Data modyfikacji:

Diablo inne niż wszystkie. Recenzja Shadows: Awakening

Hack 'N' Slash to już mocno leciwy gatunek i trudno znaleźć w tym obszarze coś świeżego. Szcześliwie raz na jakiś czas wśród setek kiepskich klonów Diablo trafia się jedna perełka, która odbija się szerokim echem wśród społeczności graczym. Tym razem jest to Shadows: Awakening.

Powiem Wam szczerze, że ostatni raz w przedstawiciela tego leciwego już gatunku grałem dobre kilka lat temu, niedługo po premierze drugiego dodatku do Diablo III. W ostatnim czasie jednak trochę się zanim stęskniłem i szukałem niezobowiązującej gry na kilka wieczorów. Shadows: Awakening nie tylko pozwolił mi miło spędzić czas, ale rzucił mi kilka zaskakujących wyzwań. Gra pod przykrywka względnie prostego klona Diablo skrywa wiele naprawdę ciekawych mechanik!

Już początek gry wprawia nieco w konsternację. Pewien zakapturzony brodaty jegomość za pomoca czarnej magii przywołuje z otchłani demona na swoje usługi. Czarci pomiot mimo pewnych obiekcji zgadza się współpracować z tajemniczym brodaczem pod pretekstem, że pewna wielka siła zagraża im obu. Zostajemy zaprowadzeni przed grobowce trzech przedwiecznym wojowników, gdzie w tym momencie wybieramy swojego pierwszego... chowańca. Tak, nasz demon może powoływać do życia dusze dawno poległych wojowników, by wykorzystać ich potencjał w boju.

Diablo z twistem

W tym momencie ujawnia się pierwsza ciekawa rzecz w Shadows: Awakening. W czasie gry możemy przełączać się pomiędzy domenem, a chowańcem w czasie rzeczywistym. Należy tu zaznaczyć, że demon porusza się wyłącznie w świecie otchłani (będącym alternatywną wersją świata realnego), natomiast nasz chowaniec może się poruszać wyłącznie po świecie śmiertelników. I tak przykładowo, gdy nasz chowaniec napotka przeszkodę terenową (np. zawalony most) może tranformować się w demona, a ten w alternatywnej wersji naszego świata pokona tę przeszkodę bez najmniejszych trudności. Po przekroczeniu zawalonego mostu, możemy wrócić do postaci naszego chowańca.

Mam nadzieję, że nadążacie, bo na tym jednak nie koniec... Nasz demon może mieć przy sobie maksymalnie trzech chowańców w danej chwili, a gracz otrzymuje wówczas możliwość przełączania się łącznie między czterema postaciami podczas rozgrywki. I tak, między wszystkimi czterema postaciami możemy przełączać się w zasadzie bez ograniczeń i wykorzystywać ich mocne strony w walce. Dla przykładu: gdy stajemy do walki z bossem najpierw ściągamy mu magiczną osłonę będąc w ciele demona, a później z pomocą naszych chowańców dokańczamy dzieła. A praktycznie każdy pomniejszy boss zmusza nas do kombinowania i wykorzystywania pełnego potencjału zarówno demona, jak i jego chowańców. I choć to wszystko wydaje się mocno zakręcone, nie martwcie się. Gra naprawdę przystępnie wprowadza nas we wszystkie wspomniane wyżej mechaniki i za to naprawdę ogromny plus. Poza tym umiejętne wykorzystanie tego systemu daje nie lada satysfakcję.

Hack 'n' Slash w najlepszym wydaniu

Gdy jednak odejmiemy wspomniane wyżej mechaniki, Shadows: Awakening staje się staroszkolnym hack 'n' slashem z krwi i kości, jednak w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Na normalnym poziomie trudności nie przebijamy się przez przeciwników jak przecinak, nie możemy pozostawać ciągle w jednym miejscu, korzystanie z aktywnych skilli to absolutna podstawa, a levelowanie również zajmuje nieco czasu. Gra jest również relatywnie oszczędna w serwowaniu nam lootu z pokonanych przeciwników czy splądrowanych grobowców, ale sprawia to, że czujemy tym większą satysfakcję, gdy natrafimy na naprawdę wartościowy przedmiot.

Lubię, gdy gra wymaga od nas pewnego zaangażowania i z czasem oszczędnie nagradza. Myślę, że gdyby co pięć minut wypadała mi jakaś legendarna zbroja, szybko bym się znudził. A warto tu nadmienić, że loot warto gromadzić dla wszystkich swoich chowańców, nawet tych, ktorych dusz jeszcze nie pozyskaliśmy. Jeżeli boss dropnie ci legendarny miecz, który nie przyda się twojej czarodziejce - nie sprzedawaj go, tylko zachowaj go na później. A skoro już o bossach mowa... Każda walka z potężnym przeciwnikiem wymaga od nas ruszenia nieco głową. Jedyne, co czasem naprawdę przeszkadzało mi podczas rozgrywki, to okazjonalne zagadki logiczne. Niektóre z nich były zdecydowanie zbyt przekombinowane i nieco spowalniały tempo rozgrywki.

Gra wygląda ślicznie

Podobnie jak w większości tego typu produkcji rozgrywka jest prezentowana w rzucie izometrycznym. Z reguły nie daje to grafikom zbyt wielkiego pola do popisu, ale muszę przyznać, że gra na PC prezentuje się znacznie lepiej, niż chociażby Diablo III. Nawet nie chodzi tutaj o sferę techniczną, a bardziej artystyczną. Shadows: Awakening raczy nas naprawdę pięknie zaprojektowanymi lochami, katakumbami, a także zielonymi polanami czy górskimi widokami.

Świetnie zaprojektowani są także chowańcy, których poczynaniami sterujemy podczas gry. Nie mamy możliwości przybliżania kamery podczas samej rozgrywki, jednak możemy dokładniej przyjrzeć się bohaterom, gdy wejdziemy w menu postaci. Naprawdę trudno do czegokolwiek się tutaj przyczepić i pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to obecnie najładniej wyglądający przedstawiciel tego gatunku na rynku. I co najważniejsze: gra jest bardzo dobrze zoptymalizowana i śmiga w satysfakcjonujących 60 klatkach na sekundę.

Shadows: Awakening jest wart waszej uwagi

Shadows: Awakening jest grą, która okazała się być dla mnie naprawdę sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Spodziewałem się prostego klona Diablo, który zajmie mi góra trzy wieczory, a tu niespodzianka. Jest to produkcja stosunkowo wymagająca, ale co za tym idzie: naprawdę satysfakcjonująca. Jeżeli szukacie gry RPG, która pomoże wam w walce z jesienną handrą, dobrze trafiliście. Przede wszystkim jednak jest to tytuł, którym powinni zainteresować się fani gatunku, szukający nowych wyzwań. Zobaczą oni wówczas, jak wiele ten pozornie skostniały gatunek ma jeszcze do zaoferowania. Sprawdźcie, bo naprawdę warto.

Grę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości GOG.com.

Autor: Adam Szymański