Data modyfikacji:

W szponach szaleństwa. Recenzja Hellblade: Senua's Sacrifice

Klasyczny mit w nowym wydaniu.

Kiedy studio Ninja Theory zapowiedziało Hellblade: Senua's Sacrifice nie wiedziałem, co myśleć. Niezależna produkcja klasy AAA, będąca połączeniem brutalnej i bezkompromisowej walki wręcz, świetnej historii z mocno zarysowanymi postaciami oraz unikalnym stylem artystycznym i przepiękną grafiką - czy to w ogóle możliwe? Twórcy DmC: Devil May Cry po raz kolejny pokazali, że są prawdziwymi profesjonalistami, a Hellblade to jedna z najciekawszych gier wideo, w jakie kiedykolwiek grałem.

MITYCZNE KORZENIE

Hellblade: Senua's Sacrifice opowiada historię celtyckiej wojowniczki, która wzorem Orfeusza z greckiej mitologii, wyrusza w podróż wgłąb piekielnej otchłani, aby ocalić duszę swojego ukochanego. Nie mamy jednak do czynienia z podkolorowaną wersją mitu przemieloną przez hollywoodzką maszynkę, ale oryginalną wariacją. Senua jest psychotyczką, która odbywa podróż wgłąb swojego schorowanego umysłu. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co jedynie projekcją. Do tego bohaterka cały czas słyszy głosy, z których jedne są jej przyjazne inne wrogie - efekt jest naprawdę niesamowity, zwłaszcza jeżeli gra się na słuchawkach. W zobrazowaniu zachowań psychotycznych na potrzeby gry pomagali ludzie chorzy na psychozę i wykwalifikowani psychiatrzy, dzięki czemu klimat jest ciężki, mroczny i niepokojący. Poza wspomnianym wyżej greckim mitem o Orfeuszu i Eurydyce, źródłem inspiracji były głównie mitologie celtyckie i nordyckie - Senua jest celtycką wojowniczką, którą los rzucił do Helheimu, mitycznego świata umarłych rządzonego przez boginię Hel, córkę Lokiego.

Ze skandynawskiej mitologii i tradycji ludowej garściami czerpią też warstwa wizualna i ścieżka dźwiękowa. Hellblade: Senua's Sacrifice bazuje na silniku Unreal Engine 4 i widać, że na warsztat wzięli go ludzie, którzy doskonale wiedzą, co robią. Wizualnie nowe dzieło studia Ninja Theory po prostu zapiera dech w piersiach i spokojnie może konkurować z naszym Wiedźminem. Słowa pochwały należą się twórcom i odtwórczyni głównej roli zwłaszcza za doskonały motion capture. Dzięki Melinie Juergens, Senua porusza się jak żywa. Dodajcie do tego specjalny edytor, który pozwala na przechwytywanie i edycję przy pomocy zróżnicowanych funkcji i filtrów przepięknych kadrów z gry.

POTĘGA PROSTOTY

Pomimo tego, że na pierwszy rzut oka Hellblade: Senua's Sacrifice prezentuje się jak gra Triple-A, nie należy zapominać o tym, że mamy do czynienia z produkcją niezależną. Lokacje są małe, a sama gra pozbawiona zróżnicowanych mechanik, jakimi przepakowane są współczesne tytuły. Filarami rozgrywki są efektowne i krwawe potyczki z przeciwnikami oraz proste zagadki, które bazują na eksploracji i spostrzegawczości - aby otworzyć zapieczętowane runami drzwi, należy odszukać odpowiednie symbole w danej lokacji. Zagadki te bywają bardzo frustrujące i stanowią chyba najsłabszy element Hellblade, ponieważ są powtarzalne, a na szukaniu rozwiązania można spędzić czasem kilkanaście minut.

Jeżeli chodzi o system walki, to zakochałem się w nim od pierwszej chwili. Senua może wyprowadzić lekki lub mocny atak mieczem, zrobić unik lub sparować cios oraz zaatakować wroga ręką lub nogą. Jeżeli bohaterce uda się sparować cios w odpowiedniej chwili, może wyprowadzić potężny atak. Posiada też zdolność skupienia, dzięki której na krótką chwilę czas wyraźnie zwalnia. Kombinacje są płynne i diablo efektowne. Na wrażenia płynące z potyczek wpływ mają też wrogowie. Chociaż jest ich zaledwie kilka rodzajów, każdy wymusza na bohaterce zastosowania innej strategii. Drażni w sumie tylko i wyłącznie to, że przeciwnicy, którzy posiadają ataki obszarowe, nie ranią siebie nawzajem.

Zastanawiacie się zapewne czy brak rozbudowanych mechanik nie sprawia, że rozgrywka jest uboższa, a co za tym idzie, nudna. Nie miałem takiego wrażenia i przez całą grę bawiłem się naprawdę świetnie. Jeżeli mam być szczery, to taki minimalizm odpowiada mi znacznie bardziej od rozbudowanych mechanik RPG, systemów personalizacji postaci i nie wiadomo czego jeszcze, którymi jak już wyżej wspomniałem przepakowane są współczesne produkcje. Cieszyło mnie to, że w końcu mogłem skupić się w stu procentach na fabule i rozgrywce, a nie przeglądaniu do znudzenia różnych okienek.

W TYM SZALEŃSTWIE JEST METODA

Jak już wspomniałem we wstępie, kiedy Ninja Theory zapowiedziało Hellblade: Senua's Sacrifice szczerze wątpiłem w to, że możliwe jest stworzenie niezależnej gry Triple-A. Brytyjczycy wywiązali się jednak ze swoich obietnic w stu procentach - Hellblade posiada świetny system walki, głęboką i mroczną warstwę fabularną z mocno zarysowanymi postaciami oraz unikalny styl wizualny i grafikę, której może pozazdrościć niejedna produkcja z wyższej półki. Murowany kandydat do nagród w co najmniej kilku różnych kategoriach... i to za połowę ceny przeciętnej gry Triple-A. Polecam!

Hellblade: Senua's Sacrifice na Xbox One: Z wielką radością po prawie roku przerwy powróciłem do świata Hellblade i przygód celtyckiej wojowniczki Senui. Zwłaszcza, że na konsoli Xbox One X gra prezentuje się wyśmienicie - na potrzeby potężnego sprzętu Microsoftu twórcy przygotowali trzy tryby grafiki, które odzwierciedlają jego możliwości: wysoka rozdzielczość, wysoka liczba klatek na sekundę oraz wzbogacona warstwa wizualna, dzięki czemu każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeżeli nie graliście jeszcze w Hellblade, premiera gry na konsoli Xbox One to doskonała okazja, żeby nadrobić zaległości.

Grę do testów dostarczyła firma Ninja Theory, za co serdecznie dziękujemy!

 

Autor: Dawid Sych