Data modyfikacji:

World of Tanks: Grand Finals 2016 - relacja

Podsumowanie tegorocznych finałów ligi Wargaming.net.

Wargaming wielokrotnie podkreślało, że polscy gracze stanowią ogromną siłę w wirtualnych rozgrywkach World of Tanks. Dlatego trzeci raz z rzędu jesteśmy organizatorami imprezy, która ściąga do Warszawy ludzi z całego świata. Tym razem udział w walce o mistrzostwo wzięło dwanaście  zespołów, niestety żaden z nich nie mógł pomachać biało-czerwoną flagą. Aczkolwiek w Kazna Kru mieliśmy swojego reprezentanta - Piotra Peschke.

Zabawa dla każdego

Impreza rozpoczęła się w piątek 8 kwietnia. Po dotarciu do hali Torwar można było czuć lekki zawód, ponieważ początkowo liczba gości nie napawała optymizmem. Na szczęście w późniejszych godzinach lokalna społeczność dopisała, a krzesełka na trybunach zostały wypełnione (przynajmniej te naprzeciwko sceny) w błyskawicznym tempie. Zanim jednak przejdę do potyczek rozgrywanych na głównej arenie, wspomnę o atrakcjach, jakie przygotował Wargaming. Zapraszam jednocześnie do obejrzenia poniższej krótkiej wideo-relacji.

Organizatorzy ponownie postarali się o masę ciekawych stanowisk, nieustannie obleganych przez ludzi. Jeśli któryś z meczów nas nie interesował, w tym czasie mogliśmy zajrzeć do strefy wirtualnej rzeczywistości, strefy PlayStation 4 oraz wziąć udział w mini-turnieju organizowanym dla fanów World of Tanks. Osoby obsługujące stanowiska spełniały swoją funkcję, dzięki czemu nawet na "korytarzu" cały czas było ciekawie. Warto było również wyjść na zewnątrz i popatrzeć na dwa prawdziwe czołgi. Co prawda, włazy do maszyn były zamknięte, ale nie przeszkadzało to ludziom, żeby się na nie wspinać i cykać fotki. Jakby nie patrzeć, zrobiłem dokładnie to samo.

W drodze po trofeum

Pierwszego dnia mogliśmy obserwować zmagania grupowe. W każdej z nich występowały trzy zespoły, z czego aż dwa przechodziły do kolejnego etapu. Oznaczało to, że dla czterech ekip impreza trwała wyłącznie jeden dzień. Meczem otwarcia było spotkanie prawdziwych tytanów, czyli Hellraisers oraz NaVi. Mecz stał na wysokim poziomie, jednakże było to tylko preludium do emocji, jakie te dwie drużyny zaserwowały nam w spotkaniu finałowym. Cieszył także fakt, że całkiem dobrze poradziła sobie ekipa Kazna Kru, awansująca do ćwierćfinału. Wraz z nimi, mistrzostwa kontynuowały następujące drużyny:  Not so Serious, Simp, Tornado Rox, Wombat on tanks oraz Yato Gaming.

Drugi dzień zmagań rozpoczęto od zaciętego spotkania NSS z SIMP. Wygrała pierwsza drużyna, która stanęła w następnym meczu w szranki z Hellraisers. Chyba nie muszę pisać jaki był wynik meczu? Świetny mecz rozegrał zespół Wombat on tanks niszczący przeciwnika 5 do 0. Pechowo zakończyło się także spotkanie dla Kazna Kru. Drużyna Piotra nie udźwignęła wysokiego poziomu rozgrywki, jaki narzuciło Navi. Ten pojedynek również zakończono wynikiem 5 do 0. Dawni mistrzowie świata konsekwentnie szli po trofeum i w półfinale zniszczyli Wombat on tanks. Teraz na ich drodze pozostał już wyłącznie jeden rywal - Hellraisers, ubiegłoroczny zwycięzca Grand Finals.

Zanim do tego doszło, Wargaming po raz pierwszy postanowiło zaprezentować World of Warships w turniejowym wydaniu. Dwie drużyny wystąpiły na scenie i rozegrały pokazowy mecz, udowadniając, że statki także mają ogromny potencjał e-sportowy. Przed organizatorami nadal sporo pracy i zapewne nieprędko będziemy świadkami turnieju poświęconemu wyłącznie temu tytułowi. Niemniej, dobrze, że Wargaming cały czas jest otwarte na nowe rozwiązania. Dynamiczne potyczki czołgów ogląda się wyśmienicie, jednakże w chwili gdy z potężnych dział okrętów bojowych wylatują pociski, moje serce zaczyna bić dla World of Warships.

Gdy do finału dostały się takie drużyny jak Hellraisers i Navi, wiadomo było, że otrzymamy interesujące widowisko. To co zrobiły obie ekipy przeszło najśmielsze oczekiwania publiczności. Zażarte starcie zakończono wynikiem 7 do 6 dla Navi, tegorocznych Mistrzów Świata w World of Tanks. Zanim jednak do tego doszło, obserwowaliśmy prawdziwą walkę, gdzie szala zwycięstwa latała z jednej strony na drugą. Zdecydowanie najwięcej emocji dostarczyła ostatnia runda, w której wydawać by się mogło, że nic nie może odebrać trofeum ekipie Hellraisers. Niefortunnie jeden z zawodników "czerwonych" utknął pomiędzy skałami, a w tym czasie członek Navi niszczył kolejnych oponentów. Gdy do zakończenia spotkania pozostało trzydzieści sekund, wiadomo już było, kto w tym roku zgranie główną nagrodę.

Misja zakończona powodzeniem

Finały World of Tanks to świetnie zorganizowana impreza, na którą z chęcią wybiorę się w przyszłym roku. Wargaming nieustannie udowadniało, że potrafi prowadzić wielkie widowiska, a przy tym angażować publiczność do wspólnej zabawy. Świetnym pomysłem było oddawanie darmowych fantów w ręce publiczności, pod warunkiem, że na to zasłuży. W tym celu widownia musiała wykrzykiwać nazwy drużyn, śpiewać do mikrofonu lub machać szalikami. Fenomenalnie sprawdziły się również silikonowe opaski, rozdawane na wejściu do hali. W zależności od sytuacji na głównej scenie, gadżet świecił odpowiednim światłem. Efekt na trybunach był niezwykle przyjemny dla oka.

Jedynym minusem imprezy były zbyt długie przerwy pomiędzy potyczkami oraz poszczególnymi rundami. Doskonale zdaję sobie sprawę, że wynikało to ze spraw technicznych, jednakże Wargaming musi nad tym jeszcze popracować. Chociaż nie wiem czy są w stanie coś w tej kwestii zmienić, ponieważ to zjawisko obserwuję już od dwóch lat, gdy to po raz pierwszy w Złotych Tarasach uczestniczyłem w Grand Finals 2014. Żeby jednak nie kończyć tej relacji negatywnym akcentem, dodam, że takich wydarzeń potrzeba w świecie gier znacznie więcej. Na trybunach można było spotkać zarówno dzieci, młodzież, jak i dorosłych. Gry wideo to zabawa dla całych rodzin, a Wargaming doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Autor: Łukasz Morawski