Czy duchowy spadkobierca Baldur's Gate, Planescape Torment i Icewind Dale sprostał oczekiwaniom fanów? Przekonajcie się!
Kiedy w 2012 roku studio Obsidian Entertainment rozpoczęło zbiórkę pieniędzy na Project Eternity, od razu wiadomo było, że gra skazana jest na sukces. Obietnica powrotu do korzeni gatunku skłoniła ponad 73 tysiące osób do wsparcia projektu. Minimalna kwota niezbędna do jego realizacji została przekroczona ponad trzykrotnie i ostatecznie wyniosła prawie 4 miliony dolarów, co pozwoliło na dalsze rozbudowanie Pillars of Eternity. Jak wygląda efekt końcowy?
Historia
Obsidian postanowił zaserwować nam kolejną historię z cyklu "od zera do bohatera". Przygodę rozpoczynamy jako członek karawany nowych osadników, która niespodziewanie zostaje zaatakowana przez tubylców, którzy chronią pobliskie ruiny. Śmiercionośny wiatr, który zrywa się po krótkim starciu, zmusza niewielką drużynę do ucieczki. Kiedy wydaje się nam, że już po wszystkim i że w końcu jesteśmy bezpieczni, stajemy się świadkami tajemniczego rytuału, który przypadkiem zmienia głównego bohatera w Widzącego, czyli osobę, która potrafi komunikować się z duszami. Jak szybko się okazuje, to nie tylko dar, ale również przekleństwo, z którym w trakcie kilkudziesięciu godzin zabawy będziemy musieli się uporać.
Od pierwszych chwil spędzonych z Pillars of Eternity wiadomo, że jest to produkcja nietuzinkowa. Obsidian umiejętnie buduje nastrój, co sprawia, że ciągle chce się więcej. Napotkane postaci niezależne, z których niektóre mogą dołączyć do naszej drużyny, mają własne historie oraz cele, którymi się kierują. Zadania, z którymi przyjdzie się zmierzyć w trakcie zabawy, potrafią zaskoczyć drugim dnem. Twórcom należy się pochwała za unikanie jednoznaczności, dzięki czemu nie wszystko w Pillars of Eternity jest czarne lub białe, ale ma różne odcienie szarości. W trakcie zabawy kształtujemy swoją reputację, co oznacza, że niektóre osoby lub frakcje w zależności od dokonanych wcześniej wyborów mogą odnosić się do nas mniej lub bardziej przychylnie. Skoro już o wyborach mowa, nie można nie wspomnieć o biografii bohatera, która powstaje na bieżąco, za sprawą dobierania odpowiednich linii dialogowych.
Bogactwo i złożoność gry, a także dbałość o detale zapiera dech w piersiach. Chyba najlepiej obrazuje to sytuacja z początku gry, kiedy dopiero co poznana przez nas postać ginie w tragicznych okolicznościach. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że twórcy wyposażyli ją w bardzo rozbudowaną osobowość, co pozwalało przypuszczać, że bohater będzie nam towarzyszyć do końca gry. Daje to finalnie piorunujący efekt.
Mówiąc o dbałości wykonania, nie można zapomnieć również o samym świecie przedstawionym - o zawrót głowy przyprawia ilość miejsc, w których jedno kliknięcie wystarczy, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat danej lokacji w iście RPGowym stylu. Mam tu na myśli drobiazgi, takie jak chociażby to, że książki leżące na stole są stare i zakurzone lub informacje, że na pobliskim drzewie ptaki uwiły sobie gniazdo. Również podczas dialogów sporą część wyświetlanego na ekranie tekstu stanowią opisy wyglądu i zachowania postaci niezależnych, z którymi prowadzimy rozmowę.
Narracyjny rozmach to zdecydowanie największa zaleta, ale też wada Pillars of Eternity. Starsi gracze będą zachwyceni ilością opisów i dialogów, które sprawiają, że w grze można utonąć jak w dobrej książce, młodsi natomiast, którzy przywykli do szybszego tempa zabawy, mogą szybko poczuć się przytłoczeni oraz znudzeni zalewem informacji.
Oprawa audiowizualna i zbieranie drużyny
Jeżeli kilkanaście lat temu zachwycaliście się oprawą graficzną w grach opartych na silniku Infinity, zakochacie się w Pillars of Eternity. Tła są przepiękne, cechuje je różnorodność i dbałość o detale. Przy maksymalnym zbliżeniu piksele zaczynają być widoczne, co nieco psuje efekt, nie jest to jednak wygodny widok, dlatego korzysta się z niego w wyjątkowych sytuacjach. Również postaciom trudno cokolwiek zarzucić. Nie są oczywiście tak szczegółowe jak w innych nowszych produkcjach, a z upływem czasu nie rosną im brody jak Geraltowi z Rivii, ale trzeba pamiętać o tym, że nie taki był zamysł twórców.
Niestety, dziedzictwo silnika Infinity to nie tylko zalety, ale również wady. W uszach niektórych zabrzmi to zapewne jak herezja, ale Pillars of Eternity aż prosi się o przynajmniej ograniczoną możliwość poruszania kamerą. Wiem, że przy tłach, które tak naprawdę są dwuwymiarowe, jest to prośba niemożliwa do spełnienia, jednak brak tej funkcji bywa bolesny. No cóż, coś za coś.
Oprawa dźwiękowa to uczta dla uszu. Muzyka doskonale buduje nastrój, oddając to, co dzieje się na ekranie. Mam jednak jeden zarzut. Niektóre utwory brzmią jak żywcem skopiowane ze starszych tytułów. Z jednej strony może to być ukłon w kierunku fanów gatunku, z drugiej natomiast próba gry na emocjach. O ile w przypadku oprawy graficznej było to wręcz pożądane, o tyle nie ma prawa dotyczyć muzyki, która powinna być charakterystyczna (vide Planescape Torment), a tak można o niej powiedzieć, że jest fajna, bo brzmi ja w Baldurze (dosłownie). Jeżeli chodzi o podkładających głosy aktorów, to nie mogę im niczego zarzucić, wręcz przeciwnie. Ukłonem w stronę starszych fanów jest kultowe już "przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę". Niestety, Pillars of Eternity zostało spolonizowane tylko w warstwie tekstowej, dlatego nie uświadczymy tutaj doskonałego Piotra Fronczewskiego.
Potwory, statystyki oraz rzuty wirtualną kostką
Na pierwszy rzut oka rozgrywka w Pillars of Eternity nie różni się zbytnio od rozgrywki w grach opartych na silniku Infinity. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Na początku ogrom statystyk, umiejętności i czarów może przyprawić niektórych o zawrót głowy, ale dzięki systemowi podpowiedzi szybko można sobie wszystko poukładać w logiczną całość. Kluczowym narzędziem jest tutaj dziennik, w którym znajdziemy nie tylko odpowiednio posegregowane aktywne lub ukończone zadania oraz podpowiedzi, ale także encyklopedię świata, zawierającą wszystkie najważniejsze informacje, w tym statystki potworów. Żeby było ciekawiej, kolejne wpisy są efektem starć. Dzięki znajomości słabych i mocnych stron oponentów, kolejne walki stają się znacznie łatwiejsze.
Nieodzownym elementem każdego RPGa jest modyfikowanie statystyk bohaterów przez obwieszanie ich wszelkiej maści artefaktami. Współczynniki zmieniają nie tylko magiczne amulety, uzbrojenie czy mikstury, ale także zwykłe pożywienie oraz napoje, a nawet odpoczynek w nieco bardziej komfortowej izbie. W ten sposób można ułatwić sobie zarówno walkę, jak i dialog czy interaktywne zdarzenie. Nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie tworzenia bohatera trzeba rozdzielać punkty umiejętności z rozwagą, ponieważ można zamknąć sobie niektóre opcje dialogowe. Oczywiście, żeby odkryć wszystkie możliwości działania i sekrety, grę trzeba ukończyć co najmniej kilka razy.
W Pillars of Eternity pojawił się również system rzemiosła, który w grach opartych na silniku Infinity był jeszcze w powijakach. Ze znalezionych w trakcie eksploracji lub walki składników można wykonywać jedzenie, mikstury lub zwoje. Kiedy wymagane składniki zostaną zebrane, wystarczy kliknąć przycisk "stwórz", aby otrzymać wykonany przedmiot. W podobny sposób dokonuje się zaklinania uzbrojenia. Wszystko jest intuicyjne do bólu, co jest ogromnym plusem.
Na osobny akapit zasługują wspomniane wyżej interaktywne zdarzenia. Mówiąc krótko są to substytuty wysokobudżetowych interaktywnych przerywników filmowych. Co pewien czas naszym oczom ukazuje się pergamin, na którym nakreślone zostało pewne wydarzenie. Poniżej znajdują się różne opcje działania, które nierzadko zależne są od statystyk lub posiadanego ekwipunku. Może nie jest to tak efektowne jak ociekające akcją interaktywne wstawki filmowe, ale buduje odpowiedni nastrój. Zresztą od czego mamy wyobraźnię?
Bohater jak malowany
Do dyspozycji gracza oddanych zostało sześć ras, zarówno standardowych dla realiów high fantasy, jak i nowych. Wachlarz wyboru pochodzenia bohatera dodatkowo uatrakcyjniono możliwością doboru podrasy, a także jednej z jedenastu klas postaci, wśród których nowość stanowi Enigmatyk, mogący manipulować duszami oraz umysłami napotkanych wrogów lub sprzymierzeńców. Każdy wybór przekłada się na inne statystyki, dlatego warto poświęcić nieco więcej czasu na tworzenie postaci. Tym bardziej, że nawet na normalnym poziomie trudności gra może stanowić wyzwanie. Weterani cRPGów powinni docenić także tryb eksperta, w którym wyłączone są wszystkie funkcje pomocnicze, oraz próbę żelaza, w której używany jest tylko jeden zapis stanu gry, który automatycznie kasuje się po śmierci gracza.
W Pillars of Eternity nie zabrakło również twierdzy gracza, która od pewnego czasu stanowi nieodłączny element większości komputerowych gier fabularnych. W trakcie zabawy można ją odnowić i rozbudować za zdobytą gotówkę. Poza tym można brać też udział w różnych związanych z nią wydarzeniach. Żeby było jeszcze ciekawej, pod nią rozciągają się ogromne (15 poziomów!) podziemia, które stanowią odrębną przygodę.
Ocena
Pillars of Eternity w pełni zasługuje na miano duchowego spadkobiercy Baldur's Gate, Planescape Torment oraz Icewind Dale. Nie kopiuje bezmyślnie wszystkich rozwiązań wielkich poprzedników, wnosi też sporo od siebie. Na uwagę zasługuje przede wszystkim świetny klimat i dbałość o najdrobniejsze nawet szczegóły, które rekompensują niedostatki w oprawie graficznej. O ile starsza generacja graczy, która pamięta tytuły oparte na silniku Infinity, będzie zachwycona, o tyle młodsi mogą uznać sporą ilość tekstu za poważną barierę. Warto jednak dać Pillars of Eternity szansę, ponieważ to jedna z najlepszych gier fabularnych ostatnich lat, która bez problemu może konkurować z hitami, takimi jak chociażby Dragon Age: Inkwizycja.
Autor: Dawid Sych