Data modyfikacji:

TOP 10 najlepszych gier według Łukasza Morawskiego

Najlepsze z najlepszych.

Rynek gier wideo rozrósł się do niesamowitych rozmiarów. Co roku otrzymujemy masę produkcji, ale tylko garstka z nich warta jest pieniędzy graczy. Postanowiłem więc przypomnieć sobie, w jakie tytuły grało mi się najprzyjemniej oraz, które gry pozostaną w mojej pamięci jeszcze przez wiele, wiele lat. Jako, że jestem staroświecki, w dalszej części zestawienie znajdziecie sporo oldschoolowych produkcji, ale oczywiście nie zabrakło również pozycji bardziej współczesnych. Kolejność jest losowa.

Gothic / Gothic 2

Pamiętam, że moja pierwsza styczność z produkcją Piranha Bytes nie była najlepsza. Gra wydawała mi się zbyt trudna i mało ciekawa, dlatego płyta szybko trafiła do kąta. Po jakimś czasie postanowiłem ponownie spróbować zainstalować Gothica na dysku i całkowicie wsiąknąłem w świat wykreowany przez niemieckie studio. Pierwsza odsłona oferowała świetną fabułę oraz genialny patent z wyborem gildii, do której mógł dołączyć główny bohater. Oprawa wizualna nie zachwycała już w dniu premiery, ale w przypadku tego tytułu było to nieistotne.

Produkcę przeszedłem kilka razy na różne sposoby, aż w końcu do sklepów trafiła oficjalna kontynuacja. Gothic 2 był jeszcze większy, ładniejszy i posiadał znacznie lepiej zarysowany główny wątek fabularny. Trudno opisać mi teraz słowami co czułem grając w tę grę. To było fantastyczne przeżycie, a do produkcji Piranha Bytes wracałem regularnie przez kolejnych kilka lat. Zwłaszcza, że po jakimś czasie dołączył do niej dodatek Noc Kruka, równie dobry co podstawka.

Metal Gear Solid 3: Snake Eater

Jestem wielkim fanem całej serii Metal Gear Solid oraz twórczości Hideo Kojimy. Uważam jednak, że to właśnie trzecia część zasługuje na największe uznanie. W grze wcielamy się w najlepszą postać z całego uniwersum, czyli Naked Snake'a (dopiero później zmienił nazwę na Big Boss), a sama produkcja garściami czerpała z filmów o przygodach Jamesa Bonda i Rambo. Snake Eater posiadał charakterystyczny dla serii patos, który mógł przeszkadzać niektórym graczom. Ja jednak byłem zachwycony, a łza niejednokrotnie zakręciła mi się w oku.

Gra Kojimy posiadała jedne z piękniejszych i bardziej dramatycznych zakończeń, jakie kiedykolwiek widziałem w grach wideo. Niespełniona, tragiczna miłość pomiędzy głównym bohaterem a jego mentorką do dzisiaj siedzi mi w pamięci i raczej nie prędko o niej zapomnę. Do tego, produkcja została osadzona w czasach Zimnej Wojny, gdzie tematyka broni nuklearnej poruszana w serii Metal Gear Solid pasowała wręcz idealnie.

Crash Badicoot

Dzieło Naughty Dog wprowadziło mnie do cudownego świata konsoli PlayStation. To Crash Bandicoot był pierwszym tytułem, w który miałem okazję zagrać na sprzęcie Sony, dlatego ma on dla mnie ogromną wartość sentymentalną. Ale nawet i bez tego gra późniejszych twórców serii Uncharted znalazłaby miejsce na mojej liście.

Przygody pokręconego jamraja były fenomenalną platformówką, oferującą przepiękną - na tamte czasy - oprawę wizualną oraz dźwiękową. Rozgrywka do dzisiaj się nie zestarzała, co oznacza, że nawet teraz można z powodzeniem powrócić na tropikalną wyspę i na nowo ujeżdżać dzika lub uciekać przed wielką, kamienną kulą. Kontynuacje gry były znacznie bardziej rozbudowane, ale to pierwszy Crash Bandicoot miał najlepszy klimat i wysoki poziom trudności wymagający od gracza niemałych umiejętności.

Super Mario Bros. 3

Kultowego Mariana raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Postać wąsatego hydraulika jest tak popularna, że nawet najmłodsi gracze doskonale wiedzą, co to za facet. Za dzieciaka, kiedy nie skupiałem się jeszcze na jego majestatycznym wąsie, ani beznadziejnej pogoni za księżniczką, pełnię uwagi poświęcałem rozgrywce.

Super Mario Bros. 3 był w czasach 8-bitów najlepszą platformówką 2D z wielu powodów, które można by wymieniać bez końca. Wspomnę jedynie o świetnie zaprojektowanych poziomach, bardzo ładnej grafice, wymagającej i dynamicznej rozgrywce oraz ciekawych walkach z bossami. Tytuł obowiązkowy dla każdego miłośnika dobrej zabawy.

Silent Hill 2

Uwielbiam horrory, a seria Silent Hill jest dokładnie tym, czego poszukuję w produkcjach grozy. Pierwsza część była fenomenalnym tytułem, ale to przy okazji drugiej odsłony Konami wspięło się na wyżyny niesamowitości. Japoński producent udowodnił, że dreszczowce mogą jednocześnie przerażać oraz opowiadać fantastyczną historię. Fabuła "dwójki" była dołująca, zwłaszcza gdy pod koniec gry poznaliśmy prawdę o głównym bohaterze i jego występkach.

Zanim to jednak nastąpiło, musieliśmy przedzierać się przez tajemnicze i mroczne miejscówki, w których na każdym kroku natrafialiśmy na wydarzenia zmieniające postrzeganie otaczającego nas świata. Historia zawarta w Silent Hill zostawia po sobie piętno i pewną pustkę, ale jej największym atutem jest skłonienie do przemyśleń.

The Last of Us

Do dzisiaj doskonale pamiętam swoją reakcję po obejrzeniu ostatniej sceny i wpłynięciu na ekran napisów końcowych napędzanych klimatyczną muzyką. Siedziałem na fotelu jak zamurowany i próbowałem poukładać sobie w głowie wydarzenia z gry oraz starałem się zrozumieć kontrowersyjną decyzję głównego bohatera. Mało która gra sprawiła, że przez kilka dni po jej ukończeniu, nie mogłem przestań o niej myśleć.

Dramatyczna historia Joela i Ellie angażowała od samego początku, a napięcie ani przez chwilę nie słabło. Co najważniejsze, świetna fabuła była napędzana porządnym gameplay'em, umiejętnie łączącym elementy survival horroru z grą akcji. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji sprawdzić gry, koniecznie powinien nadrobić zaległości. Zwłaszcza, że The Last of Us dostępne jest już w zremasterowanej wersji na PlayStation 4.

Tony Hawk Pro Skater 2

Produkcja Neversoft Entertainment była nie tylko grą, ale prawdziwym fenomenem. W miasteczku Sierpc , z którego pochodzę, młodzież i dzieci zwariowały na punkcie THPS 2. Doskonale pamiętam, jak spotykałem się z braćmi oraz znajomymi na wspólnym graniu i nabijaniu jak największych rekordów. Gdy konsola była wyłączana, wszyscy brali swoje deskorolki i tłumnie wychodzili na ulicę próbować sztuczek, jakie wykonywano wcześniej w grze.

Wiązało się to z licznymi obiciami i obtarciami, a przede wszystkim z genialną zabawą. Po premierze gry, większość moich znajomych zapragnęła być skate'em z prawdziwego zdarzenia i nawet jeśli nie udawało się jeżdżenie na desce, to zawsze można było założyć luźne ciuchy i potężne buty Osirisa czy DC. Dzięki temu, THPS 2 uważam za prawdziwe zjawisko, dające nie tylko niesamowitą dawkę rozrywki, ale także prawdziwą pasję, wychodzącą po za strefę z konsolą.

Syphon Filter 3

W czasach pierwszej stacjonarnej konsoli Sony nie znalazłem lepszej gry akcji, niż Syphon Filter 3. Dzisiaj produkcja wygląda tragicznie i ciężko byłoby spędzić przy niej nawet kilka minut, ale w 2001 roku przygody oddziału specjalnego walczącego z terroryzmem były czymś naprawdę wielkim. Największymi atutami gry była możliwość sterowania kilkoma bohaterami, z czego każdy posiadał unikatowy sprzęt dostosowany do sytuacji.

Ogromne wrażenie robiła także scenografia, ponieważ co chwilę byliśmy przerzucani z miejsca na miejsce. Dzięki temu tytuł od początku do końca był ciekawy i różnorodny, co przełożyło się na to, że ukończyłem go kilkukrotnie. Szkoda, że seria obecnie przepadła, gdyż z chęcią ponownie zagrałbym Gabem Loganem i załatwił kilku bandziorów.

Cannon Fodder

Jak ja tęsknię za moją Amigą 600 i wielogodzinnymi sesjami przy Cannon Fodder. Produkcja Sensible Software w czasach, w których wyszła, zdecydowanie przewyższała swoją konkurencję. Już fenomenalne intro z fantastyczną piosenką budowało unikatowy nastrój, jakiego próżno szukać w innych grach z tamtego okresu.

Gra oferowało prostą (czasami wręcz prostacką) rozgrywkę, napędzaną niesamowicie wysokim poziomem trudności. Większość misji polegała na tym samym, ale dzięki różnorodności otoczenia, ani przez chwilę nie odczuwałem nudy lub zmęczenia. Serdecznie polecam każdemu zagranie w Cannon Fodder, ale tylko w wersji na Amigę. Pecetowe wydanie co prawda oferowało lepszą grafikę, ale było mniej grywalne i miało skopany dźwięk.

Red Dead Redemption

Rockstar Games ma na swoim koncie masę fantastycznych pozycji, w które potrafiłem zagrywać się godzinami. Red Dead Redemption przeszedłem tylko raz i po ukończeniu głównego wątku fabularnego już nigdy nie uruchomiłem płyty z grą. Tylko dlatego, żeby nie zepsuć sobie dobrych wspomnień, jakie pozostały mi w głowie po poznaniu tragicznej historii Johna Marstona i jego rodziny.

Red Dead Redemption oferował wciągającą rozgrywkę i w perfekcyjny sposób przedstawiał schyłek Dzikiego Zachodu. Przemierzanie bezdroży na koniu, walczenie z bandytami w saloonach, czy napadanie na pociągi, to w grze Rockstara chleb powszedni. Z chęcią zagrałbym w kontynuację, z jeszcze większym światem, lepszą grafiką i równie dobrą historią co w pierwszej części.

Autor: Łukasz Morawski