Data modyfikacji:

Test: Power Pack Joy od firmy Hama

Jest moc!

Recenzję power packa mógłbym właściwie zamknąć w jednym słowie - ładuje. Koniec, dziękuję, proszę się rozejść... A tak serio, to faktycznie ładuje i to nawet szybko, a do tego z urządzenia można korzystać wielokrotnie w podróży, bez obawy o brak energii. Jak wiadomo, zmorą współczesnych smartfonów jest szybko spadający pasek wyświetlający stan baterii. Człowiek nie zdąży dobrze wyjść z domu, a tu już pokazuje trzydzieści procent i zaczyna się panika. Czy na pewno zdążę znaleźć w odpowiedniej chwili gniazdko? A co, gdy mnie porwą jakieś łobuzy i nie będę mógł zadzwonić po odsiecz? W takich sytuacjach warto mieć ze sobą ładowarkę mobilną. Wow, zabrzmiało jak tekst marketingowy. Mango Telezakupy, nadchodzę!

Urządzenie firmy Hama jest stosunkowo duże (2,3 x 16 x, 8,1 cm), jednakże dzięki zastosowaniu podłużnej obudowy możemy je trzymać w kieszeniach spodni. Nie dosyć, że jest to bardzo wygodne rozwiązanie, to na dodatek sprawiamy wtedy wrażenie gościa, który ma mocno wypchany portfel. Co może doprowadzić do sytuacji opisanej we wstępie, więc ponownie powracamy do tego, jak przydatna jest to zabawka. Model, który otrzymałem do testów posiada dziesięć atestowanych ogniw litowo-jonowych o łącznej pojemności 20000 mAh - taka moc wystarczy na kilkukrotne naładowanie smartfona.

Pokusiłem się nawet o drobne obliczenia i wyszło mi z nich, że Samsung Galaxy A5 (2016) naładował się do pełna w niecałe dwie godziny. Dodam tylko, że w momencie podłączenia power packa, smartfon posiadał 16% pozostałej energii. Nie jest to może wynik oszałamiający, ale z pewnością porównywalny do standardowych, stacjonarnych ładowarek. Sprawdziłem również jak Joy radzi sobie również z innymi sprzętami i wykorzystałem do tego celu kompletnie rozładowanego DualShocka 4 - trzy godzinki i bateria kipiała energią. Ponadto, warto dodać, że z pada można korzystać podczas ładowania power packiem, co jest świetną opcją, zwłaszcza, gdy ten rozładuje nam się podczas rozgrywek sieciowych.

W urządzeniu spodobało mi się także to, że producent zdecydował się na dwa gniazda USB, dzięki czemu możemy ładować jednocześnie... yyy... dwa urządzenia. Magia! Bywa to niezwykle przydatne podczas wspólnych podróży lub, gdy sęp kolega zapomniał z domu swojego power banka. Niestety, Hama zdecydowała się na umieszczenie w zestawie wyłącznie jednego przewodu, więc należy pamiętać, żeby zawsze brać ze sobą zapasowy kabelek. Ciężko mi określić, jak będzie z trwałością ogniw, ale na tę chwilę urządzenie doskonale spełnia swoją funkcję. I wiecie co? To byłoby na tyle. Dziękuję.

Sprzęt do testów dostarczyła firma Hama, za co serdecznie dziękujemy!

 

Autor: Łukasz Morawski