Data publikacji:

Blackout: Hong Kong. Planszówka dla lubiących wyzwania

Gra planszowa Blackout Hong Kong polega na kontrolowaniu szalejącego w Hong Kongu chaosu. W interesujący sposób łączy zarządzanie zasobami i elementy karcianki, tworząc wymagającą myślenia i bardzo angażującą rozgrywkę.
blackout

Zapanować nad Hong Kongiem

Stworzona przez Alexandra Pfistera i wydana w Polsce przez wydawnictwo Lacerta gra Blackout: Hong Kong łączy ze sobą kilka elementów. To zabawa w kontrolę mapy, zarządzanie robotnikami, którzy reprezentowani są tutaj przez karty i budowanie talii, czyli naszej siły roboczej.
blackout
Gracze wcielają się tutaj w służby pomocnicze i ratunkowe, które chcą wesprzeć mieszkańców pogrążonej w chaosie chińskiej metropolii.

Blackout: Hong Kong nie jest jednak grą kooperacyjną. „Szlachetna” oprawa fabularna jest tylko tłem dla rozgrywki, w której każdy stara się zapanować nad jak największą częścią miasta, zagarniając tym samym punkty.

Przebieg gry w Blackout: Hong Kong

Interakcja między graczami nie jest przesadnie rozbudowana – choć konkurujemy tu o zasoby, bo kupowane przez graczy karty pochodzą ze wspólnej, stale zmieniającej się puli. Nie mamy możliwości bezpośredniego oddziaływania na innych graczy.

Każda tura rozpoczyna się od wylosowania trzech z sześciu dóbr, do jakich będziemy mieli dostęp w danym momencie, a następnie planowania akcji przez graczy, którzy na własnych, małych planszach rozkładają karty robotników, mających zbierać te dobra.
blackout
Właśnie to rozmieszczanie kart w trzech (lub czasem czterech, jeśli spełnimy odpowiedni warunek dodatkowy) kolumnach, stanowi rdzeń rozgrywki. To, gdzie położymy różnokolorowe kartoniki, ma znaczenie na więcej niż jednym froncie.

Niektóre elementy gry wymagają kolekcjonowania konkretnych kombinacji kolorów robotników, przez co cały czas próbujemy budować wymagane do zdobywania nowych kart i punktów zwycięstwa zestawy. Jednocześnie jednak liczba kart jakimi dysponujemy jest mocno ograniczona. Jedynym sposobem, by uzupełnić „rękę” i móc planować nowe akcje jest podjęcie ze stołu największego stosu kart.

W rezultacie, często orientujemy się, że starannie ułożona kombinacja żółtych i fioletowych kartoników nie może zostać na stole i i nie spełni warunków zadania, bo jednocześnie potrzebna jest nam na ręce.


To w tym właśnie aspekcie Blackout: Hong Kong błyszczy najjaśniej, zmuszając nas do intensywnego kombinowania, co zrobić dalej.

Duży poziom skomplikowania… Na papierze

Pierwszy kontakt z czekającymi w pudełku elementami może być trochę przytłaczający. Choć grę rozplanowano tak, by większość elementów dało się zrozumieć bez tekstu, wysyp ikon, cyfr i dziwnych znaczków sprawia, że trudno zorientować się, na co patrzeć.

Same plansze gracza mogą pod tym względem mocno onieśmielać, bo kolejność akcji w rundzie ustawiona jest tak, że pierwsza rzecz, jaką robimy zapisana jest na samym dole. Ma to sens w kontekście rozmieszczenia elementów na stole, ale sprawia jednocześnie, że próbując zrozumieć instrukcję możemy czuć się nieco zagubieni.
blackout
W pewien sposób rekompensuje to jakość samego dokumentu. Zasady do Blackout: Hong Kong są wyłożone całkiem jasno i sprawnie przechodzą przez wszystkie elementy rozgrywki.

W kilku miejscach można narzekać na stosowane przykłady, bowiem nie wyjaśniają one wszystkich wątpliwości, jednak przejrzystość rządzących grą zasad jest wystarczająca, by pierwsza rozgrywka nie upłynęła nam z nosem zanurzonym w instrukcji.

Momentami można odnieść wrażenie, że twórcy starają się aż za bardzo dostarczając nam między innymi kartę pomocy objaśniającą, co może wypaść na kościach służących do określania dostępnych zasobów, jednak ciężko uznać to za wadę.

Oprawa wizualna Blackout: Hong Kong

Jedną rzeczą, którą ciężko powiedzieć o grze Alexandra Pfistera jest to, że jest ładna. Czarne, atrakcyjnie wyglądające pudełko, zawiera planszówkę, w której funkcjonalność bierze górę nad estetyką, co czuć w każdym elemencie, jaki weźmiemy do ręki.

Cała ikonografia jest bardzo czytelna, a gra robi co może, by objaśnić praktycznie każdy aspekt rozgrywki. Konsekwencją tego jest twór, który momentami straszy natłokiem cyfr i symboli.
Patrząc na karty robotników nie mamy wątpliwości, że grafiki na nich są tylko uzupełnieniem, a nie podstawą całego projektu, a ilustracje wybrano tak, by nie odciągały naszej uwagi od ikon i cyfr.

Może to odstraszać graczy, tworząc wrażenie, że mamy do czynienia z absurdalnie złożoną grą ekonomiczną. Nie jest to prawda - Blackout: Hong Kong owszem, zawiera sporo elementów i ma szereg mechanik, jednak planowanie tego, co zrobimy w następnej turze nigdy nie jest przytłaczające.
Blackout: Hong Kong nie jest może tytułem, który poleciłbym osobie nie mającej zupełnie doświadczenia z grami planszowymi, nie jest jednak czymś, po co mogą sięgać tylko weterani.

To angażująca, wymagająca planowania gra, używająca popularnych mechanik, takich jak zarządzanie robotnikami czy kontrola planszy, a niewielka interakcja między graczami może być atrakcyjna dla ludzi, którzy nie lubią toczyć ze znajomymi otwartych wojen czy bawić się w knucie czy intrygi.

To porządna produkcja, którą średnio zaawansowani miłośnicy planszówek strategiczno-ekonomicznych chętnie zobaczą na swojej półce.
Autor: Artur Cnotalski