Data modyfikacji:

W świecie indyków. Minirecenzje gier niezależnych II

Minirecenzje też są spoko.

Klucze do wszystkich gier dostarczył GOG.com, za co serdecznie dziękujemy!

OMENSIGHT

(SPRAWDŹ NA GOG.COM)

Kanadyjskie studio Spearhead Games już przy okazji Stories: The Path of Destinies udowodniło, że potrafi tworzyć interesujące gry niezależne, zarówno pod względem rozgrywki, jak i fabuły. Ich najnowsze dzieło pod wieloma względami przypomina poprzedni projekt. Widać to przede wszystkim po stylu oprawy wizualnej oraz umiejscowieniu kamery w rzucie izometrycznym. Gameplay w Omensight stoi na bardzo wysokim poziomie, ale to tak naprawdę historia jest głównym elementem tego tytułu. W grze wcielamy się w postać Harbingera, potężnego wojownika potrafiącego kontrolować czas. Po upadku krainy Urralia, postanawia zbadać sprawę katastrofy i z pomocą swoich zdolności zmienić bieg wydarzeń.

Rozgrywka nie należy do zbytnio skomplikowanych, ale w tym przypadku nie można tego uznać za wadę. Podczas rozgrywki rozwiązujemy niekiedy mało skomplikowane zagadki logiczne oraz walczymy z kolejnymi zastępami wrogów. System walki jest bardzo prosty w opanowaniu, co wynika z jego niezbyt dużej złożoności. Ataki bohatera ograniczają się praktycznie do dwóch rodzajów ciosów (lekkich i silnych) oraz zdolności magicznych wykorzystujących pasek energii. Nie byłoby w tym nic skomplikowanego, gdyby nie zdolność spowalniania czasu - dzięki temu możemy lepiej zaplanować nasze ruchy, wykorzystując do eliminacji oponentów elementy otoczenia, takie jak beczki czy inne wazy. Granie w Omensight to prawdziwa przyjemność, a odkrywanie kolejnych fragmentów fabularnej układanki daje niesamowicie dużo frajdy. Polecam!

MACHIAVILLAIN

(SPRAWDŹ NA GOG.COM)

Tym razem ponarzekam, ponieważ odrobinę zawiodłem się na MachiaVillain, pomimo zerowych oczekiwań co do tej gry (pewnie dlatego, że nigdy wcześniej o niej nie słyszałem...). W produkcji studia Wild Card przejmujemy kontrolę nad najróżniejszymi złodupcami wyciągniętymi wprost z filmów grozy. Tytuł nie jest jednak grą akcji, a strategią ekonomiczną, w której rozbudowujemy rezydencję zła, a następnie zwabiamy do niej zwykłych ludzi, żeby móc ich zamordować. Pomysł wyjściowy był moim zdaniem genialny, ale niestety sama rozgrywka nie porwała mnie na tyle, żebym przy grze zarywał noce.

Rozgrywka dosyć szybko zaczęła mnie nużyć, głównie przez to, że rozkręcała się zbyt wolno. Zanim doszedłem do ciekawszych momentów, to już praktycznie nie miałem ochoty na dalsze obcowanie z tym tytułem. Może grałoby mi się lepiej, gdyby zastosowano inny rodzaj oprawy wizualnej. Nie wiem dlaczego, ale strasznie przeszkadza mi taka stylistyka, wzorowana na popularnym Don't Starve. Na koniec dodam tylko, że jeśli szukacie gry w klimatach MachiaVillain, to zdecydowanie bardziej polecam starusieńką strategię Ghost Master, która zdecydowanie lepiej poradziła sobie z horrorową tematyką.

MOONLIGHTER

(SPRAWDŹ NA GOG.COM)

Gdy widzę, że gra indie będzie reprezentowała wyeksploatowany do granic możliwości gatunek roguelike i do tego oferowała pixelartową oprawę graficzną, od razu zbiera mi się na wymioty. Na szczęście, gdzieś tam wewnątrz mnie tli się jeszcze odrobina rozsądku, dzięki czemu postanowiłem spróbować zabawy z Moonlighterem. I wiecie co? Żałowałbym bardzo, gdybym nie zagrał w ten tytuł. Hiszpańskie studio Digital Sun Games przygotowało kawał porządnego kodu, który wciągnął mnie już od pierwszych minut, a im dłużej grałem, tym lepiej się bawiłem. A to wszystko za sprawą ciekawego pomysłu na protagonistę, wyłamującego się ze stereotypów potężnych herosów ratujących świat.

W Moonlighterze wcielamy się w postać sklepikarza o imieniu Will, który marzy o tym, żeby zostać szanowanym bohaterem. Życie nie jest jednak usłane różami, a z czegoś trzeba żyć. Dlatego w ciągu dnia prowadzi interes, gdzie zarabia na życie, a dopiero wieczorami zapuszcza się do pobliskich lochów, w celu zdobycia doświadczenia oraz najróżniejszych towarów, którymi potem może handlować. Co ciekawe, prowadzenie sklepu to bardzo ważny aspekt rozgrywki, polegający na nieustannym rozbudowywaniu przybytku. Tylko w ten sposób ściągniemy nowych klientów i zdobędziemy fundusze potrzebne do następnych wypraw.

CULTIST SIMULATOR

(SPRAWDŹ NA GOG.COM)

Cultist Simulator to niewątpliwie interesująca produkcja, która jest skierowana przede wszystkim do bardzo określonej grupy odbiorców. Miłośnicy wysokobudżetowych strzelanin czy innych gier akcji z pewnością nie znajdą tutaj dla siebie nic ciekawego. Sam muszę przyznać, że początkowo niechętnie podchodziłem do gry studia Weather Factory, ale szybko wsiąkłem w jej klimat i dałem ponieść się kształtowanej przeze mnie opowieści. Warto nadmienić, że miłośnicy prozy H.P. Lovecrafta będą zachwyceni, ponieważ gra nie ukrywa swoich inspiracji mitologią Cthulhu.

Cultist Simulator jest wyjątkowe pod względem rozgrywki. Całość opiera się na kartach - z ich pomocą opowiadamy historię człowieka, który dołączył do tajemniczego kultu zafascynowanego obcym, nadnaturalnym światem. Tylko i wyłącznie od użytkownika zależy jak potoczą się jego losy. Początkowo jest dosyć prosto, ale im dłużej gramy, tym coraz częściej musimy podejmować skomplikowane decyzje, z których efektów nie zawsze będziemy zadowoleni. Tak jak pisałem wcześniej, tytuł potrafi wciągać, ale poważnie zastanówcie się przed kupnem, czy jest to gra stworzona właśnie dla was.

UNFORESEEN INCIDENTS

(SPRAWDŹ NA GOG.COM)

Twórcy gier Detroit: Become Human (recenzja) oraz Vampyr (recenzja) powinni zagadać do scenarzystów z młodziutkiego, niemieckiego studia Backwood Entertainemnt o praktyki z pisania dialogów. Unforeseen Incidents to niezwykle wciągająca gra przygodowa przygotowana w klasycznym stylu point click, za co już na starcie należy się jej dodatkowy plus. Fabuła opowiada historię Harpera Pendrella pochodzącego z niewielkiego miasteczka bez perspektyw na lepsze życie. Ziomek specjalizuje się w majsterkowaniu i dzięki temu jakoś wiąże koniec z końcem. W jego życiu pojawia się przełom, gdy zostaje wplątany w intrygę, która może doprowadzić do rozprzestrzenienia groźnej choroby mogącej wywołać globalną epidemię.

Jak to zwykle bywa w przypadku oldschoolowych przygodówek, w trakcie rozgrywki musimy szukać przedmiotów potrzebnych do pchnięcia historii do przodu oraz rozwiązywać najróżniejsze łamigłówki. Te na szczęście nie zostały przekombinowane, dzięki czemu ich rozwiązanie nie powinno nas zbyt długo blokować. Lizanie (nie dosłowne, chociaż co kto lubi) ekranu w poszukiwaniu kolejnych gadżetów to chleb powszedni w Unforeseen Incidents, ale twórcy nie zrobili z tego męki, umożliwiając podświetlenie ważnych przedmiotów znajdujących się w danej lokacji. Ciekawie wygląda też oprawa graficzna, ale tylko gdy jest statyczna - animacje postaci to koszmar dla oczu. Jest to jednak nie wiele znacząca wada w zalewie pozytywów.

GOLEM

(SPRAWDŹ NA GOG.COM)

Rok temu zachwycałem się grą RiME (recenzja), która kupiła mnie praktycznie pod każdym względem. Wspominam o tym dziele nie bez powodu, ponieważ Golem od studia Longbow Games pod wieloma względami przypomina mi produkcję ekipy Tequila Works. Pierwszym skojarzeniem jest oprawa wizualna, a drugim enigmatyczna atmosfera i przemierzanie tajemniczych, antycznych ruin skrywających w sobie masę sekretów. Pod tym względem, można również znaleźć liczne podobieństwa do portfolio Fumito Uedy. Wszystkie te gry łączy niesamowity klimat, który nie pozwala nawet na moment oderwać się od monitora.

Golem jednak wyróżnia się od reszty podejściem do gameplayu. W tym przypadku mamy do czynienia z dwuwymiarową grą logiczną, w której nie sterujemy bezpośrednio główną bohaterką, ale wydajemy jej komendy za pomocą myszki. Podczas rozgrywki składającej się z dziesięciu rozbudowanych etapów, musimy cały czas pamiętać o tytułowym golemie, który początkowo jest wyłącznie mało przydatną kulą. Wraz z rozwojem stworzenia, produkcja stawia przed nami kolejne wyzwania i zmusza do wytężenia szarych komórek.

Autor: Łukasz Morawski