Data modyfikacji:

Battlefield 1 - wrażenia z bety

I Wojna Światowa z hollywoodzkim rozmachem.

W tym roku została jeszcze jedna premiera, na którą czekam z wypiekami na twarzy. Jest nią oczywiście najnowsza odsłona Battlefielda, świetnie wyglądająca w materiałach promocyjnych. Dzięki otwartym beta testów, gracze z całego świata mieli okazję sprawdzić osobiście, czy obietnice DICE i Electronic Arts mają pokrycie w rzeczywistości. Po kilku godzinach rozgrywki, śmiało mogę stwierdzić, że nadchodzi prawdziwy hit, ale producenci muszą jeszcze trochę przy nim podłubać.

Testy Battlefielda 1 nie wystartowały zbyt dobrze, gdyż przez dłuższy czas nie można było połączyć się z serwerami. W końcu wyszło na jaw, że nie jest to wina złego przygotowania dewelopera, ale ataku chamskiej grupy hakerskiej PoodleCorp, która postanowiła zepsuć wszystkim zabawę. Na szczęście, sytuację w miarę szybko została opanowana, a problemy z łącznością przeszły do historii. Od teraz, mogłem na spokojnie chłonąć zawartość udostępnioną przez szwedzkie studio.

W PUSTYNI I W PUSTYNI

W beta testach otrzymaliśmy dostęp do jednej mapy (pustynnej, znanej ze zwiastunów) oraz dwóch trybów rozgrywki - Conquest oraz Rush. Pierwszy to wojna totalna, gdzie sześćdziesięciu czterech żołnierzy walczy o przejęcie ustalonych przez twórców punktów. Do dyspozycji graczy udostępnione zostały najróżniejsze maszyny, w tym czołgi, samoloty, a nawet potężny, opancerzony pociąg. Lokacja jest naprawdę duża, ale została skonstruowana w taki sposób, że prawie cały czas jesteśmy w sercu akcji. Początkowo walki bywały mocno chaotyczne, ale zauważyłem, że im dłużej trwa wersja próbna, tym bardziej użytkownicy zaczynają kombinować ze skomplikowanymi taktykami.

Drugi tryb dostępny w becie polega na obronie (lub atakowaniu) strategicznych punktów na mapie. Gdy cele zostają zniszczone, walka przenosi się w inne miejsce, i tak aż do wyczerpania celów. W przypadku tego rodzaju rozgrywki, zostajemy zmuszeni do regularnej wymiany ognia z przeciwnikiem, którego wszędzie mamy pełno. Obszary walki są niewielkich rozmiarów, dzięki czemu ani przez moment nie zdejmujemy palca ze spustu. Na szczęście, w Rush może wziąć udział dwudziestu czterech żołnierzy, co jest zdecydowanie dobrym rozwiązaniem. Wrzucenie większej ilości graczy doprowadziłoby do bezmyślnej sieczki i zepsułoby balans rozgrywki.

PRAWIE DOBRZE

Najważniejszą rzeczą w beta testach było sprawdzenie, jak gra działa i czy dobrze wygląda. To drugie mogę już teraz potwierdzić, ponieważ oprawa wizualna prezentuje się naprawdę bardzo okazale. Lokacje zostały zrealizowane w przemyślany sposób, a tekstury są ostre i wyraźne. Świetnie wyglądają wystrzały pocisków oraz wszędobylskie wybuchy i kurz. Zawiódł mnie jednak system zniszczeń otoczenia. Pozostające w ziemi kratery po wybuchach są rewelacyjne, ale tego samego nie można powiedzieć o niszczeniu budynków. Wiele ścian nie da się zniszczyć w żaden sposób, a te, które podatne są destrukcji, nie zawsze wyłapują, że w ich pobliżu doszło do eksplozji. W starszym Battlefield: Bad Company 2 zostało to lepiej zrealizowane, dlatego mam nadzieję, że w pełnej wersji gry model zniszczeń zostanie usprawniony.

Martwią mnie również liczne błędy w wyświetlaniu grafiki. Przenikanie przez tekstury to norma, zwłaszcza podczas czołgania. Zdarzyło mi się także, że zniknęła mi broń lub nie miałem animacji zmiany magazynku. W grze widać też inspirację trzecią odsłoną Wiedźmina. W Battlefield 1 jazda na koniu bywa równie toporna i niedopracowana, co w produkcji studia CD Projekt RED. Mam nadzieję, że większość z tych błędów zostanie wyeliminowanych do dnia premiery. Co prawda, większość z nich nie psuje zabawy, ale tak profesjonalny producent nie może sobie pozwolić na oddanie w ręce graczy fuszerki.

NIEPEWNE OCZEKIWANIE NA PREMIERĘ

Przeniesienie serii Battlefield do czasów pierwszej wojny światowej okazało się strzałem w dziesiątku. Co prawda, mamy do czynienia z alternatywną wersją historii, ale mi to osobiście w ogóle nie przeszkadza. Cieszy mnie natomiast, że mogę zapomnieć o celownikach kolimatorowych, granatach EMP czy innych współczesnych wynalazkach. Zamiast tego, grając w Battlefield 1 mam możliwość nadziania przeciwnika na bagnet, rypnięcia go w łeb z łopaty lub założenia maski gazowej chroniącej mnie od toksycznych dymów. Tak jak pisałem we wstępie, w październiku możemy mieć styczność ze świetną grą, ale potrzeba jeszcze trochę nad nią posiedzieć. Tylko, czy producentowi wystarczy czasu na wprowadzenie poprawek?

Autor: Łukasz Morawski