Data modyfikacji:

TOP 10 scen z gier, które wycisnęły z nas łzy

Naciśnij "X", aby uronić łzę.

Gry wideo wzbudzają rozmaite emocje. Głównym powodem sięgania po tą formę rozrywki, jest fakt, że daje ona dużo radości oraz satysfakcji. Nie raz udowodnione zostało, że podczas zabawy w wirtualnym świecie w mózgu wytwarzają się endorfiny – hormony szczęścia. Czasami zdarza się, że ta forma przyjemności wywołuje złość. Budzi frustrację. Często jest też w stanie przestraszyć odbiorcę, jak to horrory mają w zwyczaju.

Różne produkcje starają się też jednak uderzyć we wrażliwy punkt człowieka. Spowodować, że po policzku pociekną łzy, czy to smutku czy to wzruszenia. Właśnie o tego typu grach będzie ten artykuł. A jeszcze dokładniej – o momentach, które potrafiły właśnie w taki sposób wpłynąć na emocje.

Oto więc moje prywatne top 10 takich fragmentów z rozmaitych produkcji. Na wstępie informuję też, że tekst będzie naszpikowany spojlerami, więc proponuję zajrzeć najpierw w sekcję tagów i zapoznać się z tytułami, o których będę tutaj pisał. Zaczynamy!

WIEDŹMIN 3 – OSTATNIA ROZMOWA PRZY SAMOGONIE

Zaczniemy od czegoś mniej hardkorowego. Przeżywał to pewnie każdy, kto na bieżąco ogrywał podstawkę i dwa dodatki. Główną fabułę kończyłem ze świadomością, że niedługo pojawi się rozszerzenie „Serca z Kamienia”. Gdy poznałem cały wątek Pana Lusterko i rodziny Von Everec, wciąż liczyć mogłem, że nadejdzie jeszcze „Krew i Wino”. Ale, gdy kończyłem ostatnie DLC… wewnątrz mnie pojawiła się pustka.

  • Kup grę Wiedźmin 3: Edycja Gry Roku (PC) na Ceneo.pl
  • CD Projekt RED rozegrał to świetnie. Ostatnia rozmowa Geralta w grze, jest pełna wspominek. Na dodatek, Biały Wilk prowadzi ją ze swoim starym i serdecznym przyjacielem, Regisem. Dwójka bohaterów siedzi całą noc przy ognisku i gawędzi, trzymając w dłoniach szklanki z mocnym alkoholem.

    Odbiorca siedzi więc przed ekranem i powoli dociera do niego, że to koniec tej przygody. Że to prawdopodobnie ostatnia randka z Rzeźnikiem z Blaviken. I fanowi serii, takiemu jak ja, robi się w tym momencie zwyczajnie smutno. Trzeba też przyznać, że było to naprawdę godne pożegnanie – szczególnie dla tych, którzy przed przygodą z grami, zapoznali się z przygodami Geralta spisanymi przez Andrzeja Sapkowskiego.

    METAL GEAR SOLID 3 – SALUT

    Trzeci Metal Gear Solid kończy się walką Naked Snake’a z The Boss, jego mentorką i nauczycielką, która ostatecznie przeszła na stronę Sowietów. Jak to zwykle bywa wprzypadku tej serii, Wąż wygrywa tę walkę. Ale jest to dla takie proste, jakby się wydawało – w końcu cała jej zdrada jest akcją ukartowaną przez rząd Stanów Zjednoczonych, ku większemu dobru, a on jest tego świadomy. Po tych wydarzeniach, mamy okazję zobaczyć ceremonię odznaczenia Jacka i nadania mu tytułu Big Bossa, co wydaje być się jednak jedną, wielką szopką.

    Jack wie, że jest jedyną osobą, która zapamięta prawdziwą The Boss. Bohaterkę, która w kartach historii zapisze się jednak jako czarny charakter. Po ceremonii nastaje więc moment, w którym Big Boss odwiedzi grób swojej mentorki. Złoży kwiaty, zasalutuje jej ten ostatni raz i uroni łzę smutku.

    A gracz zrobi to wraz z nim, bo to jeden z najbardziej wzniosłych i kultowych momentów w historii całej serii. Zostało to napisane w taki sposób, że czuć tutaj prawdziwe poświęcenie The Boss i cierpienie bohatera praktycznie kompletnego, którym bez wątpienia jest Big Boss. Fragment ten potwierdza też jedno – prawdziwi mężczyźni płaczą.

    BROTHERS IN ARMS: HELL’S HIGHWAY – JOE JEDZIE DO DOMU

    Wojenna trylogia Ubisoftu jest moim zdaniem najlepszym growym dramatem wojennym, który dostępny jest na rynku. Wszystkie trzy produkcje oferują ciekawy gameplay, poparty jeszcze rewelacyjną fabułą, przepełnioną emocjonalnymi momentami. A ten o którym będę pisał, jest chyba najważniejszym w całej serii.

    Przez pierwsze dwie odsłony Brothers in Arms obserwujemy jak buduje się przyjaźń między Mattem Bakerem oraz Joe Hartsockiem. W trzeciej części jednak, ten drugi obrywa odłamkami pocisku moździerzowego i w pewnym momencie znika z opowiadanej historii. Powraca jednak na jej sam koniec. Podczas zakończenia, którego jednak nie da się określić inaczej, niż mianem przykrego.

    Matt dowiaduje się od medyka polowego, że jego przyjaciel ma uszkodzony kręgosłup i już nigdy nie będzie w stanie stanąć na własnych nogach. Dla Joe oznacza to oczywiście powrót do domu. I to właśnie Baker, łamiącym głosem, przekaże złe wieści Hartsockowi. W całej serii nie ma chyba bardziej smutnego i wzruszającego zarazem fragmentu.

    SAINT’S ROW 2 – ZEMSTA

    Cała seria Saint’s Row zdaje się być bardziej jednym wielkim dowcipem, niż serią proponującą poważną historię. Da się jednak znaleźć na przestrzeni czterech odsłon kilka fragmentów, które gra serwowała z kamienną twarzą. Jeden taki można było przeżyć podczas przygody z drugą odsłony przygód Świętych z Trzeciej Ulicy.

  • Kup grę Metro Redux (PS4) na Ceneo.pl
  • Fabuła Saint’s Row 2 kręci się wokół walki tytułowego gangu, z trzema innymi panoszącymi się po Stillwater. Jedną z wrogich organizacji jest Bractwo, na czele którego stoi niejaki Maero. Początkowo chce on zawrzeć pakt z protagonistą, jednak ostatecznie kończy się i tak walką na noże. Główny bohater (lub bohaterka) doprowadza do tego, że lider Bractwa zostanie wytatuowany przy pomocy podrzuconych, radioaktywnych odpadów. Jak wiadomo jednak, na każdą akcję jest reakcja.

    W akcie zemsty, porwany zostanie Carlos – młody członek gangu Świętych, który pomaga nam na samym początku gry przy ucieczce z więzienia. Ruszamy więc na ratunek, jednak przybywamy z nim za późno. Carlos, który został przeciągnięty po ulicach, przywiązany do ciężarówki, nie jest w stanie się ruszać. Każdy jego ruch kończy się agonalnym krzykiem. Protagonist(k)a kończy więc jego cierpienia. I jest to chyba jedyny moment w historii serii, który wywołuje u gracza poczucie prawdziwego smutku. Tym bardziej, że śmierć tej postaci, jest bezpośrednim następstwem działań gracza, podejmowanych w imieniu głównego bohatera.

    METRO: LAST LIGHT – NIESPODZIEWANA POMOC

    Kanonicznym zakończeniem dla Metro 2033 jest to złe, w którym Artem niszczy siedlisko tajemniczych istot, określanych mianem Czarnych. Uznawane były jako zagrożenie dla moskiewskiego metra. Problem trzeba było wyeliminować. Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót w drugiej części.

    To właśnie w niej na drodze głównego bohatera staje młody przedstawiciel tej tajemniczej rasy, która miała zostać zgładzona. Przez sporą część gry towarzyszy nam, próbując zmienić pogląd Artema na swoich pobratymców. Praktycznie cała historia okazuje się być smutnym spojrzeniem na wcześniejsze wydarzenia ze świata gry. I jeżeli dokonamy wystarczająco dużo dobrych uczynków, dalszy ciąg będzie wyglądał następująco.

    Wszystko kończy się jednak w tajemnym odłamie metra, bunkrze opatrzonym nazwą D6. To właśnie tam protagonista, wraz z innymi Spartanami, będzie starał powstrzymać się atak Czerwonej Linii. Obrona przebiega całkiem dobrze, do momentu w którym komuniści wyciągają asa z rękawa, w postaci opancerzonego pociągu. Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem będzie wysadzenie tej części metra, jednak okazuje się to nie być konieczne. Ci, którzy uznawani byli za wrogów resztek ludzkości, przybywają z pomocą i eliminują zagrożenie. Ratują tych, którzy chcieli ich wcześniej zgładzić. Prawdziwie emocjonalne zakończenie, które dodatkowo może działać na zmianę poglądów. Może nie zawsze to czego się boimy i czego nie znamy, jest złe?

    LIFE IS STRANGE – EUTANAZJA

    Cała historia opowiadana przez produkcję Dotnod Entertainment jest przepełniona emocjonalnymi fragmentami. Uważam, że z produkcji tej tak naprawdę każdy może wynieść jakiś morał, który może doprowadzić do zmiany podejścia do niektórych spraw. Chociażby, że niektóre działania podjęte w dobrej wierze mogą doprowadzić do przykrych konsekwencji.

    Główna bohaterka, Max, posiada zdolność do cofania czasu. Na pewnym etapie historii odkrywa ona, że może wykonywać naprawdę duże skoki wstecz. Wystarczy, że skupi się odpowiednio długo na starej fotografii. W taki oto sposób będzie chciała zapobiec dramatycznym wydarzeniom z przeszłości swojej przyjaciółki. Zapobiec śmierci jej ojca w wypadku samochodowym.

    Okazuje się jednak, że ocalenie tej osoby, doprowadziłoby do szeregu innych niezbyt przyjemnych wydarzeń. Chloe nie będzie co prawda przeżywać straty bliskiej osoby, ale – jak na ironię – sama będzie miała udział w podobnym incydencie. Doprowadzi to do jej niepełnosprawności i w następstwie do długów u rodziców, którzy nie są w stanie finansować drogiej terapii swojej córki. W alternatywnej rzeczywistości będziemy więc uczestnikami sceny, w której najlepsza przyjaciółka protagonistki prosi o to, aby odpiąć ją od aparatury. Aby doprowadzić do jej śmierci, która miałaby być dobra dla ogółu. Łzy aż pchają się do oczu.

    METAL GEAR SOLID 4 – JAK OJCIEC, JAK SYN

    Seria Metal Gear Solid ma coś ze scenami na cmentarzach. O pierwszej już pisałem, kilka akapitów wcześniej. Druga, o podobnym stopniu wzniosłości, miała miejsce przy okazji części czwartej. I tam gdzie zaczęła się cała legenda Big Bossa, tam też znajduje ona swój koniec. Dokładniej – na grobie The Boss.

  • Kup grę The Walking Dead: First Season (XONE) na Ceneo.pl
  • Po wszystkich wydarzeniach z MGS4, Solid Snake jest zagubiony. Czuje, że po wszystkim co przeżył i do czego doprowadził, nie ma dla niego dalszego celu. Planuje ze sobą skończyć. Przy nagrobku Big Bossa pali ostatniego papierosa. Ładuje swój pistolet jednym, ostatnim nabojem. Broń przystawia do swoich ust. Jednak nie tak skończy się cała historia.

    Bo ten, który miał być martwy, pojawia się, aby odbyć długą rozmowę ze swoim klonem. To właśnie z genów Big Bossa powstał w końcu Solid Snake. W blisko 30-minutowym przerywniku, poznajemy wiele szczegółów, o których protagonista czwórki mógł nie wiedzieć. W końcu między dwójką zakopany zostaje topór wojenny. Pojawiają się wyrazy wzajemnego szacunku, wątek Patriotów znajduje swój finał. Wszystko kończy się jeszcze jednym, ostatnim salutem Big Bossa przy nagrobku The Boss i jego śmiercią, z ukochanym cygarem w ustach. Wspaniałe zakończenie, którego autorem mógł być wyłącznie Hideo Kojima.

    UNCHARTED 4 – PRAWDZIWY KRES ZŁODZIEJA

    Czwarta odsłona serii stworzonej przez Naughty Dog to tak naprawdę piekielnie sentymentalne podsumowanie wszystkich przygód Nathana. Oczywiście, nie jest to tylko album ze starymi zdjęciami. Jest to też tak naprawdę rewelacyjna historia, która godna jest ostatniego przebłysku Drake’a.

    Czymże jednak jest świetna fabuła, bez odpowiedniej kropki nad i, na samym końcu? Kto jak kto, ale ludzie w Naughty Dog doskonale zdają sobie z tego sprawę. Tym samym ostatnia cut-scenka, w której widzimy ustatkowane małżeństwo Drake’ów, wraz z ich córką, Cassie, jest bardziej, niż satysfakcjonująca. I przy okazji, cholernie ciężka dla fanów Nathana.

    To w końcu potwierdzenie tego, że awanturnicze życie tego wspaniałego bohatera dobiegło końca. Nie będzie już więcej zapierających dech w piersiach eskapad, przepełnionych niebezpieczeństwami i adrenaliną. Już więcej nie usłyszymy ciętego języka Drake’a. Prawdopodobnie nie przemówi on już nigdy głosem perfekcyjnego w tej roli Nolana Northa. Jest to właśnie tytułowy Kres Złodzieja. I w naszej branży nic nie zastąpi tej pustki. Nawet spin-off.

    THE WALKING DEAD – KIEDY NADCHODZI CZAS ROZSTANIA

    The Walking Dead to jedna z przełomowych gier od Telltale Games. O tym i o kilku innych rewelacjach poczytać możecie w tekście Artura. Ja tymczasem zajmę się zakończeniem pierwszego sezonu, które nie tylko kształtuje przyszłą bohaterkę serii, ale jest też niezwykle bolesne dla każdego, kto przywiązuje się do prowadzonych przez siebie postaci.

    W trakcie czwartego epizodu, Lee zostaje ugryziony przez Szwędacza. Każdy kto chodź trochę zna to uniwersum, wie co to oznacza – śmierć i przemianę w żywego trupa. Głównemu bohaterowi pozostaje jednak jeszcze do wypełnienia misja. Musi uratować Clementine, z którą nawiązał ojcowską relację, a która została porwana. Udaje mu się to, jednak zostaje mu coraz mniej czasu…

    I to wszystko prowadzi do wyjątkowo emocjonalnego finału, w którym Lee zdradza swojej podopiecznej, że został ugryziony. W łamiącej serce rozmowie, protagonista stara się jeszcze uspokoić Clem, prosi, aby uciekła i ratowała siebie. I niezależnie od tego czy zostawimy Lee na pewną przemianę albo skrócimy jego cierpienia, gracz czuje smutek i rozpacz, która ogarnia też młodą dziewczynkę na ekranie. Myślę, że przeżył to każdy, kto przez te kilkanaście godzin z The Walking Dead przywiązał się do obydwu postaci.

    THE LAST OF US – NAJTRUDNIEJSZY JEST POCZĄTEK

    W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć tej produkcji. Arcydzieło Naughty Dog praktycznie przez cały czas gra z rozmaitymi, ludzkimi emocjami. I The Last of Us odpala na samym początku prawdziwą bombę, która musiała być ciężką pigułką do przełknięcia dla każdego odbiorcy.

  • Kup The Last of Us Remastered (PS4) na Ceneo.pl
  • Prolog gry skupia się na przedstawieniu relacji Joela z jego córką, Sarah. Pech chciał, że poznajemy ich na chwilę przed wybuchem wielkiej epidemii, wokół której kręci się cała fabuła gry. Ojciec i córka zmuszeni są więc, aby uciekać ze swojego domu, prosto do punktu ewakuacji ludności cywilnej. Wokół dzieją się dantejskie sceny, ale z pomocą brata Joela, Tommy’ego, udaje się opuścić ten największy kocioł. Ale, gdy już wydaje się, że cały plan wypali, dzieje się rzecz niespodziewana.

    Bo oto okazuje się, że wojsko nie koniecznie przybyło, aby pomóc. Bardziej istotne zdaje się wyeliminowanie zagrożenia. Równoznaczne jest to też z odstrzałem ludności, która mogła mieć jakikolwiek kontakt z wirusem. Na takiego mundurowego natrafia właśnie Joel wraz ze swoją córką. Padają strzały.

    Wydaje się, że w samą porę przybył Tommy, pakujący kulkę w głowę żołnierza. Jednak już po chwili wiadomo, że nie ma mowy o tym, aby koniec tej historii był szczęśliwy. Słychać Sarah próbującą złapać oddech, ale trudno, aby udało jej się to z raną postrzałową. Jej cierpienia nie trwają długo, bo po chwili zamiera ona w bezruchu.

    Nie przypominam sobie innego prologu, który tak mocno by mną wstrząsnął. Do gry podchodziłem trzy razy i w każdym przypadku, w tym konkretnym momencie, zwyczajnie zalewałem się łzami. Od tej postaci z ekranu, która gra rolę ojca, zwyczajnie czuć smutek, rozpacz i zagubienie. I wszystkie te emocje zwyczajnie przechodzą prosto na odbiorcę.

    Cała ta scena wydaje się też bardzo potrzebna w kontekście całej produkcji. Pozwala ona zrozumieć trudną relację między Joelem i Ellie. To w końcu on będzie na początku z całych sił odpychał przywiązanie, tłumacząc sobie, że nie potrzebuje kolejnej osoby, której utrata przywróci ból. I nie kto inny, a właśnie Joel, w końcu zrozumie, że to błędne podejście i otaczając buntowniczą Ellie ojcowską opieką, zapełni pustkę w swoim życiu, spowodowaną utratą rodzonej córki.

    Autor: Tomasz Mendyka