Data modyfikacji:

Wielki Brat patrzy. Recenzja Beholder

Ponura wizja życia w państwie totalitarnym.

Beholder to produkcja niezależnego rosyjskiego studia Warm Lamp Games, która traktuje o życiu w państwie totalitarnym. Temat tym bardziej ciekawy, że rzadko poruszany przez producentów gier wideo. Pomysł to jednak nie wszystko, liczy się też wykonanie, a i to zasługuje na słowa uznania. Jeżeli "Rok 1984" George'a Orwella, wstrząsnął Wami, tak bardzo jak mną, Beholder też Was nie zawiedzie. Ale po kolei.

ORWELLOWSKA DYSTOPIA

Bohaterem Beholder jest Carl Stein, wyznaczony przez władze właściciel kamienicy czynszowej. Nawet jeżeli Carl miał własne wyobrażenie na temat nowej pracy, nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ w chwili przekroczenia progu budynku dowiaduje się, że jego najważniejszym obowiązkiem będzie szpiegowanie lokatorów i składanie donosów władzy. Wiadomo, wszystko dla dobra ogółu.

Atutem Beholdera jest to, że tylko i wyłącznie od gracza zależy to, jak wywiąże się z obowiązków. Jeżeli nie spodoba się Wam rola trybika w maszynie Wielkiego Brata, zawsze możecie wesprzeć ruch oporu albo gonić za własną korzyścią. Niezależnie od wyboru, trzeba pamiętać, że każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje. Na szali znajduje się nie tylko los lokatorów, ale także rodziny Carla.

Na wyjątkowy klimat Beholdera wpływa też oprawa audiowizualna. Przytłumione kolory ręcznie rysowanych plansz podkreślają ponurą rzeczywistość, z kolei ścieżka dźwiękowa podtrzymuje napięcie. Przypadł mi do gustu pomysł na przedstawienie bohaterów. Postaci są czarne, ale od tła oddzielają je jasne kontury i białe detale. Osiągnięto w ten sposób efekt everymana, który dodatkowo działa na wyobraźnię.

Z PODRĘCZNIKA DONOSICIELA

Zasady rządzące rozgrywką są bardzo proste. Aby zdobyć informacje na temat lokatorów trzeba z nimi rozmawiać, szperać w ich rzeczach, kiedy są poza domem i podglądać przy pomocy ręcznie montowanych kamer. Później buduje się profil każdego mieszkańca, a w razie potrzeby denuncjuje się go. Powodem do aresztowania są zachowania stojące w sprzeczności z regularnie ukazującymi się dyrektywami. W razie braku gotówki można go też zaszantażować i żądać okupu. Te trzy rzeczy wykonuje się za pośrednictwem bajecznie prostego w obsłudze panelu opierającego się na rozwijanych wierszach i obrazkach.

Właściciel kamienicy czynszowej wyznaczony przez władze nie ma łatwego życia. Przełożeni co rusz zlecają mu różne zadania, sąsiedzi, rodzina i ruch oporu nie są w tej kwestii bardziej wyrozumiali. Nie da się zadowolić każdego, więc zawsze znajdą się poszkodowani. Za wykonywanie zadań oraz wysyłanie raportów i donosów Carl dostaje pieniądze oraz punkty szacunku, które można spożytkować na osłodzenie sobie codzienności, pomoc współlokatorom, czy zakupienie nowych kamer. Możliwości jest zatem sporo.

Największą zaletą, ale też i wadą Beholdera jest prostota. Zdziwiło mnie trochę to, że obserwowanie sąsiadów odbywa się wyłącznie przy pomocy kamer. Da się ich też podglądać przez dziurkę od klucza, ale na przykład o podsłuchach i bardziej wyrafinowanych metodach możecie zapomnieć. Zgodzimy się wszyscy, że nie jest to wielki szczegół, ale to właśnie detale budują klimat. Produkcji Warm Lamp Games można zarzucić też to, że jest króciutka. Przejście jej za pierwszym razem zajęło mi raptem cztery godziny. Inna sprawa, że liczba możliwości jest na tyle duża, że warto podejść do Beholdera co najmniej kilkakrotnie.

TOWARZYSZE, DO DZIEŁA!

Beholder okazał się być bardzo miłą niespodzianką. Prosta mechanika, sugestywna oprawa wizualna i doskonały klimat dystopii sprawiają, że rosyjska produkcja to wyjątkowe, bo skłaniające do głębszej refleksji, doświadczenie. My mamy This World of Mine, a nasi sąsiedzi ze wschodu Beholdera. Jeżeli nie mogliście oderwać się od hitu 11 bit studios, nie możecie przejść obojętnie koło gry Warm Lamp Games.

Grę do testów dostarczyła firma Warm Lamp Games, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Dawid Sych