Data modyfikacji:

TEST: zestaw gamingowy Logitecha

Za katalogową cenę topowego zestawu gamingowego Logitecha - na który składa się klawiatura G910 Orion Spark, mysz G502 Proteus Core i wielka podkładka G640 - możemy kupić nowego GeForce GTX970. Jest więc on dedykowany zamożnym graczom, ale też trzeba przyznać: oferuje wiele.

Sprzęt dla graczy to z punktu widzenia producentów nisza, za to bardzo dochodowa. Utarło się jednak przekonanie, że za ceny z kosmosu w ogromnej większości otrzymujemy przereklamowane zabawki. Stereotyp nie wziął się znikąd i Logitech na pewno podtrzyma jego część dotyczącą pieniędzy: za samą tylko klawiaturę G910 życzy sobie w dniach testów ok. 750 złotych. Co takiego ma Orion Spark, czego nie ma klawiatura za 150 złotych, w czym mysz za 350 złotych przewyższa modele tańsze o dwie stówy i czy jest sens wydawać równowartość drogiej, nowej gry na podkładkę? Postaramy się odpowiedzieć na te pytania możliwie wyczerpująco, zaczynając od klawiatury.

W telegraficznym skrócie: G910 to przełączniki mechaniczne, dowolnie definiowalne podświetlenie w 16 milionach kolorów, specjalne przyciski pod makra i ergonomiczna budowa. Dużo to czy mało?

Najszybsza klawiatura Logitecha

Najważniejszym aspektem dla gracza, który podchodzi do swojej pasji profesjonalnie, jest szybkość i pewność reakcji sprzętu. Klawiatura mechaniczna ma zapewnić zarówno jedno, jak i drugie na wysokim poziomie. Do pewności przyczepić się nie można - nie zdarzyło się, by podczas gry w Counter Strike: Global Offensive, StarCrafta II, Dawn of War 2, Mad Maxa czy rozmaite platformówki coś nam "nie weszło" lub by postać czy jednostki nie zareagowały w pożądanym przez nas momencie. Każdemu, kto choć raz grał na taniej klawiaturze taka sytuacja jest z pewnością znana. Logitech zapewnia, że każdy przycisk powinien wytrzymać 70 milionów uderzeń. Za produkcję przełączników Romer G - zaprojektowanych w całości przez Logitecha - odpowiada japońska firma Omron.

Problemem jest ocena realnego "czasu reakcji" sprzętu. Logitech twierdzi, że to jego "najszybsza" klawiatura, reagująca o 25 procent szybciej od poprzedniczki, ale co to właściwie znaczy? Wiadomo jedno: aktywacja klawisza następuje już po wciśnięciu go o 1,5 milimetra. Wystarczy więc tylko muśnięcie opuszkiem, by uzyskać odpowiedź na ekranie.

Efekt jest faktycznie piorunujący, zwłaszcza dla kogoś, kto nie miał doświadczenia z klawiaturami mechanicznymi. Czy "Iskra Oriona" jest realnie szybsza od konkurencji ze stajni Razera czy Steelseries? Naszym zdaniem wszystko zależy od najsłabszego i najwolniejszego ogniwa systemu, czyli... gracza. Półmilimetrowa różnica w progu aktywacji wydaje się nie mieć znaczenia.

Trzeba jednak oddać Szwajcarom, że ich sprzęt daje ogromny komfort i poczucie kontroli nad sytuacją w grze. Pod dyskusję można poddawać swoisty opór, który stawiają klawisze, uważamy jednak, że jest to kwestia czysto subiektywna: obojętnie, czy chodzi o  przełączniki miksera, kierownicę samochodu czy klawiaturę komputera, są użytkownicy, którzy lubią czuć, że właśnie czegoś używają i tacy, dla których wszystko powinno się odbywać wręcz dotykowo. Nam specyfika pracy Logitecha bardzo odpowiada.

Pewność pod palcami

Osobny akapit należy się układowi klawiszy i samej budowie nakładek. Tu ogromne brawa dla Logitecha - G910 sprawia wrażenie niezwykle rozsądnie zaprojektowanej i dopieszczonej w najmniejszych szczegółach. Klawisze mają wyprofilowany kształt, dzięki któremu niejako "obejmują" opuszki, przytrzymują je po bokach na miejscu i prowadzą je przed siebie.

Wrażenie jest znakomite: raz, że palce leżą na klawiszach pewnie jak nigdy, dwa, że grając mamy bardzo przyjemne poczucie "separacji" przycisków. To, co w tekście może brzmieć dziwnie, sprawdza się w praktyce: tak niewiele potrzeba, by gracz zyskał komfort psychiczny związany z poczuciem, że niczego nie wciśnie przypadkiem. Z naszego punktu widzenia przydałaby się tylko nieco obszerniejsza spacja.

Wszystko pod ręką

Do gustu przypadł nam również przemyślany układ klawiszy. W przeciwieństwie do niektórych gamingowych klawiatur (ze SteelSeries Apex M800 na czele), które sprawiają wrażenie, jakby ich projektanci poszli na łatwiznę, G910 to kawał mądrze zbudowanego sprzętu: po lewej stronie pod małym i serdecznym palcem znajdziemy pięć programowalnych przycisków "G", kolejne cztery mamy w zasięgu palca środkowego i wskazującego nad klawiszami F1-F4, a nad "Escape" znalazło się miejsce dla raczej nieczęsto używanych przełączników profili i nagrywania makr. Z kolei z prawej strony Logitech nie zapomniał o umieszczeniu kontrolek Caps Locka, Num Locka i Scroll Locka, regulacji podświetlenia oraz - co szczególnie cieszy - przyciskach pozwalających na sterowanie multimediami.

Zwracamy na to uwagę nie bez powodu: wiele klawiatur mechanicznych jest tego elementu pozbawionych, zupełnie jakby ich posiadacze nie byli zainteresowani niczym innym, jak tylko graniem. Za wygospodarowanie miejsca na klawisze multimedialne - duży plus.

Feeria barw

Tych, którzy lubią personalizację swojego stanowiska bojowego z pewnością ucieszy fakt, że klawisze G910 można podświetlić na dowolny kolor, dopasowany do iluminacji obudowy czy klimatu biurka. Co ważne, podświetlenie można dostosować do poszczególnych klawiszy: jeśli więc gramy w FPS-y i używamy tylko kilku kluczowych przycisków, możemy zostawić je podświetlone (bawiąc się w takie bajery, jak zielony klawisz skrótu dla leczenia i czerwony np. dla granatu), przyciemniając całą resztę klawiatury. Czy to potrzebne do zwycięstwa? Nie. Czy daje frajdę? Ogromną.

Wzornictwo "Orion Spark" jest przy tym futurystyczne ze szczyptą retro: patrząc na klawiaturę, stylistykę klawiszy i domyślny rozkład świateł nie mogliśmy się oprzeć skojarzeniom z interfejsem... Predatora. Dla części graczy G910 może być zbyt efekciarska, ale własnego stylu i drapieżnego charakteru odmówić jej nie można.

Myszka "G" klasy

Drugim, mniej kosztownym, ale bynajmniej nie tanim elementem zestawu jest "Proteus Core", czyli gamingowa mysz G502. Szwajcarzy wyraźnie lubują się w kosmicznym nazewnictwie i pełnym kantów i załamań, futurystycznym stylu.

Utrzymany w czarno-szaro-błękitnych barwach kontroler sprawia bardzo dobre pierwsze wrażenie, psute tylko nieznacznie przez metalowe elementy, które na zdjęciach promocyjnych wyglądają o wiele lepiej, niż w rzeczywistości. Zarówno kółko, jak i trójkątny element wykończenia z boku wydają się trochę tanie - nie powinniśmy mieć takiego wrażenia podczas obcowania z produktem wycenianym na 350 złotych.

Chwyt? Poezja

Krytyczne uwagi muszą jednak zejść na dalszy plan, kiedy tylko weźmiemy mysz do ręki. Wow, ależ ona leży! Oczywiście wiele zależy od osobistych preferencji i indywidualnego chwytu: czy wolimy trzymać sprzęt z wysoka, czy opierając na myszy cały ciężar dłoni, czy nieznacznie unosząc rękę. G502 można określić jako umiarkowanie wysoką: nam jej ergonomia i wyprofilowanie pod dłoń zdecydowanie przypadły do gustu. Warto jednak zaznaczyć, że jej budowa wymusza ułożenie kciuka na przeznaczonej dla niego podpórce - dla osób, które lubią fizyczny kontakt z podkładką może to mieć znaczenie.

Jeśli dołożymy do tego wykonanie boków z dobrej jakości materiałów antypoślizgowych i rozsądne rozmieszczenie w sumie 11 programowalnych przycisków, otrzymamy kapitalną, szalenie wygodną broń. Niestety, perfekcyjne dopasowanie do prawej dłoni ma oczywisty minus: dla leworęcznych myszka jest zupełnie niepraktyczna.

Precyzyjny kameleon

Wartym uwagi elementem G502 są dołączane ciężarki i - przynajmniej w teorii - sensor adaptujący działanie myszy do rodzaju podłoża. Obciążniki pozwalają zwiększyć podstawową masę urządzenia o 18 gramów (z bazowych 121 gramów, nie licząc kabla), co wpływa na jego "bezwładność" - możliwość tę z pewnością docenią gracze przyzwyczajeni do starszych, cięższych myszy czy ci, którzy wciąż czują sentyment do kulek. Estetyczne ciężarki umieszczane w gnieździe pod spodem (zamykanym na magnetyczną klapkę) otrzymujemy w praktycznym, osobnym pojemniku.

Wspomniany, adaptacyjny sensor pozwala z kolei "dostroić" G502 do podłoża, na którym pracuje, przez co - w założeniu - otrzymujemy większą dokładność pracy i precyzję trafień. Czy tak jest w istocie - nie umiemy potwierdzić. Korzystając z myszy na drewnianym stole, zwykłym, sklejkowym stoliku z Ikei, panelowej podłodze, zwykłej podkładce ISY i dedykowanej, materiałowej podkładce Logitecha nie odczuliśmy właściwie różnicy w precyzji działania, a jedynie w komforcie ślizgu. Inna sprawa, że nikt przy zdrowych zmysłach nie rozgrywałby poważnego meczu w CS:GO suwając myszą po podłodze. Tak czy inaczej pozostaje wrażenie, że funkcja po prostu jest - większość użytkowników potraktuje ją pewnie jako ciekawostkę i - jak to zwykle bywa - użyje profilu domyślnego.

Trwałość pod znakiem zapytania

Logitech deklaruje, że główne przyciski myszy - wykonane, podobnie jak w przypadku klawiatury, przez japońskiego Omrona - wytrzymają 20 milionów kliknięć, a stopki 250 kilometrów "szurania". Szybko obliczyliśmy, że przy średnim dystansie 4 kilometrów miesięcznie, ślizgacze powinny wystarczyć na nieco ponad 5 lat użytkowania. Po doświadczeniach z naszym prywatnym sprzętem Logitecha skłonni jesteśmy uwierzyć w te zapewnienia: w egzemplarzu jednego z naszych testerów ślizgacze wytarły się zupełnie dopiero po ponad sześciu latach intensywnej pracy i zabawy. Sam sprzęt powinien wytrzymać przyśpieszenia rzędu 40 G - co jest wartością dosłownie kosmiczną i czysto marketingową. Najprawdopodobniej najsłabszym elementem myszy będzie więc... kabel, a raczej jego izolacja.

W dostarczonym do nas egzemplarzu testowym oplot był już wytarty i uszkodzony. Trudno spodziewać się, by mysz - krążąc od redakcji do reakcji - została poddana takim samym obciążeniom, jak podczas miesięcy intensywnej eksploatacji w domu. Pozostaje mieć nadzieję, że przetarcie powstało za sprawą częstego pakowania i wypakowywania myszki i przycierania kablem o ostrą krawędź plastikowego pudełka.

Kółko działa lepiej niż wygląda

O ile podtrzymujemy naszą opinię o estetyce rolki, o tyle bez dwóch zdań przyznajemy: pracuje doskonale. Po pierwsze posiada rewelacyjny skok dający poczucie precyzji przy wyborze broni, po drugie znakomicie działa również w trybie bezwładnościowym, zaś przełączać się pomiędzy nimi możemy za pomocą przycisku umieszczonego tuż przed rolką. Wygodne i praktyczne. Kółko wychyla się również na boki, dzięki czemu możemy je zaprogramować np. do przerzucania utworów w odtwarzaczu czy w dowolny inny sposób.

Producent twierdzi, że mysz pracuje z częstotliwością 1000 Hz, co gwarantuje odświeżenie w czasie 1 milisekundy. Średnio w testach osiągnęliśmy wynik 997 Hz - o 3 herce mniej niż na papierze nie ma co kruszyć kopii. Przetwarzaniem informacji o ruchu zajmuje się 32-bitowy mikroprocesor, który - biorąc pod uwagę, że mysz może pracować z czułością nawet 12 000 dpi - zdecydowanie ma co robić. Przy zastosowaniu dedykowanej podkładki Logitech G640 spisywał się jednak wzorowo: mysz osiągnęła średnią szybkość na poziomie imponujących 6,5 m/s. Nasza "broń" nie zdradza też praktycznie żadnych skłonności ani do nagłych skoków wskaźnika, ani do predykcji (czyli prostowania rysowanych koncentrycznie linii) do poziomu 6000 dpi. To jedna z najlepszych myszy, które mieliśmy w rękach.

Last, but not least...

Ostatecznie jednak na osiągnięcie tak znakomitych wyników duży wpływ miała właśnie podkładka. Ten niedoceniany często element zestawu gamingowego pozwolił na pracę bez obawy o nadwrażliwość sensora i jego pomyłki.

A trzeba przyznać, że wraz z rozwojem myszy o te coraz łatwiej: często wystarczy nieregularność powierzchni lub drobne zabrudzenie, by odczyt na chwilę nam uciekł lub by myszka zwariowała do czasu przedmuchania sensora. O ile zabrudzenia w dużej mierze zależą od nas, o tyle nierówność biurka czy taniej podkładki możemy wyeliminować inwestując właśnie w podkładkę dedykowaną, pokrytą jednolitą, miękką tkaniną.

Czy ok. 150 złotych to wysoka cena za podkładkę G640? Tak, dość wysoka. Otrzymujemy jednak za nią nie kwadracik niewiele większy od podstawy naszego gryzonia, ale konkretny plac boju o wymiarach 46 na 40 centymetrów. Co ważne, faktura podkładki jest zoptymalizowana do współpracy ze ślizgaczami myszek Logitecha. Efekt? Znakomity. Testowana mysz G502 sunie aż nienaturalnie gładko i po przesiadce z taniej podkładki można wręcz potrzebować chwili na przyzwyczajenie. Rzecz jasna podkładka sprawdzi się też z innymi myszami - używaliśmy na niej bezprzewodowego Logitecha M560, taniej, masowej Esperanzy i Roccata Tyon. W każdym przypadku pracy towarzyszyło wrażenie wysokiego komfortu, jednak z gamingową G502 było ono szczególnie silne, a mysz jakby sama płynęła przed siebie.

Autor: Tomasz Fenske