Data modyfikacji:

Sprzeciw! Polemika z recenzją Call of Duty: WWII

Po sekwencji intensywnego ostrzału najnowszej odsłony Call of Duty, wsiadam na działko przeciwrecenzyjne i staram się strącić kilka argumentów.

W listopadzie zeszłego roku na naszym portalu pojawiła się recenzja Call of Duty: WWII, której autorem był Łukasz. Jego wrażenia i odczucia związane z ostatnim reprezentantem tej głośnej marki bardzo mocno pokrywały się z generalnym odbiorem tego tytułu w branży. Ba, gra znalazła się też wśród naszych kandydatów na największe rozczarowanie zeszłego roku. Jasne, sam twierdziłem, że od pierwszego Black Opsa, seria stawała się coraz bardziej odpychająca. Uważam jednak, że cała nagonka akurat na odsłonę stworzoną przez Sledgehammer Games nie jest do końca słuszna i wręcz lekko krzywdząca. W tekście tym wejdę w polemikę z redakcyjnym kolegą i odniosę się do minusów, które znalazły się w podsumowaniu jego recenzji, a z którymi się nie zgadzam. Mam już cztery miesiące spóźnienia, więc przechodzę do rzeczy!

 

PRZESTARZAŁA GRAFIKA?

Seria Call of Duty potrzebuje zupełnie nowego silnika i nie mam co do tego wątpliwości. IW Engine powinien udać się na zasłużoną emeryturę już jakiś czas temu. Czy jednak WWII zaprezentowało, aż tak słabe wrażenia wizualne, żeby działały na zdecydowaną niekorzyść gry? Moim zdaniem – nie. Uważam, że jak na dzisiejsze standardy, to co możemy zobaczyć na ekranie, obcując z WWII, robi naprawdę dobre wrażenie.

Poziomy zostały zaprojektowane w taki sposób, że aż chce się je zwiedzać, a klimat dodatkowo potęgują wygenerowane efekty pogodowe. Do tego przerywniki filmowe, które fakt faktem nie powstały na silniku gry, ale pojawiają się na tyle często i prezentują tak wysoki poziom, że znacząco wpływają na mój pozytywny odbiór oprawy graficznej w najnowszym Call of Duty. Sledehammer Games wyciągnęło z IW Engine ostatnie soki i to zdecydowanie widać. Właśnie dzięki temu, w moim odczuciu oprawa wizualna, co najmniej, wpasowała się w dzisiejsze standardy. Przez to, nie postrzegałbym jej w kategorii zarówno plusów jak i minusów tej produkcji. I absolutnie nie zgodzę się z tym, że gra wygląda jak remaster produkcji z poprzedniej generacji konsol.

 

MAŁO NOWOŚCI W GAMEPLAYU?

Brak nowych i ciekawych pomysłów? Serio Łukasz? Sam powrót do paska zdrowia i apteczek w kampanii to pomysł ciekawy, mocno wpływający na rozgrywkę i przy okazji nawiązujący do pierwszych odsłon serii. System współpracy z oddziałem, który może zapewnić nam różnego rodzaju wsparcie, to też mechanika, która dała powiew świeżości. A i taki dorbiazg wpleciony w mechanizm, jak możliwość ocalenia członka oddziału, eliminując jego oprawcę lub zaciągając go za osłonę, to coś czego wcześniej nie widziałem, a przez co momentami czułem się jak bohater dramatu wojennego. Wiadomo, nie ma tutaj kolosalnych zmian, ale to wszystko wpłynęło na kampanię w taki sposób, że widać iż jest to „coś więcej”, niż bieganie od skryptu do skryptu.

A nowości pojawiły się też w multiplayerze. Chociażby tryb Wojny, o którym wspomniałeś w recenzji, a który wypada naprawdę świetnie. Odczuwalny podział na dywizję, też jest moim zdaniem pomysłem, który wpływa pozytywnie na urozmaicenie potyczek. No i social hub – jasne, nie jest to coś spektakularnego w kontekście branży gier, ale z trybem sieciowym w najnowszym Call of Duty komponuje się bardzo dobrze. Do tego daje okazję, żeby rozluźnić się trochę pomiędzy starciami, pozwalając przygotować się na te, które czekają na gracza już za rogiem. A oprócz tego, w przeciwieństwie do huba z Destiny, ten dostępny w grze Sledehammer Games daje okazje, aby na spokojnie, bez konieczności brania udziału w kompetytywnej rozgrywce, przetestować dostępne uzbrojenie.

 

NUDNAWA KAMPANIA FABULARNA?

Kampania w WWII, to najlepsza opowieść w serii od bardzo dawna. Do tego przepełniona jest takim ładunkiem emocjonalnym, który widziałem wcześniej tylko w grach z serii Brothers in Arms. Pewnie, masz rację, potencjał niektórych fragmentów został zmarnowany (lądowanie na plaży Omaha) i pojawiają się też bzdurki, jak wspomniana w recenzji scena z pociągiem. Ale to wciąż bardzo zgrabnie opowiedziana historia, która nie stroni od motywów, które na myśl przywodzić mogą świetne dramaty wojenne, z Szeregowcem Ryanem na czele (o czym zresztą też napisałeś).

Do tego poznawanie dalszych losów Danielsa i jego kompanów poprowadzone zostało w taki sposób, że nie sposób odpędzić wrażenia, jakby brało się udział w innej świetnej produkcji duetu Spielberg-Hanks, czyli Kompanii Braci. A jeszcze nie można zapominać o wspomnianym powrocie do apteczek i sekwencjach, w których strzelamy z kaemu na Jeepie czy eliminujemy z działa p-lot kolejne Ju-87 - te elementy pozwalają poczuć ten zew pierwszej części Call of Duty, przez co aż nostalgiczna łezka w oku się kręci. Nie wspominając już o misji szpiegowskiej, którą postrzegam jako jeden, wielki hołd w stronę Medal of Honor: Allied Assault, a i w moim odczuciu akurat, zrealizowana została całkiem nieźle. Absolutnie nie nudziłem się biorąc udział w tym interaktywnym filmie, ani przez moment.

A, że największe fajerwerki zachowane zostały na koniec? Cóż, to już kwestia gustu. Uważam natomiast, że powoli budowane napięcie pozwala jeszcze mocniej przeżyć finał całej tej opowieści. Do tego dostrzegam pewną analogię, między tempem rozkręcania się produkcji, a zwiększającego się z czasem dramatyzmu na froncie zachodnim. Najpierw całkiem udana kampania w Normandii, po której nastąpiła kolej zakończonej fiaskiem Operacji Market Garden (w której akurat amerykańska Pierwsza Dywizja Piechoty udziału nie brała), po której nastąpił czas ciężkich potyczek na terenie Niemiec i obsypanych śniegiem Ardenach.

Fakt, część tego akapitu pokrywa się z tym co napisałeś, ale odnosząc się już do samego „minusa” w stopce, gdzie kampania określona została mianem „nudnawej”, zgodzić się z nim absolutnie nie mogę.

 

PODSUMOWANIE

Tak to właśnie wygląda z mojej perspektywy. Ktoś powie zapewne - czemu taki tekst pojawił się tak późno? Otóż moje teksty pojawiają się tutaj stosunkowo od niedawna. Wcześniej zwyczajnie nie miałem okazji. Stwierdziłem jednak, że lepiej stanąć w obronie gry późno, niż wcale.

Ostatecznie nie poruszyłem kwestii dwóch innych uwag – odnośnie głupot w trybie multiplayer oraz długości kampanii. Nie zrobiłem tego, bo z tymi dwoma rzeczami zgadzam się akurat w zupełności. Jestem też w stanie dorzucić do listy minusów małą liczbę map, które pojawiły się w sieciowych trybach oraz pojawienie się loot-boksów. Faktem pozostaje jednak, że w moim odczuciu ocena końcowa jest mocno niesprawiedliwa. A uważam też, że sporym niedopatrzeniem jest uniknięcie tematu strony dźwiękowej produkcji, gdyż stoi ona na rewelacyjnym poziomie – i mówię tutaj zarówno o wszelkich odgłosach bitewnych, dubbingu (oryginalnym oczywiście) oraz ścieżce dźwiękowej.

Myślę więc, że pozostając przy skali oceny, użytej na potrzeby recenzji, dodałbym do niej śmiało 11 oczek. Oczywiście, jestem świadomy, że gra nie zasłużyła na obecność w gronie kandydatów do najlepszej gry zeszłego roku, ale wstrzymałbym się też z umieszczaniem jej na liście rozczarowań. Call of Duty: WWII to raczej zwiastun tego, że seria zmierza w znacznie lepszym kierunku, niż jeszcze rok temu. I właśnie najnowsza odsłona sprawiła, że zacząłem wierzyć w to, iż seria ta znowu stanie się jeszcze czymś więcej, niż obiektem drwin i maszyną do robienia kasy.

 

Autor: Tomasz Mendyka