Data modyfikacji:

TEST: SteelSeries APEX M800

SteelSeries to absolutnie najwyższa półka, jeśli chodzi o sprzęt dedykowany graczom, tak pod względem technicznym, jak i cenowym. Ale czy klawiatura wyceniana w oficjalnym sklepie na 199 euro oferuje równie bezkompromisowy komfort pracy?

APEX M800 to najdroższy z modeli w ofercie SteelSeries i jedna z najdroższych klawiatur gamingowych w ogóle. Niejeden gracz w Polsce złapie się za głowę, widząc cenę. Nie ma co ukrywać: płaci się za prestiż i unikatowy styl, którego próżno szukać wśród budżetowych modeli. Oraz za obietnicę precyzji, trwałości i maksymalnej możliwej przewagi, jaką może dać sprzęt powstały wyłącznie z myślą o grach. Najszybsza na świecie - tak swoją klawiaturę reklamują Duńczycy. Przekonajmy się.

Jeśli odłożyć na bok ekscytację APEX M800 wygląda całkiem skromnie. Jak na klawiaturę gamingową jest zaskakująco niewielkich rozmiarów, na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się ekstrawaganckim wzornictwem czy nagromadzeniem egzotycznych klawiszy. Tylko imponująca spacja i ciąg przycisków po lewej stronie zdradzają, że mamy do czynienia ze sprzętem specjalnego przeznaczenia. Pewien respekt pojawia się dopiero, gdy wyjmiemy klawiaturę z kartonu i zważymy w rękach. APEX M800 jest... ciężka. Po prostu. Niepozorny wizualnie sprzęt waży prawie półtora kilograma. Sporo, biorąc pod uwagę, że na przykład Logitech Wave to około dziewięciuset gramów. Duża masa jednak procentuje, o czym zaraz.

Z dbałością o detale

Dodatki, które znajdziemy w pudełku nie wzbudzają większych emocji. Naklejki i szczątkowa instrukcja pozostają nieruszone. Także trzy przyciski na wymianę to raczej bonus natury kosmetycznej, biorąc pod uwagę, że zastąpić możemy jedynie klawisze Alt, Ctrl lub Windows. Uwagę zwracają natomiast stopki - flagowiec SteelSeries nie ma bowiem klasycznych nóżek, którymi można podnieść klawiaturę w razie potrzeby, lecz łatwe w demontażu, gumowe wsporniki. Rozwiązanie jest genialne w swojej prostocie: duże, masywne elementy ze stawiającego opór tworzywa o wiele pewniej niż plastikowe nóżki utrzymują sprzęt w miejscu. Jeśli dodać do tego niemałą masę, nawet podczas wyjątkowo emocjonujących meczy nie ma mowy o suwaniu klawiaturą po biurku.

Bliższe oględziny zdradzają designerskie zapędy speców z duńskiej firmy - choć cała klawiatura pokryta jest raczej obojętnym, chropowatym plastikiem, klawisze otacza polerowana ramka. Boki z kolei skrywają otwory w kształcie klina, ze szczelinami zawijającymi się ku przodowi klawiatury. Atrakcyjne, choć też kłopotliwe w utrzymaniu - estetów będzie irytował kurz zbierający się w trudno dostępnym miejscu.

Z tyłu znajdziemy dwa gniazda USB i kabel w solidnym oplocie. Co ciekawe, APEX M800 wymaga zasilania z dwóch portów: dodatkowa wtyczka ma związek właśnie z pełnieniem przez klawiaturę funkcji mini huba. Szkoda tylko, że gniazda dostępne na tylnej ściance to USB 2.0 - w sprzęcie za takie pieniądze i ciągnącym zasilanie z dwóch źródeł aż chciałoby się standardu 3.0 pod ręką, że o wzmocnionym porcie przystosowanym do ładowania np. smartfonów nie wspomnimy.

Ostatecznie pierwszy kontakt z APEX M800 to raczej mieszane uczucia. Z jednej strony - za sprawą masy, dużych stopek i wykonania - klawiatura sprawia solidne wrażenie. Z drugiej rzuca się w oczy brak klawiszy dedykowanych odtwarzaczom multimediów (szerzej o tym dalej), brak podpórki pod nadgarstki i prostota całej konstrukcji. Na usta ciśnie się pytanie: co tu tyle kosztuje?

Arcyczułe klawisze

Oszczędna forma - przynajmniej przed podłączeniem do komputera - to jednak pozory. APEX M800 to przede wszystkim przełączniki QS1 produkowane przez chińską firmę Kaihua. Zaprojektowano je z myślą o maksymalnej trwałości - powinny wytrzymać 60 milionów uderzeń - oraz tak, by reagowały maksymalnie szybko: aktywacja przycisku następuje po wciśnięciu go o półtora milimetra. Wrażenie niemal natychmiastowej reakcji na dotyk potęguje stosunkowo niski profil.

Na ile rozwiązanie to jest lepsze, niż u konkurencji - trudno powiedzieć. W wycenianej podobnie G910 od Logitecha mamy do czynienia z bliźniaczymi przełącznikami - także o trzymilimetrowym skoku, także o progu aktywacji na poziomie półtora milimetra, z tą tylko różnicą, że sprzęt dla Logitecha wytwarza japoński Omron. Subiektywnie wrażenie mamy takie, że na klawiaturze SteelSeries odrobinę szybciej się pisze. W przypadku gier możemy powiedzieć to samo, co przy Logitechu: reakcja jest natychmiastowa. SteelSeries ocenia, że APEX M800 jest szybsza od dotychczasowych klawiatur z przełącznikami typu Cherry o 25 procent. Jest też zauważalnie cichsza.

Sprzęt wymaga jednak pewnego przyzwyczajenia za sprawą niewielkich i dość ciasno upakowanych klawiszy. Przy wysokiej czułości i niskim profilu łatwo o wydanie przypadkowego polecenia nieopatrznie trącając sąsiedni przycisk. Po kilku tygodniach użytkowania problem znika. Miły akcent: z myślą o graczach Duńczycy umieścili na klawiszu "W" dwie niewielkie wypustki, pozwalające szybko odszukać go palcem bez odrywania wzroku od ekranu.

Dwa mikroprocesory

Klawiaturę wyposażono również we własny "mózg", który ma bezbłędnie interpretować wychodzące spod palców komendy. APEX M800 to m.in. wygodna blokada przycisku Windows (realizowana kombinacją klawisza z logiem Steelseries z wspomnianym wyżej) czy pełny anti-ghosting, który pozwala na wciśnięcie dowolnej liczby klawiszy na raz bez obaw, że któryś nie zaskoczy.

Skomplikowana ewolucja w zręcznościówce czy rozbudowana komenda w grze sieciowej - to obojętne. Nie zdarzyło się nam, by klawiatura w którymkolwiek momencie zawiodła, a polecenie nie "weszło". Teoretycznie APEX M800 może przepuścić do komputera sygnały od jednocześnie... 256 przełączników. Trzeba SteelSeries uwierzyć na słowo, bo sprawdzić tego właściwie nie sposób.

Złożony software

Choć producent daje nam do dyspozycji tylko sześć przycisków specjalnych, ich liczbę możemy uznać za wystarczającą. W połączeniu z dobrą, gamingową myszką sześć klawiszy daje sensowne kombinacje bez zamieniania sprzętu w gigantyczny panel sterowania godny statku Enterprise. Tym bardziej, że ilość kombinacji, w jakich można zaprogramować klawiaturę, jest olbrzymia.

Oprogramowanie SteelSeries Engine 3 jest naprawdę zaawansowane, momentami zresztą aż za bardzo - początkujący mogą mieć problemy z odnalezieniem się w gąszczu opcji. Duńczycy mogliby popracować nad ich przejrzystością.

Skupienie obsługi sprzętu wokół jednego, dedykowanemu wszystkim urządzeniom SteelSeries programu to jednak duży plus: jeśli jesteśmy fanami firmy, dostęp do klawiatury, słuchawek czy myszy mamy z poziomu wygodnych zakładek.

Ozdoba biurka

Wrażenie skromności, tak silne po wypakowaniu klawiatury z pudełka i podczas pierwszych oględzin, pryska po podłączeniu jej do komputera. Po doświadczeniach z klawiaturami m.in. Razera i Logitecha nie mamy wątpliwości: to, jak dotąd, najlepiej podświetlony sprzęt na rynku.

Jasne, iluminacja to tylko bajer, gwarantujemy jednak, że od M800 na biurku po prostu trudno oderwać oczy. Podświetlenie pełni przy tym również funkcję praktyczną: brak kontrolek wciśnięcia Caps Locka, Num Locka czy Scroll Locka SteelSeries rekompensuje nam... po prostu zaznaczając klawisz na jaśniejszy kolor. Z kolei naciśnięcie przełącznika z logiem producenta skutkuje wygaszeniem całej klawiatury i podświetleniem na czerwono aktywnych klawiszy "funkcyjnych" - to jest regulujących natężenie podświetlenia, pracę odtwarzacza multimedialnego i głośność dźwięku z systemu.

Wygląda to atrakcyjnie, ale naszym zdaniem dedykowanych klawiszy multimedialnych jednak brakuje: bądź co bądź wciskanie dwóch przycisków jest mniej wygodne od naciśnięcia jednego.

Pełna gama barw

Wracając jednak do iluminacji: ta jest po prostu bajeczna. Przyznajemy to szczerze i z niejakim zawstydzeniem: APEX M800 w kilka sekund zamienia trzydziestoletnich facetów w dzieci, które mają ochotę bez końca bawić się kolorowymi światełkami. Chcemy, by nasza klawiatura miała układ specjalnie pod gry MMO? Proszę bardzo - gotowiec przygotowany przez producenta już czeka.

Wolimy, by podświetlenie miało bardziej autorski charakter? Albo kolor dobrany przez nas samych z pełnego zakresu ponad 16 milionów odcieni? Nie ma problemu. "Malowanie" po klawiaturze jest dziecinnie proste, od razu otrzymujemy też podgląd naszych poczynań.

Klawiatura może przy tym pracować w mnóstwie trybów. Stałe, niebieskie podświetlenie? Jest. Pulsujące zielone przywodzące na myśl kultowego "Matrixa" lub płomiennie czerwone, rozpalające się i gasnące powoli niby oddech potwora? Nie ma problemu. Fala przetaczająca się od lewej do prawej? Jak kto woli. Klawisze reagujące na naciśnięcie zmianą na inny kolor, który po dwóch sekundach (albo pięciu, albo dziesięciu...) miękko wróci do normalnego? Można i tak.

Stopień indywidualizacji jest ogromny, a kolory intensywne i piękne. Wygaszacz - czyli płynne przechodzenie pomiędzy odcieniami - prezentuje się tak efektownie, że parę razy złapaliśmy się na tym, że nie chciało nam się wyłączać komputera, byle tylko klawiatura nie przestała uwodzić nas kolorami. Dziwi jedynie fakt, że producent nie zdecydował się na podświetlenie... wielgachnej spacji.

Prawie idealna

Do flagowca SteelSeries naprawdę trudno się przyczepić, nie oznacza to jednak, że jest zupełnie pozbawiony wad. Klawiaturze brakuje przede wszystkim podstawki pod nadgarstki: jej nieobecność w tak drogim sprzęcie wydaje się nieuzasadniona i nie widzimy powodu, dla którego nie mógłby to być integralny element zestawu, zakładany lub demontowany w zależności od potrzeb.

Co więcej, u poprzedników APEX M800 tego elementu nie brakowało. Po kilku tygodniach użytkowania zdarzyło się też, że spacja i backspace... nieprzyjemnie zaskrzypiały podczas bardzo intensywnego, szybkiego pisania. To detal, ale od klawiatury wciąż wycenianej przez producenta na 199 euro oczekujemy więcej.

Typowo do grania

APEX M800 ewidentnie nie jest też klawiaturą do pisania, choć - paradoksalnie - teksty wstrzeliwuje się na niej w edytor z prędkością błyskawicy. Problem leży w braku ergonomii (pod kątem pisania, podkreślamy!), braku wspomnianej podpórki i ogólnym wrażeniu "ciasnoty". Wprawdzie można się do tego przyzwyczaić - po przesiadce z dotychczasowej klawiatury po około dwóch-trzech tygodniach na M800 pisze się już dość naturalnie - jeśli jednak zajmujemy się tym zawodowo, a w każdym razie częściej, niż okazjonalnie i wysyłając wiadomości na Facebooku, nadgarstki i skraje dłoni będą się po prostu mocno męczyć.

Autor: Tomasz Fenske