Data modyfikacji:

Moebius: Empire Rising - recenzja

Moebius: Empire Rising miał być duchowym następcą serii Gabriel Knight.  Czy gra sprostała oczekiwaniom?

Żeby w pełni uświadomić sobie, jak duże one były, nie można nie wspomnieć o tym, że Moebius: Empire Rising nie powstałoby bez pomocy fanów serii Gabriel Knight, którzy skuszeni nazwiskiem Jane Jensen pomogli sfinansować grę za pośrednictwem platformy Kickstarter. Co z tego wyszło?

Metafizyczny thriller

W Moebius: Empire Rising wcielimy się w Malachia Rectora, butnego i błyskotliwego antykwariusza-historyka z Manhattanu, który zostaje zatrudniony przez tajemniczego milionera Amble'a Dextera, aby rozwikłać zagadkę brutalnego morderstwa młodej dziewczyny mieszkającej w Wenecji. Szybko okazuje się, że nasz bohater wplątał się w w znacznie poważniejszą intrygę, z której wcale nie tak łatwo będzie mu wybrnąć. Przy okazji zwiedzimy też spory kawałek świata i dowiemy się nieco na temat kilku historycznych postaci.

Jeszcze słów kilka o głównym bohaterze. Od razu daje się poczuć, że Malachi Rector wzorowany jest na Sherlocku Holmesie w wykonaniu Benedicta Cumberbatcha i... doktorze Gregorym House'ie, o czym nieustannie przypominają nam połykane przez bohatera tabletki. Nasz protagonista odziedziczył po obu fotograficzną pamięć, niespotykaną u przeciętnych śmiertelników zdolność dedukcji i trudny charakter. Mimo to, z początku naprawdę trudno jest go polubić. Oliwy do ognia dolewa także fakt, że wygląda i porusza się tak, jakby założył marynarkę razem z wieszakiem. Na szczęście wszystko zmienia się już w drugim rozdziale, kiedy Malachi poznaje Davida Walkera. Były żołnierz i członek sił specjalnych armii Stanów Zjednoczonych wprowadza do gry sporo humoru i nadaje koloru początkowo bezbarwnej postaci Malachia. Walker jest też drugą grywalną postacią.

Oprawa audiowizualna

Jednym z atutów Moebius: Empire Rising miała być grafika łącząca dwuwymiarowe, ręcznie rysowane tła z trójwymiarowymi postaciami na wzór Gray Matter. Efekt końcowy nie powala na kolana, ale też nie odrzuca od monitora. Tła są całkiem ładne i bardzo różnorodne, czasami tylko psuje je pikseloza. Urzekły mnie natomiast efekty, takie jak dym czy woda, które są naprawdę miłe dla oka. Niestety, nie można powiedzieć tyle dobrego o postaciach, które wyglądają i poruszają się trochę nienaturalnie. O ile nie jest to tak bardzo widoczne w trakcie rozmów, o tyle podczas eksploracji już rzuca się w oczy. Nie przypadł mi do gustu również interfejs, który mimo że przejrzysty i intuicyjny, nie przystaje do końca do klimatu gry.

Jeżeli chodzi o warstwę dźwiękową, to nie można jej niczego zarzucić. Muzyka, którą skomponował Robert Holmes, jest bardzo przyjemna dla ucha i umila rozgrywkę, trudno jednak szukać tutaj motywów, które na długie lata zapadną w pamięć. Gra aktorska również stoi na bardzo dobrym poziomie. Głosy pasują do odgrywanych postaci i przyjemnie się ich słucha. Jako że w trakcie swej przygody bohaterowie odwiedzają różne kraje, na swej drodze spotykają równie różnych ludzi. Chociaż na początku bawi nieco to, że wszyscy mówią doskonale po angielsku, to nie zapomniano o stereotypowych akcentach, które dodają grze nieco kolorytu. Dobrze zatem, że zdecydowano się napisy, a nie całkowitą polonizację, która bywa różna.

Rozgrywka

Większość zagadek, na które co rusz natrafiamy, nie należy do najtrudniejszych, co wcale nie oznacza, że gra jest łatwa. Niejednokrotnie postawiony zostałem przed trudnym wyzwaniem, którego rozwiązanie zajęło mi chwilę. Ciekawym elementem Moebius: Empire Rising są analizy, których celem jest uzyskanie dodatkowych informacji na temat konkretnych ludzi i rzeczy. Na ekranie pojawia się osoba lub przedmiot z naniesionymi znacznikami, które mogą dotyczyć wyglądu, zachowania itd. Celem gracza jest ich odpowiednia interpretacja, która polega na wybraniu jednej z trzech odgórnie narzuconych propozycji. W teorii brzmi to ciekawie, ponieważ można sprawdzić swoje zdolności dedukcji. W praktyce nie jest jednak tak kolorowo - niektóre z propozycji są wręcz absurdalne, co sprawia, że satysfakcja z dobrze przeprowadzonej analizy jest żadna.

Na uwagę zasługuje również fakt, że grając w Moebius: Empire Rising można zginąć. Zwiększa to nieco presję i wymusza rozwagę w działaniach i podejmowaniu decyzji, a także częstsze zapisywanie stanu gry. Niestety, konieczność częstych zapisów wymuszało w moim przypadku również to, że gra dosyć często się zawieszała, przez co musiałem uruchamiać ją ponownie i przechodzić wybrany fragment jeszcze raz.

Ogromną zaletą Moebius: Empire Rising są jej walory edukacyjne. W grze zawarto naprawdę sporą dawkę informacji historycznych, które podane są w kompaktowej i przystępnej formie, zatem nawet osoby, które mają na bakier z historią, nie powinny narzekać.

Ogólne wrażenia

Moebius: Empire Rising jest grą bardzo nierówną. Na szczęście, niedostatki w warstwie technicznej gra nadrabia fabułą, która naprawdę wciąga i nie pozwala oderwać się od monitora. Przyznam szczerze, że pierwsze chwile były trudne, ale szybko poszły w niepamięć. Jeżeli mieliście okazję zetknąć się z serią Gabriel Knight czy chociażby Gray Matter, to myślę, że warto przyjrzeć się również Moebius: Empire Rising.

Autor: Dawid Sych