Data modyfikacji:

Wrażenia z zamkniętego pokazu Little Nightmares. Gra zapowiada się świetnie

Pod osłoną nocy.

W ostatni wtorek, dzięki uprzejmości firmy Cenega (polski wydawca gry), miałem okazję sprawdzić w akcji najnowszą produkcję Tarsier Studios, czyli Little Nightmares. Dzieło Szwedów na razie nie podbiło mediów, dlatego liczę na to, że w najbliższych dniach gra zyska należną jej popularność. Już sam fakt, że projekt został określony mianem "Najlepszej gry niezależnej" na ubiegłorocznej edycji niemieckich targów gamescom mówi sam za siebie.

W grze odgrywamy rolę małej dziewczynki odzianej w żółty przeciwdeszczowy płaszcz, która trafiła do miejsca rodem z najgorszego koszmaru. Bohaterka rozmiarami przypomina małego skrzata, dlatego każde wejście na wysoki mebel czy inny element wystroju wnętrza może być dla niej nie lada wyzwaniem. Sterowanie jest bardzo intuicyjne i tylko przy pierwszym kontakcie może sprawiać jakiekolwiek problemy. Szybko jednak przyzwyczaiłem się do tego, że muszę wciskać odpowiednie kombinacje przycisków przed wejściem na wyższe półki. Ujawniony podczas prezentacji fragment w większości polegał na spokojnej eksploracji otoczenia, ale nie zabrakło w nim także scen znacznie bardziej dynamicznych. Dlatego jak najszybsze opanowanie mechanik rządzących Little Nigtmares bywa kluczowe do ukończenia gry. Zwłaszcza, że w produkcji występuje sporo zagadek logicznych, bazujących nie tylko na wymyślaniu odpowiedniego rozwiązania, ale przede wszystkim na naszej zręczności.

Podczas pokazu prasowego udostępniono trwający mniej więcej czterdzieści minut etap, w którym protagonistka musiała unikać kontaktu z agresywnym ślepym stworem o niesłychanie długich rękach i palcach. Wystarczył jeden mały błąd, żebyśmy wrócili do ostatniego punktu zapisu. Z przeciwnikiem nie mogłem w żaden sposób walczyć, a jedyną taktyką było odwracanie jego uwagi. Przyznam szczerze, że zaprezentowany przez producentów fragment niesamowicie przypadł mi do gustu, ponieważ oferował świetny gameplay oraz potrafił być naprawdę emocjonujący. Desperacka ucieczka przed agresorem za każdym razem przyspieszała mi rytm bicia serca, co nie zawsze w horrorach bywa takie oczywiste. Udało mi się również dowiedzieć, że w dalszych etapach natrafimy na kompletnie innych przeciwników, zmuszających nas do obrania odmiennych taktyk. Jak widać, na brak atrakcji zdecydowanie nie powinniśmy narzekać.

Oleg Khazhinkiy z europejskiego oddziału BANDAI NAMCO (światowy wydawca gry) zdradził też informację, że dotarcie do finału powinno zająć mniej więcej siedem lub osiem godzin. Wynik może nie jest oszałamiający, ale uważam, że w tym przypadku jak najbardziej uzasadniony. Dzięki temu, istnieje szansa, że Tarsier Studios zdoła stworzyć spójny tytuł, bez zbędnych zapychaczy. Ponadto, Oleg zaznaczył, że czas gry zależy w dużej mierze od umiejętności graczy, co widać było chociażby wśród dziennikarzy będących na pokazie przygotowanym przez Cenegę. Niektórzy skończyli wersję demonstracyjną stosunkowo szybko, a innym w ogóle nie udało się tego dokonać w wyznaczonym czasie.

Nie chcę za bardzo wchodzić w sprawy techniczne gry, bo testowana przeze mnie wersja nie była jeszcze finalnym produktem. Niektóre elementy wymagają poprawy, ale otrzymaliśmy zapewnienie, że wszystkie wady mają zostać wyeliminowane podczas aktualizacji dostępnej w dniu premiery. Little Nightmares zapowiada się wyśmienicie, dlatego liczę, że pełna wersja nie ostudzi mojego zapału. Ciekawi mnie także jak producent poprowadzi główny watek fabularny, zwłaszcza, że w tej materii ma ogromne pole do popisu. No nic, pozostaje nam czekać na oficjalną premierą, która zaplanowana została na końcówkę bieżącego miesiąca, dokładnie 28 kwietnia. Produkcja dostępna będzie na komputerach osobistych oraz konsolach PlayStation 4 i Xbox One. Cenega oprócz zwykłej edycji, planuje wypuścić na rodzimy rynek wersję kolekcjonerską z figurką przedstawiającą wizerunek głównej bohaterki oraz pudełkiem w kształcie klatki.

Za możliwość przedpremierowego przetestowania gry dziękujemy firmie Cenega!

Autor: Łukasz Morawski