełności powinna wystarczyć wersja podstawowa. Aktualne ceny różnych modeli Teslaboards znajdziesz oczywiście na Ceneo.pl.

    PODSUMOWANIE MEGA TESTU DESKOROLEK ELEKTRYCZNYCH

    Niestety nie udało mi się znaleźć "tej jedynej" uniwersalnej deski na moje potrzeby dojazdu do pracy wśród testowanych modeli. Każda z nich jest jednak dobrym produktem w kategorii cenowej 3000 zł i ma unikalną, wyróżniającą cechę:

  • Koowheel Onyx G3 – płynność jazdy i hamowania

  • Airwheel M3 – skręt i jazda slalomem

  • Teslaboards Extreme – pokonywanie każdej nierówności i brak ograniczeń w terenie.

    Wniosek jest taki, że trudno w tej kategorii cenowej znaleźć produkt na tyle uniwersalny, aby był dobry zarówno na nierównej drodze (większość chodników i brukowych ścieżek rowerowych), jak i nie przerażał swoimi gabarytami motorniczego tramwaju, kiedy będziemy uciekać przed deszczem.  Konieczne więc będzie zrewidowanie swoich wymagań. Możemy mieć świetną deskę do zabawy okazjonalnej na wybranych równych drogach albo super terenowca na bezdroża w pobliżu swojego domu (o ile nie posiadasz wspomnianego wcześniej Passerati albo innego równie pojemnego auta). Dojazd do pracy i „parkowanie” deski przy biurku możliwe będzie tylko jeśli nie musisz po drodze męczyć się na chodnikach lub bruku.

    Mam nadzieję, że jednak uda mi się wkrótce znaleźć deskorolkę, która będzie uniwersalna i nie zrujnuje budżetu domowego. A wtedy na pewno opublikujemy jej recenzję.

    Autor: Sławomir Kwiecień