Data modyfikacji:

LEGO Star Wars: The Force Awakens - recenzja

Moc wrażeń dla najmłodszych.

W gry sygnowane logiem duńskiego producenta klocków przestałem grać dobrych kilka lat temu, kiedy doszedłem do wniosku, że formuła całkowicie się wyczerpała i nie ma sensu tracić czasu na kolejne kalki. Jako wielki fan Gwiezdnych Wojen i umiarkowany entuzjasta filmu J.J. Abramsa, dla LEGO Star Wars: The Force Awakens postanowiłem zrobić wyjątek. Czy słusznie?

Przebudzenie Mocy

LEGO Star Wars: The Force Awakens opiera się prawie w całości (wyjątek stanowi m.in. Bitwa o Endor będąca prologiem) na wspomnianym wyżej filmie J.J. Abramsa. Sceny obrazu odpowiednio podkolorowano, aby można było je pokazać najmłodszym, i wzbogacono o specyficzny humor, z którego słynie seria, vide Kylo Ren dostający po głowie mieczem przywołanym przez Rey.

Świetnym pomysłem i argumentem, który skłonił mnie do sięgnięcia po LEGO Star Wars: The Force Awakens, są dodatkowe misje wypełniające luki historii pokazanej w filmie. Niestety, nie stanowią one integralnej części trybu fabularnego. Aby otrzymać do nich dostęp, trzeba je odblokować. Niektórym takie rozwiązanie pewnie się spodoba, mnie jednak nie przypadło do gustu.

Nihil novi sub sole

Tak jak się spodziewałem, rewolucji nie ma. Rozgrywka nadal opiera się na rozwiązywaniu prostych zagadek logicznych i pokonywaniu sekcji platformowych. Nie twierdzę, że zabawa nie daje frajdy, wręcz przeciwnie, w szczególności w trybie kooperacji. Boli mnie natomiast to, że twórcy od lat nic nie robią ze złą pracą kamery, która stała się znakiem rozpoznawczym serii.

W prawdziwy zachwyt wprawiły mnie z kolei walki myśliwcami. Statki kosmiczne poruszają się często po niewidzialnych szynach, dzięki czemu starcia wyglądają naprawdę widowiskowo. Gdyby nie fakt, że wszędzie unoszą się małe klocki, dałbym sobie wmówić, że gram w Star Wars: Battlefront. Niezapomnianych wrażeń dostarczają podniebne potyczki w trybie kooperacji, gdzie jedna osoba steruje statkiem w widoku "zza pleców", a druga strzela z działek w widoku "z oczu".

Nowości są, ale mają charakter raczej kosmetyczny. Pierwszą jest możliwość budowania z rozsypanych klocków kilku różnych konstrukcji, z których jedne pomogą bohaterom w walce, z kolei inne stanowią element zagadek logicznych. Drugą są bitwy blasterowe, podczas których kamera przemieszcza się za plecy postaci kryjących się za osłonami skąd ostrzeliwują one wrogów.

Oczy się cieszą, a uszy puchną

LEGO Star Wars: The Force Awakens, tak jak poprzednie odsłony serii, oferuje moc pojazdów i postaci, które w trakcie rozgrywki można odblokować i wykorzystać do odkrycia różnych ukrytych sekretów. Najciekawsi są nowi bohaterowie, dla których głosy nagrywali aktorzy znani z filmu J.J. Abramsa. Niestety, polskiemu graczowi nie będzie dane ich usłyszeć, ponieważ gra jest w pełni zlokalizowana (przynajmniej na konsoli Xbox One). Polski dubbing boli mnie podwójnie, ponieważ stoi na zatrważająco niskim poziomie. Przypuszczam, że docenią go wyłącznie najmłodsi.

Jeżeli chodzi o stronę wizualną, to LEGO Star Wars: The Force Awakens prezentuje się naprawdę dobrze. Inspirowane filmem lokacje wyglądają fenomenalnie; imponują przede wszystkim dbałością o najdrobniejsze detale i umiejętnym połączeniem elementów odtworzonych w sposób realistyczny ze zbudowanymi z klocków. Również modele postaci, które siłą rzeczy szczegółów są pozbawione, są naprawdę niczego sobie. Nad ścieżką dźwiękową nie będę się rozwodził, ponieważ jak zwykle są to utwory wzięte prosto z filmowego pierwowzoru.

Moc jest silna w klockach

Mimo że sprawdziły się moje przypuszczenia i LEGO Star Wars: The Force Awakens, nie powaliło mnie na kolana, nie mogę powiedzieć, że czuję się rozczarowany i, że straciłem czas grając. Wręcz przeciwnie! Doceniam to, że twórcom udało się zachować równowagę pomiędzy walką a fragmentami platformowymi i zagadkami. Możliwość budowania różnych konstrukcji i bitwy blasterowe, mimo że nie stanowią rewolucji, bawią, podobnie zresztą jak doskonałe starcia z udziałem myśliwców. Męczą natomiast ogólna wtórność, beznadziejna praca kamery i słaby dubbing. Nie ukrywam, że rozgrywka w pojedynkę, kiedy wszystko spoczywało na moich barkach, bywała miejscami monotonna. Trzeba to powiedzieć wprost - prawdziwych rumieńców LEGO Star Wars: The Force Awakens nabiera dopiero w trybie kooperacji. Czytając tę recenzję, warto pamiętać, że pisał ją dorosły, a dorośli lubią narzekać, dzieciakom gra na pewno przypadnie do gustu.

Grę do testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Dawid Sych