Data modyfikacji:

Skyrim, czyli fenomen ciężki do zrozumienia

Tym razem nie będziemy rozmawiać o strzałach wbitych w kolano.

Ach ten Skyrim. Od jego premiery minęło 7 lat, a produkcja ta wciąż zdaje się mieć naprawdę mocną pozycję na rynku i nadal postrzegany jest jako atrakcyjny towar. Piąte The Elder Scrolls po dziś dzień uznawane jest za największe osiągnięcie Bethesdy i nie przestaje być gorącym tematem w naszej branży.

  • Kup grę The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition (PS4) na Ceneo.pl
  • Niestety, jest to dla mnie fenomen, który trudno pojąć. Ze Skyrimem miałem już styczność w swoim gamingowym życiu i tytuł ten był bardzo daleko od zrobienia na mnie pozytywnego wrażenia. Moje doświadczenia wywołały raczej mocne poczucie nijakości, stąd też rodzą się w mojej głowie dwa pytania. Czy to ja jestem ślepy? A może to świat oszalał?

    Nad tym właśnie będę się zastanawiał w swoim tekście. Ale żeby mieć pełny obraz tego zjawiska, nie mogę zacząć od swojego ulubionego narzekania. Na starcie trzeba się cofnąć kilka lat wstecz, do momentu, gdy TESV był czymś nowym. W końcu wszystko ma swój moment narodzin. Nie inaczej jest w tym przypadku.

    OGROMNY SUKCES

    The Elder Scrolls V zadebiutowało pod koniec 2011 roku, konkretniej 11 listopada. Pierwotnie gra Bethesdy ukazała się na komputerach osobistych oraz konsolach ówczesnej generacji, czyli PlayStation 3 oraz Xboksach 360. I krytycy dosłownie oszaleli na punkcie tej produkcji. Noty praktycznie wszędzie oscylowały blisko pełnej „dyszki”, co widać nawet dziś na Metacriticu. Na każdej pierwotnej platformie osiągnęły one wynik przewyższający 90, co chyba samo w sobie oddaje zachwyt recenzentów.

    Nie mogą więc dziwić fantastyczne wyniki sprzedaży. Na samym Steamie, w dniu debiutu gry na rynku, w Skyrima grało równocześnie 230 tysięcy użytkowników. Po dwóch dniach od premiery, liczba sprzedanych fizycznych kopii wynosiła już 3,4 miliona. Niecałe dwa lata później, wynik ten zwiększył się blisko siedmiokrotnie, a wspomnieć trzeba też, że nie wiadomo jak TESV radził sobie w sklepie Valve, gdyż firma ta nie publikuje wyników sprzedaży. Wymowne jest jednak, że gra stała się wówczas najszybciej sprzedającym się towarem z całego asortymentu na Steamie.

    Miało to oczywiście wpływ na rozdania branżowych nagród z tamtego okresu. Skyrim zebrał tytuł gry roku na takich imprezach jak Spike Video Game Awards, Game Developers Choice Award czy Golden Joystick Awards. Redakcje IGN oraz GameSpot wybrały dzieło Bethesdy jako najlepszą produkcję wydaną na komputery osobiste. Wpadło też kilka nagród za najlepszego RPGa roku 2011… W ogólnym rozrachunku, TESV zgarnął trzynaście statuetek, będąc nominowanym w szestanstu kategoriach. I mówimy tutaj o najbardziej prestiżowych imprezach. A trzeba też pamiętać, że nie był to rok ogórków i to w tamtym czasie debiutowały takie dzieła, jak drugi Portal, trzecie Uncharted, pierwsze Dark Soulsy czy też Batman: Arkham City.

    … KTÓRY TRZEBA BYŁO SPIENIĘŻYĆ

    Bethesda szybko zwęszyła okazję, na wyciśnięcie ze swojej cytryny jak największej ilości soku. W 2013 roku wydana została edycja opatrzona mianem legendarnej. Legendary Edition zawierało podstawkę oraz wszystkie trzy dodaki (Hearthstone, Dawnguard i Dragonborn). Taki ruch oczywiście jeszcze dziwić nie mógł – już wtedy dosyć popularne było ponowne wydawanie gier, w pakiecie z kompletem rozszerzeń. Szaleństwo miało się jednak dopiero zacząć.

  • Kup grę The Elder Scrolls V: Skyrim (NS) na Ceneo.pl
  • W 2016 roku Bethesda postanowiła pójść z nurtem remasterów i przenieść swoją grę na konsole ósmej generacji. Special Edition, bo tak nazwane zostało odświeżone wydanie, uzbrojone w nowe tekstury oraz obsługę modów, trafiło na PlayStation 4 oraz Xboksy One 28 paźdzernika 2016. Nieco ponad rok później pojawił się jeszcze port na Nintendo Switch oraz… edycja gry na PlayStation 4 wspierająca obsługę gogli VR. W 2018 roku podobny los spotkał PCtową wersję, która zaczęła wspierać obsługę takich sprzętów jak HTC Vive, Oculus Rift oraz Windows Mixed Reality.

    Wszystko to zamieniło się w swego rodzaju internetowy żart, który głosić miał nadejście jeszcze miliarda nowych edycji Skyrima, wydawanych na kolejnych, coraz to bardziej absurdalnych platformach. Jaka była reakcja Bethesdy na drwiny? Otóż studio to zdecydowało się żart… podchwycić, czego efekty zobaczyć mogliśmy na ostatnim E3.

    Bethesda zresztą z pewnością ma duże powody do posiadania dobrego humoru, biorąc pod uwagę, że u schyłku 2016 roku sprzedaż wszystkich edycji Skyrima oscylowała na poziomie 30 milionów egzemplarzy. Już wtedy wystarczyło to, aby TESV określić największym sukcesem sprzedażowym studia, a nie zapominajmy, że od tamtej pory pojawił się chociażby port na Switcha, który również musiał podkręcić te wyniki.

    ALE O CO TO CAŁE ZAMIESZANIE?

    No więc właśnie. Trzeba się więc zastanowić jakie atuty zdecydowały o tym, że Skyrim wciąż nie schodzi z ust graczy. Co więc pozytywnego przyniosła piąta odsłona Pradawnych Zwojów?

    Na pewno trzeba napisać o tym, że ta produkcja zaoferowała naprawdę ogrom zawartości. Mieliśmy więc, oprócz głównej fabuły, wątek wojny domowej (w której gracz może opowiedzieć się po jednej ze stron), możliwość dołączenia do pięciu frakcji, opowiadających swoje historie, questy deadryczne (zwiazane z tajemniczymi bóstwami tego uniwersum), a także niezliczoną ilość pobocznych zleceń. Większość rozmów z NPC mogła więc zakończyć się rozpoczęciem mniej lub bardziej rozbudowanego zadania. Momentami ilość ta przytłaczała, ale w ogólnym rozrachunku – nie można było narzekać na nudę.

    Pochwalić trzeba też wykreowany świat, za który służyła tytułowa prowincja Skyrim. Czuć tu było nordycki klimat, który poparty został naprawdę pięknymi krajobrazami. Lasy, równiny, tundry, zaśnieżone góry… było na co popatrzeć i na czym zawiesić oko. Do zwiedzania nie wkradała się też monotonia, gdyż tereny w grze charakteryzowały się dosyć dużym stopniem zróżnicowania. Bardzo często podróżowanie mogło się zakończyć znalezieniem jakiejś ciekawej miejscówki, wartej dokładniejszego zbadania. Wyszło to naprawdę bardzo dobrze. Nie sposób nie wspomnieć też o ścieżce dźwiękowej, idealnie uzupełniającej wrażenia wynoszone ze zwiedzania świata.

    IM DALEJ W LAS, TYM WIĘCEJ... SMOKÓW

    Niestety, mimo dwóch całkiem potężnych plusów, ciężko powiedzieć, aby przygoda z tą produkcją była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Wszystko dlatego, że w moim odczuciu, po pewnym czasie atuty Skyrima zaczęły schodzić na dalszy plan, podczas gdy główną rolę zaczynały grać bolączki tego tytułu.

  • Kup grę The Elder Scrolls V: Skyrim (PC) na Ceneo.pl
  • Naprawdę kiepski okazał się być system walki. Przez pierwsze kilka godzin potrafi on być satysfakcjonujący, jednak z czasem zaczyna się dostrzegać jak ubogi wachlarz ruchów posiada kierowana przez nas postać. Na każdy rodzaj broni przypadają po trzy-cztery animacje ciosów, przez co władanie orężem staje się wyjątkowo żmudnym doświadczeniem. Wszystko to urozmaicają niby jeszcze finishery, które aktywują się w losowy sposób, ale ich ilość również jest skandalicznie wręcz ograniczona.

    Skyrim ma też w moim odczuciu poważny problem w kontekście wykreowanych postaci. Naprawdę, na palcach jednej ręki można policzyć postaci, które w jakikolwiek sposób wbiły się w moją pamięć. Jakby tego było mało, to te które jeszcze wyłamują się z przeciętności, nie robią tego w jakiś spektakularny sposób. Niewiarygodne jest wręcz to, jak dużo razy wkradało się u mnie poczucie, że rozmowy prowadzę z osobami stworzonymi z tektury. To zdecydowanie psuło całą immersję.

    Co jeszcze gorsze, dialogi wypadają podobnie. Linijki wypowiadane przez NPCów są napisane w taki sposób, że po kilku chwilach z produkcją nie ma się już najmniejszej ochoty wybierać opcjonalnych gałęzi dialogów, nawet mając świadomość, że w znaczący sposób wzbogacają ciekawe lore tego uniwersum. Ale cóż miałem zrobić, skoro podczas każdej dłuższej rozmowy moje powieki zdawały się mówić do mnie – „chodźmy już spać”. Nie pomagają też aktorzy głosowi i to zarówno w oryginalnej, jak i spolszczonej wersji. Gdybym miał problemy ze snem, zdecydowanie zgrałbym sobie na płytę całą warstwę mówioną z tej produkcji i puszczał ją przed pójściem do łóżka.

    Jest też kilka pomniejszych problemów. Animacje w grze to straszny przeżytek, który zdecydowanie nie przetrwał próby czasu. Wiele działań i zachowań postaci niezależnych wywoływało na mojej twarzy delikatny uśmiech politowania. No i całemu zwiedzaniu świata towarzyszyło zbyt mało wydarzeń losowych. Po pewnym czasie zacząłem odnosić wrażenie, że jedyne co może mnie spotkać podczas przemierzania świata, to albo atak pojedynczego bandyty albo atak smoka. W obydwu przypadkach, które gra przepycha aż nadto, zaczyna się mieć ich już serdecznie dość, przez co coraz chętniej korzystałem z opcji szybkiej podróży.

    SKĄD WIĘC TEN CAŁY FENOMEN?

    Nie wiem. W moim odczuciu Skyrim powinien zejść z ust graczy wraz ze średnio udanym remasterem na konsole obecnej generacji. Wiele rzeczy, które jeszcze w okresie debiutu tej produkcji można było zrozumieć albo przeboleć, dziś już zbyt mocno kłują w oczy. A odświeżona wersja TESV też nie doczekała się zbyt dużej ilości zmian, przez co większych różnic, między wersją z 2011, a tą z 2016, nie uświadczono. Był to typowy, odgrzewany kotlet, o którym swego czasu w odpowiednim tonie wypowiedział się Łukasz.

    Oczywiście, nie planuję tutaj odbierać jakiekolwiek nagrody, którą piąte The Elder Scrolls otrzymało. Nie ogłaszam również delegalizacji tej produkcji, na co zresztą i tak nie mam mocy prawnej. Ja nawet nie każę nikomu teraz usuwać gry z dysku, zmuszając do jej znienawidzenia i organizowania pikiet pod siedzibą Bethesdy. Nie o to w całym tym tekście chodzi.

    Po prostu, uważam, że fenomen Skyrima posunął się zdecydowanie zbyt daleko i powinien był zakończyć się już dawno temu. Produkcja Bethesdy okazała się być swego czasu bardzo dobra, ale na pewno nie rewolucyjna. Jest to produkcja, która w moim odczuciu, dziś nie ma już tak mocnych atutów, jak te siedem lat temu. I, kto wie, być może zapowiedź szóstej części Pradawnych Zwojów pojawiła by się znacznie wcześniej, gdyby Bethesda tak bezczelnie nie monetyzowała tej piątej? Niestety, tutaj możemy już tylko gdybać.

    Autor: Tomasz Mendyka