Data modyfikacji:

Saints Row: Gat out of Hell - recenzja

Studio Volition wyciska z pojęcia absurdu ostatnie soki. Nowa odsłona popularnej marki dostarcza swoim fanom jeszcze więcej kloacznego humoru i zabawy konwencją.

Wprowadzenie

Mogłoby się wydawać, że czwarta odsłona serii Saints Row, pomimo tego że okazała się całkiem przyzwoitą produkcją, pod kątem klimatu była całkowitą jazdą po bandzie. Okazuje się jednak, że developerzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w temacie i wprowadzają świętych gagatków na zupełnie nowe, baśniowo-fantastyczne tory. Mówiąc krótko: chwytają się kolejnych kanonów, których jeszcze nie obśmiali.

Niestandardowa rozgrywka

Twórcy nawet nie próbują nawet w jakikolwiek sposób udawać, że są poważni. I dobrze. To już trzecia z rzędu część serii będąca totalną jazdą bez trzymanki, wyśmiewająca wszystko, co wpadnie jej w ręce. Mamy więc do czynienia z grą, gdzie wszystkie, nawet podstawowe mechaniki rozgrywki potrafią być wywrócone do góry nogami. Bywają pozbawione sensu i totalnie absurdalne w swoich założeniach, jednak potrafią generować niekończące się pokłady frajdy. Sprawia to że większość gagów i aktywności, o ile bywają one totalnie żenujące, mimo wszystko potrafią nas doskonale bawić podczas rozgrywki.

Elementy fantastyczne

Na pierwszy plan wysuwają się tutaj... skrzydła głównego bohatera, które protagonista otrzymał w wyniku rozwoju fabuły, na którą szkoda poświęcać miejsca na osobne omówienie, gdyż jest totalnie absurdalna. Bo jak tutaj sensownie opisać to, że diabeł pragnie wydać swoją córkę za Prezydenta Stanów Zjednoczonych? No właśnie... Lepiej zatem skupić się na rozgrywce, która dzięki nadprzyrodzonej mocy Gata jest prawdziwą wisienką na torcie. Skrzydła otwierają bowiem drzwi na nowe aktywności, których na próżno było szukać w poprzednich odsłonach. Możemy dzięki nim szybko przemieszczać się w powietrzu i przeprowadzać efektywną eksterminację wrogów. Na uwagę zasługuje także tąpnięcie, będące atakiem obszarowym i odrzucającym wszystkich znajdujących się wokół nas przeciwników. W miarę rozwijania naszej postaci otrzymujemy także dostęp do innych umiejętności.

Optymalizacja

Gat out of Hell korzysta z tego samego, sprawdzonego silnika graficznego, co Saints Row IV, nie ma więc co oczekiwać rewolucji w kontekście oprawy graficznej (wszak jest to tylko samodzielny dodatek), jednak jego niewątpliwą zaletą jest bardzo dobra optymalizacja kodu gry. Gra chodzi płynnie w 60 klatkach na sekundę (PC) i naprawdę trudno uświadczyć podczas rozgrywki jakichkolwiek spadków animacji. Nie wymaga też mocnego komputera. Bardzo to cieszy i umożliwia bardzo płynną, nieskrępowanie prowadzoną rozwałkę. A sama gra daje nam naprawdę wiele okazji do wykorzystania struktury otwartego świata gry. Dzięki temu czujemy naprawdę sporą satysfakcję z rozgrywki, bez względu na to, jak bardzo absurdalnych akcji byśmy się nie podejmowali.

Mało gry w grze

Jedynym większym minusem (poza różnymi absurdami wynikającymi z przyjętej konwencji albo własnie jej braku), jest wyjątkowo krótka kampania dla pojedynczego gracza oraz względnie mała ilość zadań pobocznych. Poniekąd usprawiedliwieniem jest fakt, że gra to dodatek, jednak nie wymaga on do działania podstawowej wersji tytułu. Można było zatem spodziewać się po nim znacznie więcej, przynajmniej pod względem dostępnych aktywności.

Podsumowanie

Saints Row: Gat out of Hell kontynuuje tradycję zapoczątkowaną przez część trzecią. W dodatku znajdziemy jeszcze większą ilość kiepskich dowcipów, absurdalne zabawy konwencją i jeszcze więcej pokręconych aktywności związanych z wątkiem głównym oraz aktywnościami pobocznymi. Jest to produkcja wyjątkowo hermetyczna, która ma prawo spodobać się wyłącznie zagorzałym miłośnikom serii. Innych natomiast odrzuci już na gruncie samych założeń. Jeśli natomiast chcemy sprawdzić z czego tak naprawdę ta seria słynie, lepiej sięgnąć po część trzecią lub czwartą.

Autor: Adam Szymański