Polska produkcja, która przeniesie was do złotej ery gier PC.
Book of Demons to pierwsza gra warszawskiego studia Thing Trunk stworzona w ramach projektu Return 2 Games. Celem, jaki przyświecał twórcom, było danie graczom tytułu, który przeniesie ich do złotej ery gier PC. Na pierwszy ogień poszło kultowe Diablo (nasze wrażenia z Diablo 3: Przebudzenie Nekromantów). Prace nad Book of Demons prowadzone są już od dłuższego czasu, a sama gra dostępna jest już od dwóch lat w ramach programu wczesnego dostępu platformy Steam. Teraz doczekaliśmy się w końcu jej finalnej wersji. Czy było warto? Przekonajcie się!
Elementem, który wyróżnia Book of Demons, i jest spoiwem wszystkich tytułów tworzonych w ramach projektu Return 2 Games, jest warsrtwa wizualna inspirowana książkami-rozkładankami oraz świat gry – Papierowersum. Na pierwszy rzut oka papierowa grafika wydaje się oszczędna, ale jeżeli się nad tym chwilę zastanowić, rzeczywiście przywodzi na myśl produkcje sprzed przeszło dwóch dekad. Na tym jednak podobieństwa do pierwszego Diablo się nie kończą.
Book of Demons to, jak mówią sami twórcy, po części parodia, a po części hołd złożony kultowemu hackslashowi Blizzarda. Mamy tu klasyczną opowieść o walce dobra ze złem, w której samotny bohater rzuca wyzwanie papierowemu... ekhm piekielnemu pomiotowi. Reszta też pozostała na swoim miejscu – jako wojownik, łotrzyca lub mag wyruszamy wgłąb katakumb wybudowanych pod katedrą, gdzie swoje leże ma główny zły. Aż łezka się w oku kręci na wspomnienie znajomej historii.
Da się wyczuć, że Book of Demons zostało stworzone nie tylko z myślą o młodych graczach, ale także starych wyjadaczach, którzy na pierwszym Diablo pozjadali zęby, ale dzisiaj nie mają już zbyt wiele czasu na granie. Ideę tę personifikuje autorski system Flexiscope. Czym się wyróżnia? Pozwala na dostosowanie rozległości proceduralnie generowanych lochów do czasu, jakim akurat dysponujemy. Kilka godzin? Czemu nie! Kwadrans? Nie ma najmniejszego problemu. Na potrzeby tej recenzji postanowiłem grać w Book of Demons z doskoku, kiedy akurat miałem parę minut na zbyciu, i muszę powiedzieć wam, że system ten sprawdza się wyśmienicie.
Book of Demons idzie graczom na rękę również w innych kwestiach. Znaczniki w górnej części ekranu informują m.in., jak wiele ważnych punktów pozostało do odkrycia i czy oczyściliśmy cały poziom z bogactw i przeciwników. Z kolei ślady zostawione przez naszych bohaterów jarzą się jasnym światłem, jeżeli dana część podziemi została już przez nich odwiedzona. Równie przyjemny jest system rozwoju postaci, który w Book of Demons bazuje na kartach. Zbieramy je, ulepszamy i układamy w potężną talię. Każdy z dostępnych bohaterów „prowadzi się” inaczej, więc warto spróbować rozgrywki wszystkimi. Jeżeli wydaje się wam, że Book of Demons to tytuł przeznaczony przede wszystkim dla niedzielnych graczy, macie rację, ale twórcy przygotowali też tryb roguelike dla tych, którzy łakną wyzwań, oraz miesięczne i historyczne rankingi.
Na odrębny akapit zasługuje system walki. Jak już wcześniej wspomniałem, Book of Demons to hackslash, ale nie znaczy to wcale, że korzysta wyłącznie z oklepanych rozwiązań. Kiedy bohater zostanie zatruty, gracz musi wyłapać moment, w którym kula życia zacznie migać. Należy wtedy szybko w nią kliknąć, aby zneutralizować truciznę. Gdy przeciwnik rzuca zaklęcie, musimy klikać w ikonki czarów, które wyświetlają się nad jego głową, aby przerwać inkantację. Z kolei kiedy wróg uzbrojony jest w tarczę, zanim się do niego dobierzemy, należy ją rozbić poprzez szybkie klikanie. Zdaję sobie sprawę z tego, że przywodzi to trochę na myśl gry mobilne, ale tutaj działa świetnie.
Niestety, nie ma róży bez kolców. Nieustannie drażniły mnie lochy, w których można poruszać się wyłącznie po wytyczonej ścieżce czy to, że twórcy przygotowali zaledwie trzy krainy w obrębie lochów, przez co do gry szybko wkrada się monotonia. Zdaję sobie sprawę z faktu, że Book of Demons stworzono w pewnej (papierowej) konwencji, ale uboga liczba animacji postaci wybijała mnie co krok ze słodkiej immersji. Mam też wrażenie, że Thing Trunk trochę zbyt bardzo wzorowało się na pierwszym Diablo, czego najbardziej bolesnym przejawem był dla mnie chociażby brak nawet drobnych misji pobocznych, które urozmaicałyby zabawę. Jednak największą wadą gry, zważywszy zwłaszcza na ogromny sukces Diablo, jest brak trybu wieloosobowego, którego nie zastąpią ani rankingi, ani osiągnięcia.
Summa summarum Book of Demons to świetna propozycja dla tych spośród growej braci, którzy nie dysponują zbyt dużą ilością wolnego czasu, ale lubią niekiedy w coś „pyknąć”. Reszta zainteresowana będzie raczej Diablo czy Path of Exile. Jeżeli jednak, tak jak ja, z rozrzewnieniem wspominacie złotą erę gier PC i pierwsze zejście do podziemi katedry w Tristram, nie możecie przejść obok Book of Demons obojętnie. Powiem więcej, z niecierpliwością czekam na kolejne tytuły tworzone przez Thing Trunk w ramach projektu Return 2 Games.
Grę do testów dostarczyła firma Thing Trunk, za co serdecznie dziękuję!
Autor: Dawid Sych